Nie każda prawda jest dla każdych uszu,
Nie wszystkie kłamstwa będą rozpoznane.
Umberto Eco
(Imię Róży)
Rozpoczynając ten rozdział, zdaję sobie sprawę, że chcąc nie chcąc, będę zmuszony zmierzyć się, z tematem z rodzaju sacrum, profanum a, z konieczności historycznej, pozostawać czasami …obrazoburcą .
Bowiem w historii, jest niejednokrotnie nie tak, jakbyśmy chcieli aby było, jakbyśmy sobie tego życzyli, ale tak, jak rzeczywiście było, jak, rzeczywiście się działo.
Chociaż, z odległej przeszłości, wskutek ustawicznych wojen i wszelakich kataklizmów dziejowych, ale również z przyczyny, zarówno niedbalstwa ludzkiego, jako też z powodu świadomego i celowego ukrywania prawdy historycznej, a co za tym idzie, niszczenia niewygodnych dokumentów, nie dochowały się do współczesności, wiarygodne źródła pisane, to odtwarzając minione wydarzenia, mamy obowiązek podchodzić do zagadnienia rzetelnie i wiarygodnie.
Odkopywać i odsłaniać to, co zostało ukryte. To, co się zapadło, i zostało odkopane …
Do ustalenia wiarygodnych początków, zarówno kościoła – obiektu, jak też parafii w Sękowej, posłużą nam, zachowane w archiwach i placówkach naukowych, wiarygodne dokumenty pisane. Będą to następujące źródła.
Kopia aktu lokacyjnego wsi Sankowy las oblatowana w Castrensia Biecensia, (Akta Grodzkie Bieckie) tom 178, s.1049–1051, wpis w dniu 10. maja 1636 r., wg oryginału przedłożonego przez księdza Andrzeja Rakowicza, plebana w Sękowej. (Fotokopię tego dokumentu, zamieszczono w rozdziale Źródła historyczne – Zbiór dokumentów).
W tej samej księdze; Castrensia Biecensia, czyli w tomie 178, na stronach 1497 – 1499, jest wpisany falsyfikat dokumentu lokacyjnego wsi Sankowy Las, a właściwie, kompilacja dwu dokumentów lokacyjnych: Sękowskiego i Siarskiego, – królewszczyzn, w którym to falsyfikacie, uposażenie sołectwa, przerobiono na uposażenie plebani.(Fotokopia zamieszczona . w rozdziale Źródła historyczne – Zbiór dokumentów).
Przywilej lokacyjny K.Wielkiego, wsi Sankowy las, tekst łaciński drukowany w T., Zbiór Dokumentów Małopolskich, nr101 s.131–132, wydanie St. Kuraś…
Mapa austriacka, arkusz nr 68(Ziemia biecka) przed przebudową dróg Małopolski, z lat 1775–1783, Theil des Pilsner Kreis (1: 28800). PAN Kraków.
Praca mag. prof. A. Gieysztor Dwa dokumenty K. Wielkiego z lat 1336 i 1342 (Rocznik Heraldyczny 1936 r. s.102–118 Kraków).
Archiwum parafialne w Sękowej; zachowane księgi metrykalne od roku ok. 1776 (?), oraz inne zachowane dokumenty; Protokolon, Inwentarz, korespondencja, etc.
Praca magisterska prof. M. Zgórniaka Rola plebanii małopolskiej w II poł. XVIII w.
Praca mgr ks. Mariusz Romanowski Zabytkowy kościół…w Sękowej, Rzeszów 2005 r.
Inne źródła… w tym;
Zasłyszane siarskie i sękowskie legendy.
Fakty bezsporne.
Kwerenda z dokumentu lokacyjnego wsi Sękowa, wydanego przez K.Wielkiego Biecz, 22 lutego1363 r.
[…] Kazimierz, (zwany Wielkim), król Polski, powierza…provido viro Nicloni dicto Bulmary…dbałemu i troskliwemu mężczyźnie (mężowi), żołnierzowi i wojownikowi (rycerzowi), Niklowi nazwanemu (zwanemu), Bulmar (!), …in densa silva pertinente…ad castrum nostrum Becz, villam iure teutonico videlicet Maydburgensis…quadraginta mansos Franconicos…nomen villae Sankowy las…,
Założenie…, pośród gęstego, rozległego lasu, położonego w naszej kasztelani Biecz…, wsi na prawie teutońskim (niem.), mianowicie Magdeburskim…, na obszarze 40 łanów frankońskich (niem).
…Nazwa wsi, Sankowy las…, circa fluvium Ropica parva…, około; wzdłuż, po obydwu brzegach rzeki Ropa mniejsza …Niclinus et sui successores nomine scultetiae duos mansos…Nikla i jego prawowitych następców mianujemy sołtysem i nadajemy mu sołectwo na dwóch łanach (niemieckich)…
…Etiam pro ecclesia ibidem unum mansum rectori ecclesiae damus et donamus.
…Także dla kościoła tamże, przeznaczamy i dajemy do używania i korzyści, przez kierującego kościołem plebana, jeden łan niemiecki. (Tak, w zachowanym dokumencie Sz. M.) |
…Item unum mansum <eccl> (wyraz interpolowany) pro grege pellenda et pascuis habendis In dicta willa asignamus.…
Również, jeden łan niemiecki przeznaczamy pod wygon–pastwisko dla całej wsi (wszystkich mieszkańców wsi Sankowy Las), które to pastwisko do wypasu bydła, koni, trzody, etc., należy wydzielić i oznakować…
Możemy przyjąć dwa założenia, z których pierwsze jest hipotezą.
Założenie pierwsze.
Na tereny kasztelani bieckiej, została zesłana, przez króla Władysława I Łokietka, część najbardziej radykalnego mieszczaństwa niemieckiego Krakowa, po rokoszu w roku 1306 pod przywództwem biskupa Muskaty.
Zesłanie Niemców na południowe rubieże Polski, z karnym zadaniem karczunku lasów pod założenie przyszłych wsi, mogło mieć miejsce w rzeczywistości i mogło nastąpić w okresie pomiędzy 1306, a 1330 rokiem. Takie zadziałanie W. Łokietka, ma sens, gdyż… miotał się on pomiędzy Krakowem, gdzie dominowało mieszczaństwo niemieckie, a Pomorzem gdzie również, niewątpliwie niemiecka rodzina Szwenców, wspierana przez niemiecki zakon Krzyżaków, dążyła do oderwania Pomorza. Zatem jeńców, niemieckich–zesłańców, nie brakowało. (Wg niektórych Historyków).
Gdyby przyjąć takie założenie, to zastane, przez króla Kazimierza Wielkiego, częściowo przygotowane tereny i osady, lokował on na zasadach prawa magdeburskiego, jako, że tereny te, przygotowywane były (karczowane) przez zesłańców niemieckich, z których część pozostała jako pierwsi osadnicy.
Nadawali oni tym osadom, swoje, niemieckie nazwy, jak: Shonenberg (Szymbark–Piękna góra), Reihwald (Rychwałd – Cuchnący, bogaty las), Gerlic (Gorlice-Pogorzelisko), Shonchow (Sękowa–Piękna Zagroda, Piękne podwórze ), i wiele innych.
Kazimierz Wielki, aktami lokacyjnymi, te wsi utrwalał i umacniał. Król, nadawał lokowanym wsiom nazwy polskie. Ale, być może, że w niektórych przypadkach, większościowy element niemiecki, mógł utrwalać nazwy niemieckie, które zwyczajowo, przetrwały do współczesności.
Idąc tym tropem, niemieccy zesłańcy z Krakowa, z wyznania katolicy, mając za przywódcę biskupa Muskatę, mogli na wykarczowanych terenach budować jakieś kościoły. Kościoły te, po pierwszym, odnotowanym przez Kronikarza najeździe Tatarów, zapewne zostały spalone i zrównane z ziemią. Oprócz przybyszów Niemców, na terenach tych uwzględnić należy również ludność miejscową; południowych Słowian, Węgrów, element wołoski…
Założenie drugie.
Zdanie z dokumentu lokacyjnego, K.Wielkiego, wsi Sankowy Las: […]także dla kościoła tamże…możemy interpretować dwojako, a mianowicie:
…Że na terenie nowo lokowanej wsi Sankowy las jakiś kościół (i rektor tego kościoła) istniał w dniu lokacji w roku 1363.
…Że obszar wynoszący 1 (jeden) łan niemiecki, czyli powierzchnia około 24ha dana jest sołtysowi Bulmarowi Niklowi, pod przyszłe założenie kościoła i wyżywienie się rektora, czyli kierującego tym kościołem plebana.
Osobiście, skłaniam się ku drugiemu założeniu, gdyż na podstawie zachowanej kopii dokumentu lokacyjnego wsi na tak zwanym surowym korzeniu, o czym świadczy użyte określenie: in densa silva, przypuszczać można, że karczunek lasu, przy zastosowaniu nawet najszybszej metody, czyli wypalania, i tak wymagał późniejszego karczunku pniaków, porządkowania i niwelacji, pomiarów i innych czynności, aby tereny te nadawały się pod uprawę.
Król, lokując wieś Sankowy Las, zastosował 20 lat tak zwanej wolnizny, czyli zwolnił sołtysa od wszelkich świadczeń i powinności. Taka ulga, obowiązywała tylko wsi nowo lokowane.
A zatem, przewidywano tak długi okres trwania procesu zakładania wsi. W przypadku wsi podgórskich i przygranicznych, okres ten zapewne był dłuższy. Zatem kościół mógł być zbudowany dopiero pod koniec tego 20-30 letniego okresu przygotowawczo-osiedleńczego, gdyż wcześniej nie było tego kościoła, dla kogo budować.
Przy takim założeniu, przypuszczać można, i zapewne tak było, nowo lub ponownie lokowane, w II połowie XIV w., na południowych terenach kasztelani bieckiej wsi; Sękowa, Męciny, Siary, Sokół, w pierwszych dziesiątkach lat swego istnienia, zakładam do około 1500 roku, przynależały do, istniejącej już, pobliskiej parafii Dominikowickiej.
Dominikowice,Wieś, której właścicielami był ród Pieniążków, wywodzący się z rodu Odrowążów z Iwanowic, (Prandota stary, rok 1124), posiadała terytorium o obszarze 2.400ha. Wiele śladów z przeszłości wskazuje na to, że kościół dominikowicki, zlokalizowany był przy drugim (na południe),węźle dawnych dróg, czyli na wzgórku, w pobliżu starej drogi przez Pustki w kierunku Sękowej.
W pracy magisterskiej profesora A.Gieysztora z roku 1936 (Rocznik Heraldyczny), znaleźć możemy następujące informacje:…W Iwanowicach (druga, obok Dominikowic, rodowa- dziedziczna wieś Pieniążków), biskup krakowski Prokop (1293-1295) założył parafię na prośbę dziedzica wsi i uposażył ją w dziesięcinę ze swego stołu…,(w przypisach, powołuje się A.Gieysztor, na kronikarza Długosza, Liber Beneficiorum), …
Owym dziedzicem mógł być Dominik Pieniążek…,(od którego imienia pochodzi nazwa wsi Dominikowice, – patronimiczna), …Rachunki Kolektorki papieskiej z I połowy XIV w., wykazują tu, (w Dominikowicach), parafię w latach 1325-28 opuszczoną, która nie wpłaciła do skarbu Kolektorów swojej daniny w wysokości ośmiu szkojców. Była to więc parafia średniej wielkości.
I dalej pisze A.Gieysztor…W latach 1350 –55 rector ecclesie de Dominicovicze wpłacił swe VIII scotos. Liber beneficiorum, (Długosza), nic poza nazwą nie przynosi o tej parafii. Nasuwa się przypuszczenie, że obie parafie w osadach Pieniążków (Dominikowice, Iwanowice), erygowano jednocześnie, może przez biskupa Prokopa, może na prośbę Dominika (Pieniążka).
I dalej…Przed połową XVI w., parafia dominikowicka zginęła, jej kontynuację upatrywałbym w Kobylance.
Rozszerzając to ostatnie zdanie prof. A.Gieysztora, przybliżyć można, za Kronikarzem, (Długoszem…) wydarzenia w Polsce, które zaszły w latach około 1489 do1501.
[…] A działo się w potężnej, za czasów Kazimierza Jagiellończyka (ojca), a skłóconej, pełnej konfliktów i podupadłej, za czasów jego syna, Jana Olbrachta, Polsce, bardzo źle; od bratobójczej wojny w roku 1490, kiedy to wskutek przemarszu wojsk i potyczek przygranicznych, ucierpiały bardzo pograniczne wsi Podkarpacia, po sromotną klęskę Polaków w Bukowinie, kiedy to za sprawą Wołochów, wyginęła dowodzona przez Jana I Olbrachta, polska szlachta, po dwukrotne, potężne najazdy Tatarów…
Tatarzy dwa razy wpadali do Polski, srodze kraj pustosząc. Uprowadzili też w niewolę przeszło sto tysięcy dorodnej młodzieży, a starców i dzieci, pozabijali. Gdy wezwano szlachtę (czy była jeszcze jakaś?), aby spieszyła na ratunek ojczyzny, trwało niezmiernie długo, nim się zebrała. Tatarzy natomiast uchodzili bezpiecznie z jeńcami i zdobyczą, a za rok lub dwa, znowu wpadali i na nowo pustoszyli biedną krainę. Panowie równocześnie z mniejszą szlachtą myśleli tylko o tę, jakby swoją powagę coraz bardziej rozszerzać, a królewską zcieśniać…
Odnosząc te wydarzenia do terenów parafii dominikowickiej, to wówczas właśnie, wskutek powyżej przytoczonych wydarzeń, kiedy to, wchodzące w jej skład okoliczne wsi, jak również same Dominikowice, zostały po wielokroć plądrowane i doszczętnie palone, ludność młodsza zabierana w niewolę, a dzieci i starcy, którzy nie zdołali schronić się gdzieś w lasach, wymordowani. Tatarzy, w drodze na Kraków, wpadali bowiem, na te tereny, dolinami od strony Sanoka, przez Duklę, Roździele, Dominikowice…
Odnotowane w rozdziale Kalendarium Szkicu… wydarzenie pod datą; rok 1492 o treści : Jan Olbracht uwalnia na lat 3 poddanych ze wsi królewskich, Sankowa i Siary w powiecie bieckim, którzy zostali przez wrogich ludzi spaleni doszczętnie, od wszelkich poborów…(MRPS II.48),
dobitnie potwierdza fakt, spalenia zarówno kościołów jak też wszelkich siedzib ludzkich. Parafia dominikowicka, w skład której, wchodziły (zapewne) również, Sękowa i Siary, przestała po tym właśnie wydarzeniu istnieć.
Potrzeba było wielu lat, około 20 do 30 (a może dłużej), aby na nowo zaludnić te tereny, odbudować siedziby ludzkie. To z przyczyny braku ludności, po roku około1500, dopuszczono do ponownego przenikania na te spustoszone tereny nomadów Wołochów, zakładając wsie i osady, pierwotnie polskie, według nowego prawa, mianowicie wołoskiego.
Wkrótce, około 1520 – 1530 roku, powstało wiele nowych świątyń; kościołów i cerkwi oraz parafii. Między innymi powstały parafie; w Męcinie, w Kobylance, w Libuszy i w Sękowej.
Parafia w Sękowej, mogła powstać około 1540 r., i obejmowała początkowo 2 wsi; Sękową i Siary..
Mogła powstać, to nie znaczy, że powstała. Gdyby istotnie istniała już, jak to zakładają niektórzy, od 1363 roku, (darujmy sobie owo Invocavit, rzekomo z roku 1346, owo wezwanie, pobożne życzenie, jako wyraz wyrwany z jakiegoś, obszerniejszego kontekstu)…
Gdyby istniała tu parafia, byłaby niewątpliwie odnotowana zarówno a aktach Kolektorji papieskiej, w Liber beneficiorum Długosza, jak również w aktach wizytacji biskupich, a przynajmniej w rejestrach poborowych Małopolski. Jest to kolejny mit sękowski, stworzony zapewne przez księdza J. Grądziela (!), lub innych, wcześniejszych proboszczów parafii Sękowskiej.
Również, u S. Kurasia, w Zbiorze dokumentów małopolskich, cz. I, s.131–132, zapis 101 (który to dokument, przytaczam w Źródłach historycznych), nie ma w ogóle mowy o uposażeniu parafii jednym łanem ziemi i ufundowaniu kościoła modrzewiowego. Jest to kolejny przejaw owego Invocavit, czyli, czyjegoś pobożnego życzenia.
W przedłożonym, w dniu 10 maja 1636 r., przez księdza plebana, (wyraz pleban, mieszkaniec plebani, nie jest tożsamy z określeniem proboszcz parafii), z Sękowej, – Andrzeja Rakowicza, (dlaczego to przez niego?) oryginalnym dokumencie króla K. Wielkiego, patencie na założenie, przez Bulmara Nikla, wsi Sankowy Las, czytamy bowiem (tylko jedno zdanie na temat kościoła), …Etiam pro ecclesia ibidem, unum mansum rectori ecclesiae damus et donamus… Czyli, po raz kolejny…Także dla kościoła tamże (dla założenia?), przeznaczamy, dajemy do używania i korzyści przez kierującego kościołem (plebana), jeden łan (niemiecki, czyli ok. 24ha).
Kto zatem, kiedy i gdzie, (w jakim dokumencie), doczytał się o uposażeniu parafii i zbudowaniu kościoła modrzewiowego, przez króla Kazimierza Wielkiego?.
O uposażeniu, powinnościach kolejnych sołtysów, uposażeniu kościoła, zamieszczone będzie w innych rozdziałach tego Szkicu…
Jak już napisano, Historii nie należy tworzyć. Historia dzieje się sama. Należy tylko tę historię, dokładnie i rzetelnie odtwarzać, odczytywać, zarówno z zachowanych gdzieś dokumentów, ale również bezpośrednio, z odciśniętych i zachowanych śladów na ziemi oraz wyłuskiwać z wiarygodnych i logicznych legend.
Lansowana przez niektórych mieszkańców Sękowej legenda, jakoby na tym terenie miały rosnąć super sosny, z olbrzymimi sękami, które do tego stopnia zafascynowały króla Kazimierza Wielkiego, że nadał on nazwę wsi, od tych właśnie sęków; Sankowy Las, nie ma racji bytu, gdyż w tym sęk, że do chwili obecnej nie ma jednoznacznej interpretacji przymiotnika sankowy; czy przymiotnik ten należy odczytywać jako sękowy, czy też przedrostek san nie odnosi się lub nie wynika z innego źródłosłowu, tak jak na przykład, znana rzeka San lub miasto nad tą rzeką położone, zwane Sanok? (Ciekawe hipotezy na ten temat wysuwa ks.Wojciech Michna w swym Pamiętniku, Muzeum Reg. PTTK w Gorlicach).
Reasumując. Król Kazimierz Wielki, zakładając w roku 1363 wieś Sankowy Las w ziemi bieckiej i wydzielając, z 40–łanowego sołectwa, pierwszego lokatora i sołtysa wsi, Nikla, zwanego Bulmar, (a nie Nikla syna Bulmara, jak to tłumaczą niektórzy), jeden łan niemiecki (około 24ha), nie ufundował kościoła modrzewiowego i nie spowodował erygowania parafii, z tej prostej przyczyny, gdyż ecclesia – kościół, znaczy zgromadzenie ludu i miejsce gdzie lud się gromadzi.
W nowo lokowanej wsi, w środku olbrzymiego wówczas lasu, ani nie było dostatecznej liczby mieszkańców, ani też odpowiedniego miejsca, gdzie by kościół można było zbudować. A skoro nie było jeszcze kościoła – budowli, nie mogło być również parafii.
Natomiast, nie ulega żadnej kwestii, że król Kazimierz Wielki, dał potencjalną możliwość zbudowania tu kościoła i utrzymania się kierownika tegoż kościoła – plebana. O utworzeniu w Sękowej parafii, Kazimierz Wielki nie mógł nawet wspomnieć, gdyż mimo swej wielkości, nie mógł, naonczas, przewidzieć, jak, nowo lokowana wieś będzie się rozwijać i czy za rok, lub dwa, nie zostanie spalona lub zrównana z ziemią, przez Tatarów, Węgrów, Czechów, Rusinów, Wołochów czy też mieszankę tychże, – beskidników zasilanych zbiegłymi osadnikami z nowo lokowanych wsi polskich, i czy nie zajdzie potrzeba jej relokacji, tak jak to miało miejsce w sąsiedniej wsi,-Siarach.
Pierwszy kościół, po roku 1500 rzymsko–katolicki, wszystko na to wskazuje, mógł być istotnie zbudowany na płaskowyżu, na pograniczu Siar i Sękowej, przy dawnej (nie jedynej), drodze do Węgier, na skraju przysiółka (późniejsza nazwa) Puste pole, na kościeńcu, czyli prastarym cmentarzu, który od zarania, tam się znajdował, stąd m.in., owo Puste pole.
Sękowski przysiółek Koźleniec sąsiadujący z kościeńcem–cmentarzem od tegoż kościeńca wziął swoją nazwę. (Już na wstępie spieszę poinformować, a starszym mieszkańcom Siar i Sękowej przypomnieć, że na skraju Pustego lasu, oczywiście, aktualnie ukryte pośród drzew, znajdują się, co najmniej, dwa cmentarze, ale o tym fakcie nieco później).
Legenda–prawdziwa, że pierwotnie, kościół Sękowsko–Siarski, był zbudowany na (Koźleńcu),… Kościeńcu – cmentarzu, jest ze wszech miar wiarygodna. […] Dodać też należy, że kiedyś kościoły budowano wyłącznie na cmentarzach, lub cmentarzyskach. (Ks. Jan Wilk. Z dziejów cmentarzy przy kościelnych, Przewodnik po cmentarzu Gorlice s. 23).
Tak więc, wokół każdego kościoła, w Średniowieczu, był cmentarz. Zmarłych parafian grzebano na terenach okalających kościół. Wynika stąd prawdopodobieństwo, że zarówno cmentarze jak też kościoły, szczególnie na terenach wiejskich, zakładano i budowano na wzniesieniach, poza obszarem zamieszkanym, z dala od rzek i potoków, w miejscach oddalonych, ale dostępnych.
Przez dziesiątki, a czasem setki lat, zwłoki grzebano jedne nad drugimi, na tym samym terenie przykościelnym (nie było żadnych przepisów regulujących grzebalnictwo). Z czasem, wystające z ziemi kości i szczątki ludzkie, stwarzały utrudnione dojście do budynku kościoła. Zaczęto więc, budować w obrębie cmentarza, tak zwane kostnice, pomieszczenia, gdzie składano, przepłukane wcześniej kości, aby zrobić miejsce, na następne pochówki.Taki stan polskich cmentarzy na terenach Małopolski, czyli późniejszej Galicji, trwał do czasów rozbiorowych.
Rząd Austriacki, uporządkował tę kwestię zaraz na początku zaborów (do sprawy tej powrócimy w podrozdziale Cmentarze.).
Powracając do tematu kościół.
Wszystko zaczęło się od owych legendarnych diabłów, które, …w ciągu jednej nocy przeniosły zbudowany na Koźleńcu, czyli K o ś c i e ń c u – cmentarzu, kościół, w zupełnie inne miejsce niż to, gdzie pierwotnie był zbudowany.
A pierwotnie, czyli do około 1500 r. był jedyny kościół, rzymsko–katolicki, później będący jednocześnie kościołem parafialnym, zbudowany również na…k o ś c i e ń c u, w Dominikowicach, w posiadłości Dominika Pieniążka, którego krewny, protoplasta – Odrowąż Iwon, biskup krakowski, założył w Krakowie, zakon Dominikanów.
(A.Gieysztor Dwa dokumenty Kazimierza Wielkiego…,Rocznik Heraldyczny 1936 r., Kraków).
Parafia dominikowicka, obejmowała swoim zasięgiem, również wsi Sękową i Siary.
Tymi legendarnymi diabłami, byli bezsprzecznie Tatarzy, którzy po wielokroć palili całe wsie Małopolski. Ale nie tylko oni. …Jakoś niedługo potem (po układzie Preszowskim w 1474 r.), nękała Podkarpacie ciężka zaraza, a w 1498 r., napad Turków, Wołochów i Tatarów, spustoszył południową Małopolskę po Pilzno. (Krystyna Pieradzka Na szlakach Łemkowszczyzny).
Dominikowicki, niewątpliwie drewniany,(możliwe, że modrzewiowy), kościół, wokół którego był kościeniec, czyli cmentarz, spalony w ciągu jednej nocy lub jednego dnia, przestał istnieć. Po tym wydarzeniu, przestała istnieć również parafia dominikowicka.
Wsi Sękowa i Siary, gdy otrząsnęły się i odbudowały po spaleniu przez diabły–Tatarów, Turków i Wołochów, gdy sołtysi zasadzili pustki po kmieciach i zagrodnikach, doszli do wniosku, że należy zbudować własny kościół. Zgodnie z ówczesną tradycją, i zaleceniami władz kościelnych, nową budowlę kościelną, należało zlokalizować na czynnym, bądź dawnym kościeńcu–cmentarzu.
Takie miejsce, dostępne zarówno z Siar, jak też z Sękowej, znajdowało się na pograniczu tych dwu wsi. Znajdował się tam dawny cmentarz lub nawet dwa, przylegające do siebie cmentarze, które służyły, od początków lokacji Sękowej i Siar, a w przypadku tej ostatniej wsi, zapewne jeszcze wcześniej.
Jak wiadomo do dzisiaj, cmentarz to miejsce osobliwe. Tam obowiązują inne prawa. Do niedawna, było to miejsce azylu, gdzie mogli nawet schronić się przestępcy. Tam byli względnie bezpieczni. Wokół cmentarza tworzyła się pusta strefa, zarezerwowana tylko dla duchów. Również nie uprawiano pól położonych wokół cmentarzy. Tak powstał (mógł powstać), z czasem, przysiółek Sękowsko –Siarski zwany Puste pole, a wkrótce, gdy porosło to pole drzewami, również Pusty las.
Przysiółek ten, jako kapsuła czasu mógł przechować w swej nazwie, tragiczne wydarzenia z przeszłości, czyli spustoszenie wsi przez Tatarów, i inne nacje, o czym już napisano.
(Takie zdanie o tym przysiółku, podziela również Józef Barut w swej wspaniałej książce G o r l i c e).
Przyszła pora, aby udokumentować nazwę k o ś c i e n i e c– k o ź l e n i e c. Na mapie austriackiej, Theil des Pilsner Krecis z lat 1775 do 1783, (oryginał w Wiedniu, kopia w Pracowni Słownika Historyczno-Geograficznego PAN w Krakowie), arkusz nr 68 (powiat biecki), sporządzonej przed przebudową dróg Małopolski, z której kopię, znajdzie czytelnik w rozdziale Źródła historyczne Szkicu…, w pobliżu drugiego węzła dawnych dróg; do Dominikowic, Sękowej, Sokoła-Gorlic, jest miejsce nazwane na przywołanej mapie; – kosteniec. (Mapę sporządzali geodeci Austriaccy).
Pod napisem kosteniec, pod literami s t, są umieszczone litery- l e. Domniemywać można, że już wówczas, podczas sporządzania mapy, czyli w około 250 lat po spaleniu kościoła w Dominikowicach, który stał na tym kościeńcu czyli cmentarzu lub w jego bezpośredniej bliskości, wydarzenia te już się w pamięci ludzkiej zatarły na tyle, że jedni (obecni przy zdejmowaniu mapy) znali to miejsce jako kościeniec, a inni jako koźleniec, gdyż kojarzyło się to miejsce, z pasącymi się tam kozłami saren, jeleni, kóz, a nie z dawnym cmentarzem, (tak, jak aktualnie, sękowski przysiółek koźleniec).
Sporządzający mapę geodeci austriaccy, tak zwaną metodą łańcuszkowo–stolikową, rysowali na mapie i zapisywali to, co rzeczywiście w danym miejscu zastali, z uwzględnieniem nazewnictwa miejscowego. Stąd, te dwie nazwy miejsca: kościeniec i dopisek pod spodem l e, który daje możliwość dwojakiej interpretacji.
Natomiast w miejscu, gdzie współcześnie, określa się przysiółek Sękowski jako Koźleniec, w latach sporządzania mapy, czyli 1775–1783, takiej nazwy tam nie odnotowano, gdyż kościeńca–cmentarza w istocie tam (w tym miejscu), nie było.
Był on natomiast powyżej, na Pustym polu, które na przytaczanej mapie, widnieje jako nieomal biała plama. Narysowano tam węzeł dwu dróg, rozdzielających się od północy, na dwoje; do Sękowej i Siar, a w kierunku południowym, w górę, jako jedna droga pod Rychwałdzką górę.
Ponieważ jest to mapa szczególnie dróg, a droga przez Puste pole, nie miała być przebudowywana (wręcz zaniechana), nie było potrzeby zaznaczenia obiektów, przy tej drodze napotkanych, (tak jak to miało miejsce w przypadku Dominikowic). Stąd, nie odnotowano kościeńca na Pustym polu. Ale ten kościeniec, tam właśnie, bez żadnej wątpliwości się znajdował, co będzie udowodnione nieco dalej.
Po upadku, zaniku, parafii w Dominikowicach, około 15oo roku, zbudowano na terenie cmentarza – kościeńca, na Pustym polu, na pograniczu Sękowsko–Siarskim, nowy kościół, który z czasem, stał się kościołem parafialnym.
Wokół tego kościoła, nadal dokonywano pochówków zmarłych parafian. Bowiem obydwie nazwy, kościeniec i kościół, w onomastyce polskiej, mają wspólny źródłosłów, a mianowicie: kość, kości. Można by tak rzecz ująć, że kościół–budowla, jest szkieletem wiary, który tę wiarę podtrzymuje i umacnia, tak jak szkielet kostny, podtrzymuje i umacnia ciało żywego człowieka.
I tak, powstała pierwsza Sękowsko–Siarska, prawdziwa legenda, o przeniesieniu, w ciągu jednej nocy, przez diabły, kościoła zbudowanego na Koźleńcu – Kościelcu, na nowe miejsce.
Legendę tę, usłyszał autor Szkicu…(po raz pierwszy), na lekcjach religii pod sobotami starego drewnianego kościoła w Sękowej w latach 1958–59 XX w., opowiedzianą w wersji obiegowej, przez ks. kanonika Juliusza Suchego, proboszcza parafii Sękowa.
Najprawdopodobniej, parafię Sękowską erygowano pomiędzy latami:1522, gdyż taką datę nosi zachowana do dzisiaj chrzcielnica, – a… Natomiast na dzwonie z tego kościoła, była data 1540 r.
Druga prawdziwa legenda, czyli drugie przeniesienie kościoła, z Koźleńca–kościeńca, tym razem już Sękowsko–Siarskiego, na miejsce, gdzie do chwili obecnej się znajduje, mogło się wydarzyć, pomiędzy 1600, a 1660 rokiem, kiedy to miały miejsce, różne krwawe wydarzenia na całym południowo–wschodnim pograniczu Małopolski.
…Wiek XVI, upłynął względnie spokojnie,za to w następnym stuleciu spokojna ludność po wioskach miała przeżywać wszelakiego rodzaju udręczenia wojenne…uniwersały królewskie do starostów, aby drogi i przejścia kazywali zarąbywać, jak w 1608 r., z powodu zamieszek pogranicznych.
…Nowy rozkaz zarąbywania wszystkich ścieżek i dróg do Węgier, Siedmiogrodu i Wołoch i nieprzepuszczania nikogo wydany był 16 czerwca 1618 roku, ato…
…pod nieszczęsne wtargnięcie przeszłe Tatarzyna. …z tej tam strony gromady wielkie łotrostwa wpadały i zarówno… jeżeli nie gorzej plądrowali…> W roku następnym szli przez Podgórze Liusowszcycy…Bitni byli i odważni do szaleństwa, ale kraj łupili ile się dało; swój zarówno jak i nieprzyjacielski. …W 1619, idąc na pomoc cesarzowi… Przyjechali na Podgórze… po wszystkich wsiach, również królewskich, wielkie szkody czynili, i dworom szlacheckim się dostało. Takie zamieszki, trwały do 1622 roku. (Krystyna Pieradzka Na szlakach Łemkowszczyzny).
W roku 1649 odnotowano epizod słynnej akcji odwetowej beskidników, którzy za zabicie swego herszta, Haraszczaka, w liczbie 50, rabowali i palili dwory. Również odnotowano wówczas, że wataha zbójecka, dowodzona przez niejakiego Wasyla Bajorza lub Bajusa z Leszczyn, obrabowała i być może spaliła dwór Marcina Olszowskiego w Siarach. (Roman J.Dziubani, nauczyciel i radny w Gorlicach)
Kolejny przyczynek, do przechowania w pamięci przenoszenia kościoła, przez diabły, z Koźleńca-kościeńca w inne miejsce, mogły spowodować wojska księcia Siedmiogrodu, Jerzego Rakoczego, które sprzymierzone ze Szwedami, wkroczyły na tereny Małopolski, wymordowały połowę ludności Gorlic, paląc wszystkie drewniane zabudowania. (Szczęsny Morawski, Wrocław Ossolineum).
Czy przechodząc przez wsi Sękową i Siary, niewątpliwie obok kościoła na Pustym polu, mogły mieć jakiś specjalny powód, aby ten kościół oszczędzić?
Ale, Życie, jest diabła warte, jeżeli nie jest uparte (śpiewał bard i poeta, Stachura). Kościół, już parafialny, zbudowano wkrótce od nowa. Stało się to prawdopodobnie, około 1700 roku. Zbudowany został po raz drugi, na terenie parafii Sękowskiej, tym razem w innym miejscu, chociaż na upartego, miejsce to było przedłużeniem owego przysiółka, zwanego przez miejscowych, Koźleńcem.
Był to wówczas, lekko wznoszący się w kierunku południowym płaskowyż, położony w widłach dwu rzek; Sękówki i potoku Siara, które wówczas, w tym miejscu, płynęły w znacznym od siebie oddaleniu, ale w jakiś sposób, mogły ten kościół chronić od bezpośredniego działania wrogów.
Rzeka Sękówka, jak na to wskazuje ślad dawnego koryta, płynęła po przeciwnej stronie, w stosunku do stanu dzisiejszego, mianowicie, od strony ołtarza głównego, ale w oddaleniu od bryły kościoła, o co najmniej, 150 mb.
Natomiast potok Siara, płynął tuż pod wysokim nadbrzeżem, gdzie obecnie stoi Dom ludowy, a poniżej swego biegu, tuż pod skalistym nadbrzeżem, gdzie od dawna były Siarskie dwory.
Miejsce, gdzie aktualnie stoi drewniany kościół, było w owym czasie miejscem optymalnym, chroniącym kościół od ewentualnych najeźdźców; od wschodu i częściowo od północy, przez rzekę Sękówkę. Od zachodu, przez duży potok Siara i wznoszące się znacznie przedgórzeWierzchowiny. Od południa, przez znaczne wzniesienie podwzgórza, nazwijmy go według lokalnej nazwy, Koźleńcem, wznoszącym się w kierunku południowym, przysiółkiem Puste pole, aż do szczytu Rychwałdzkiej góry (Obocza).
Jednocześnie, kościół był dostępny i osiągalny dla mieszkańców parafii Sękowskiej. Ale cmentarze, zarówno parafialny, dawny przykościelny, jak też nadzwyczajny – po pomorowy, jak wówczas określano liczne i permanentne epidemie i pandemie – (choleryczny), pozostały na skraju Pustego pola pod lasem do roku około 1814.
Dojście, czy dojazdy, do tych cmentarzy, nie były specjalnie utrudnione. Była wówczas, bezpośrednia droga, idąca obok nowo zbudowanego kościoła, pod (obok) wzniesienia, zwanego współcześnie, Koźleniec, postępująca w miarę łagodnym podejściem na skraj Pustego pola. Odległość od kościoła do cmentarzy wynosiła niewiele ponad (lub około), jeden kilometr.
Nie było potrzeby, przekraczania wówczas żadnej z rzek. Niektóre jednak pochówki, zwłaszcza zmarłych o znaczącym prestiżu społecznym, miały miejsce w obrębie kościoła lub na jego terenie (pod wieżą–dzwonnicą, pod sobotami, itp.).
Trzecie przeniesienie kościoła (lub materiału na kościół) przez legendarne diabły, z Koźleńca– kościeńca, nastąpiło już po kataklizmie żywiołu wodnego, który miał miejsce w okresie, pomiędzy, około 1720 r., a 1783 r.
Wtedy to, wskutek strasznej powodzi, rozszalałe wody dzikiej Sękówki, (tak była nazywana), i nie mniej dzikiego potoku Siara, zmieniły swoje koryta! Sękówka, przeorała i przeniosła swoje koryto w miejsce, gdzie aktualnie płynie, a tym samym, odcinając kościół od Koźleńca – przysiółka, i Kościeńca – cmentarza.
Podczas tej powodzi, zapewne, bryła-substancja kościoła została mocno nadwyrężona lub nawet, został ten kościół przez wody, rozebrany doszczętnie, a jego drewniane elementy porozrzucane gdzieś w pobliżu miejsca gdzie aktualnie stoi.
To ostatnie wydarzenie, było zasadniczym mottem, wokół którego nawarstwiały się wszystkie wydarzenia z przeszłości tego pięknego, i zabytkowego tradycją, drewnianego kościoła.
Tak to, powstała niewątpliwie, cała legenda zapamiętana i przekazywana, z pokolenia na pokolenie, o Sękowsko – Siarskim drewnianym kościele, który budowany na Koźleńcu –kościeńcu, za dopustem Bożym , trzykrotnie przenoszony był,, z tego Koźleńca – kościeńca w miejsce, gdzie aktualnie się znajduje, a gdzie ze względu na bezpośrednie zagrożenie żywiołem wodnym, nie powinien się przecież znajdować.
Dodać jeszcze należy, że podczas tamtej powodzi, potok Siara również zmienił swoje koryto i zbliżył się do kościoła, na niebezpieczną odległość. Wpada on aktualnie do Sękówki, na wprost wejścia głównego do tego kościoła.
Zniszczony powodzią kościół znów odbudowano, sugerując się zapewne wolą Siły wyższej, aby stał w tym samym właśnie miejscu. Postąpiono wręcz nierozsądnie, narażając tę, wątłą i kruchą drewnianą budowlę, na liczne ataki kolejnych żywiołów; wodę, ogień i wojny.
Żywioł wodny, spowodował odcięcie bezpośredniej drogi z kościoła na cmentarze, pozostałe w przysiółku Puste pole. Trzeba było teraz nakładać drogi i przechodzić przez dwie rzeki, aby przedostać się do cmentarzy; parafialnego i po epidemicznego. Zatem, gdy dojście do cmentarzy było z powodu, np. intensywnych opadów, dodatkowo utrudnione, zaczęto starym obyczajem, dokonywać pochówków również przy kościele, lub w jego obrębie. Zaszczyt ten, spotykał szczególnie dobrodziejów parafii; właścicieli Sękowej i Siar, oraz niektórych księży.
W okresie porozbiorowym, w roku 1784, edyktem cesarskim cesarza Austrii Józefa II, ze względów sanitarnych i estetycznych, zabroniono pochówków przykościelnych i nakazano wydzielenie odludnych, acz dostępnych miejsc, na założenie nowych cmentarzy. W parafi sękowskiej, takie odludne wówczas miejsce, już istniało właśnie na Pustym polu, ale dojście czy dojazd z trumną, były nadmiernie utrudnione.
Te czynniki terenowe, oraz pewne zdarzenie podczas pogrzebu, zawarzyły na decyzji, aby wyszukać stosowne miejsce i urządzić cmentarz parafialny nowy.
Założenie nowego cmentarza parafialnego, na kmiecym polu w Sękowej, nastąpiło, według zapisów w Księgach zgonów, w roku 1814, tuż, po wojnie napoleońskiej 1812/1813 r., z Rosją.We wszystkich księgach parafialnych w Sękowej, rok 1813 odnotowano jako: Annus military (rok wojny). Wojna napoleońska, mimo udziału w niej Legionów polskich, przyniosła nam Polakom, tylko kolejne epidemie. Znów zapełniły się cmentarze.
Tymczasem, pozostawmy prawdziwe legendy i spróbujmy ustalić i uściślić bezoporne fakty oparte na zachowanych gdzieś, wiarygodnych zapisach. I, tak.
W latach 1325 –1328 istniała już parafia w Dominikowicach.(A.Gieysztor).
W roku 1326 miała powstać pierwsza parafia w Bieczu (ks.Wojciech Michna Pamiętnik Muzeum PTTK Gorlice).
Trudno się zatem zgodzić, ze zdaniem zawartym w pracy magisterskiej Mariusza Romanowskiego (Zabytkowy kościół…w Sękowej, Rzeszów 2005 r.), a mianowicie […] podobnie mogło być w Sękowej. Parafia Sękowa, erygowana jako jedna z pierwszych w tym regionie (przypis 70), gdyż w tej samej pracy (s.13), w kolejnym zdaniu czytamy: spisy świętopietrza nie wymieniają tej parafii (przypis 71),…również brak wzmianek o niej w Liber beneficiorum Dioecensis Cracoviensis Jana Długosza, chociaż należała do tej diecezji.
Skoro, w przytaczanych dokumentach parafii w Sękowej nie odnotowano, widocznie jeszcze jej nie było. Dalej w przytaczanej pracy czytamy:…W 1448 r. parafia Sękowa znajdowała się w nowo utworzonym dekanacie bieckim, w archidiakonacie sądeckim (przypis 72),…zaś na początku XVIII w., w archidiakonacie wojnickim, przypis 73).
Przypuszczam, że wymieniona data, odnosi się jeszcze do parafii Dominikowickiej, w której skład, wchodziły również wsi Sękowa i Siary. Ale nie można wykluczyć, że ówczesne władze kościelne postąpiły odwrotnie; najpierw erygowały parafię, nadając tej parafii proboszcza, który zajął się budową kościoła parafialnego. Wszak taka możliwość we wsi Sękowa była. Instytucja kościelna posiadała tam, jeden łan niemiecki ziemi.(około 24ha). Jednak, dokumenty historyczne w tej sprawie milczą.
Pierwsze odnotowane wzmianki dotyczące parafii w Sękowej, mogące wytyczyć rzetelną drogę poszukiwań dla dociekliwych, znaleziono w kartotece – kalendarium udostępnionej autorowi Szkicu… przez prof. Sikorę z Prac. Słown. Hist.- Geogr.. PAN, w Krakowie; zapis źródeł, a mianowicie:
Pod datą rok 1529 odnotowano:
Sękowa. Sądecki klucz biskupi. Dziesięcina pieniężna należy do biskupa krakowskiego ( Liber Retaxationum, s.21, w Krakowie, prymas Jan Łaski. Sz.M.).
Sękowa. P a r a f i a pobiera dziesięcinę pieniężną od sołtysów w Sękowej i w Siarach, czynsz od kmieci w Siarach, meszne w Sękowej i w Siarach, mensalia od chałupników w Sękowej. (Liber Retaxationum, s. 94v.)
Należy przybliżyć znaczenie niektórych pobieranych przez Kościół świadczeń:
– mensalia, (od mensa łać. Stół) = stół ołtarzowy – świadczenia kleru parafialnego, na
utrzymanie biskupa, lub świadczenia ludności wsi, na rzecz księdza –
plebana,
– meszne, – (od niem. messe, ang. mess, st. franc. mes) = potrawa, łać. Missa =
przysłane,(z kuchni). Ale również od mesz; ang. Mash = pasza dla
koni,drobiu, etc. (Słownik Wyrazów Obcych PWN).
Z powyższej zapiski wynika, że w roku 1529, we wsi Sękowa była już parafia, w której skład wchodziły dwie wsi: Sękowa i Siary. Skoro jest parafia, to kościół, albo zbudowano jednocześnie z założeniem parafii, albo prawdopodobnie, nieco wcześniej.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa domniemywać można, że zbudowanie kościoła i erygowanie parafii w Sękowej, nastąpiło za czasów króla Zygmunta I zwanego Starym, którego lata panowania w Polsce, przypadają na 1506 do 1548 r.
Wiadomo, że Zygmunt I Stary miał brata, Fryderyka Jagiellończyka, który był prymasem Polski do 1503 r. Zygmunt I również był człowiekiem pobożnym. Dlatego, kiedy to w roku 1517 doszło w Witenberdze do słynnego wystąpienia profesora Uniwersytetu Witenberdzkiego, Marcina Lutra, który z ambony kościoła, księcia elektora saskiego, rozpoczął dysputę na temat nadużyć w kościele rzymskim, a w roku 1520 doszło do publicznego spalenia, potępiającej nauki Lutra bulli papieskiej, a luteranizm, jako nowy kierunek i ruch myśli katolickiej, rozpoczął swój pochód przez Europę, wierny tradycji rzymskiej, ale również z przyczyn politycznych, religijny król, Zygmunt I Stary, wydaje swój edykt przeciw luteranizmowi.
W ślad za tym edyktem, (który w Polsce nie był nazbyt egzekwowany), mogły iść czyny manifestacyjne, w formie erygowania przez biskupów, – kościołów i parafii. W Krakowie, sprawował wówczas swój urząd, arcybiskup Gamrat znany z mecenatu.
Można więc domniemywać, że kościół i parafia w Sękowej erygowane zostały, w tym właśnie okresie. Dobrze zachowana, wyryta na kamiennej chrzcielnicy starego kościoła w Sękowej, data 1522 r., może stanowić wiarygodną datę, zbudowania tej drewnianej świątyni, po wielokroć później niszczonej żywiołami i przebudowywanej.
Pierwszym patronem Sękowsko – Siarskiego kościoła, zbudowanego na Pustym polu obok starej drogi na Węgry, był prawdopodobnie św. Mikołaj, – patron podróżnych. Kolejni patroni (do chwili obecnej), to święci apostołowie; Filip i Jakub, – wędrowcy, jak ich określają. Mogą oni nawiązywać do dwóch świętych z przeszłości chrześcijaństwa w Europie, mianowicie do Cyryla i Metodego, ale również, do owego tajemniczego miejsca kultu Bożego w Siarach i równie tajemniczych postaci Polski Piastów, mianowicie Lelum – Polelum.
Kolejne budowy, lub przebudowy kościoła, przynosiły kolejnych patronów: św. Annę i N.M.P., której ostatecznie powierzono opiekę nad tym umęczonym kościołem.
Czy, zbudowany na kościeńcu na Pustym polu drewniany kościół, posiadał odrębną dzwonnicę, stojącą obok bryły kościoła, czy też była to wieża dobudowana do kościoła, jak jest współcześnie, trudno ustalić dzisiaj, ale nie ulega kwestii, że kościół ten posiadał dzwon, który przetrwał wszystkie kataklizmy oddziaływujące na ten kościół i dotrwał do…I światowej wojny. Dokładny opis tego dzwonu znajduje się u S.Tomkowicza Powiat gorlicki, […] pochodzi, z 1540 r.…ozdabiała go płaskorzeźba Chrystusa na krzyżu oraz łacińska inskrypcja: DEUS FORTIS IMMORTALIS MISERERE NOBIS.
W wolnym przekładzie na j. polski, otrzymałem następującą nagrodę: BÓG (jest) MOCNY NIEŚMIERTELNY (wieczny) LITOŚCIWY (miłosierny) SZLACHETNY.
Jeszcze jeden wiarygodny dokument potwierdza przybliżoną datę zbudowania kościoła, w Sękowej-Siarach, a mianowicie: Krajowego Urzędu Konserwatorskiego w Krakowie, oznakowany liczbą 789 z roku 1916, skierowany do rzymsko – katolickiego Urzędu parafialnego w Sękowej.
W piśmie tym, Wojewódzki Konserwator Zabytków, informuje, że dzwon ze starego kościoła w Sękowej […] pochodzi z roku 1540, a nie, z roku 1740 jak mylnie odczytano…Informuje dalej, że podjął stosowne kroki w celu odzyskania tego, zarekwirowanego przez Austriaków, zabytkowego dzwonu.
Dzwon, na krótko odzyskano. O dzwonie tym, ks. kanonik Juliusz Suchy, proboszcz parafii Sękowa, mówił, że … jest to Mały Zygmunt. I w pełni miał rację.
Powracając do dokumentów faktograficznych dotyczących kościoła, parafii i cmentarzy w Sękowej.
W Archiwum kapitulnym miasta Krakowa (Pałac biskupi), znajdują się nieliczne akta wizytacji biskupich Dekanatu w Bieczu i okresowych wizytacji poszczególnych parafii wchodzących w skład tego Dekanatu.
Podaję sygnatury tych dokumentów, dla dociekliwych pasjonatów historii parafii Sękowskiej, które osobiście przeglądałem, poszukując zapisów dotyczących erygowania kościoła i parafii.
Nr mikrofilmu | Biecz,
Sygnatura akt |
Lata wizytacji, rok utworzenia akt | U w a g i |
457 | 1 | 1565 – 1570 | przeglądano |
488 | 2 | 1595 – 1596 | przeglądano |
460 | 4 | 1595 | przeglądano |
463 | 9 | – | przeglądano |
161 | 21 | 1602 | nie przegl. |
166 | 26 | 1608 | nie przegl. |
174 | 37 | 1618 | nie przegl. |
176 | 39 | 1618 (213-267) | nie przegl. |
196 | 65 | 1595 – comped. | przeglądano |
47 | 49 | 1767 | nie przegl. |
Ze względu na procedury dostępu, mnogość zainteresowanych, szczupłość pomieszczenia czytelni i ograniczony czas udostępniania, przy konieczności dojazdów do Krakowa, zdołał autor Szkicu… przejrzeć i sporządzić kwerendy, jedynie z najstarszych zachowanych dokumentów.
Poszukiwania, ukierunkowane były na daty: budowy kościoła i założenia parafii. Ale, żaden z przeglądanych dokumentów tych dat nie zawierał.
Nie znaleziono również nazwisk: fundatorów kościoła, dokonujących konsekracji, aktualnych sołtysów wsi.
Adnotacja dotycząca parafii w Sękowej znajduje się w Regestrum eccleSiarum Parochialis In Decanatibus Biecz Anno 1596.
Notka dotycząca parafii Sękowa rozpoczyna się zwrotem: Ecclesia parachialis cignea U.S: Filipa et Jakuba Plenum sub Nubio consecrata aunicefaram (?) in dedicationis cellebrata tysis patronata S.R.M…
Dalej, następuje szczegółowy opis wyglądu i wyposażenia wnętrza kościoła (odsyłam do pracy magisterskiej Mariana Romanowskiego: Zabytkowy Kościół…w Sękowej, Rzeszów 2005 r., (kopia w posiadaniu archiwum parafialnego w Sekowej).
Na koniec notki (Biecz 1596), znaleziono imię i nazwisko księdza plebana w Sękowej, a mianowicie: ks. Mikołaj Czapliczy (rodem) z Ciężkowic. W notce m.in. zapisano, że kierujący kościołem czerpie korzyści z jednego łanu kmiecego na terenie Sękowej, tak jak to było określone w dokumencie lokacyjnym.
Określa lokalizację (kościoła?) domu – plebani (?); na środku (przydzielonego łanu?). Pobiera mensalia ze wsi Sękowa i Siary w ilości 20 miar (?) od wierzących. Natomiast nie pobiera (nie otrzymuje) dziesięciny ze wsi Siary. Potrzebny jest pomocnik – kleryk oraz uregulowanie – rozwiązanie (zapewne kwestii wsi Siary) od zaraz. Streszczenie tych zaszłości znajduje się również w Compedium z 1595 r.
Dla informacji zainteresowanych… Adnotacja tej wizytacji przynosi również informacje o najbliższych sąsiadach parafii Sękowskiej; wchodzącej w jej skład wsi Siary, a mianowicie:
Wieś Szymbark. Parafia (w roku 1595/96) pod wezwaniem św. Alberta (Wojciecha), patronat – mecenat: Mikołaj Gładysz. Posługa kapłańska ks. Marcin Ziemiański (lub Ziemiński rodem), z Bochni. W skład parafii wchodzą wsi: Szymbark, Bystra.
Miasto Gorlice. Patronat–mecenat: Klemens Pieniążek. Pleban, ks. Serafin (albo Harefin?) Augustyn. W skład parafii wchodzą: Gorlice, Ropica (polska), Stróżówka.
Od roku 1597 do…(?) wizytatorem był, kardynał Jerzy Radziwiłł.
Pierwszy, odnotowany w dokumentach, kapłan parafii Sękowa uczciwy pleban ks. Mikołaj Czapliczy (rodem) z Ciężkowic, zawiera w roku 1603, dnia 12 grudnia, ugodę z gromadami: siarską i sękowską na czas odbierania, przez poborcę podatkowego, królewskiego podatku. Ksiądz Mikołaj Czapliczy, zobowiązuje się uiszczać ten podatek w wysokości po 24 grosze od każdej wsi. Ugoda ma obowiązywać do czasu, […] aby tak stało poky tych gromad obudwu staie…
Jest to zapewne pożyczka, którą mieszkańcy tych wsi zobowiązani będą spłacić. Ale nie można wykluczy, że na księży plebanów parafii Sękowa, ktoś (?) nałożył taki obowiązek, gdyż użytkowali oni jeden łan kmiecy, czyli około 24ha ziemi, na której obsadzili tak zwanego kmiecia kościelnego który przysparzał plebani niezły dochód.
Przy zawieraniu ugody obecni byli, oprócz kompletnych ław wójtowskich; Siarskiej i Sękowskiej, ludności obydwu gromad, mieszczanin Wawrzyniec Fernul z Gorlic, Błażej Kamyk generał Gorlicki, ks. Mikołaj Czapliczy, oraz…ego etiam sui, Stanisław Zabłowicz, rector Sękowiensis. (Ja, Stanisław Zabłowicz czasowo kierownik Sękowski).Określający się jako rektor, mógł być owym obiecanym przez biskupa wikarym, a jednocześnie pisarczykiem gromadzkim i kościelnym. ( Źródło: Księga gromadzka wsi Siary, zapis nr 7096/33, rozdział: Siarski sąd wójtowski, Szkicu…).
Kolejnym, odnotowanym w dokumentach źródłowych plebanem – proboszczem parafii Sękowa, był w latach (około) 1632 do1650 ks. Andrzej Rakowicz. Wszystko wskazuje na to, że ks. Andrzej Rakowicz, nie tylko, że nie honorował wieczystej umowy swego poprzednika, uczciwego ks. M. Czapliczego, ale poszedł dalej na skróty, usiłując, pod czasową nieobecność prawowitego sołtysa (lub sołtysów) wsi królewskich: Sękowa i Siary ( zapewne uczestniczyli w jakiejś kampani króla lub z innych powodów nieobecni), przejąć, co mu się zapewne udało, najpierw jednołanowe pastwisko gromadzkie, gromady Sękowa, a następnie dochody z całych wsi Sękowa i Siary.
Dokonał tego bezprawnego czynu (stopniowo), poprzez interpolację w oryginale dokumentu Kazimierza Wielkiego, wyrazu, a raczej skrótu wyrazu <eccl>(ecclesia), pomiędzy wyrazami,…jeden łan (eccl) dla założenia pastwiska wiejskiego i pasterza gromadzkiego (pastucha). Założył zapewne, że nie zostanie odkryta różnica pomiędzy pastuchem zwierząt; koni, bydła, trzody, a pasterzem owieczek Bożych.
Dokument ten, zamieszczony w rozdziale Sąsiedzi, został oblatowany przez ks. A.Rakowicza, w roku 1636, w księgach Castrensia Biecensia, tom 178, s.1049 –1051. Widocznie ten zamysł się powiódł, gdyż w tym samym roku, ksiądz A. Rakowicz, przedkłada w Sądzie grodzkim w Bieczu, kompilację z dwóch dokumentów, oryginalnych patentów wsi Sękowa i Siary, z których chciał utworzyć jedną wielką wieś.
Zamiar ten, ks. Andrzeja Rakowicza, chociaż falsyfikat został w księgach Grodzkich Bieckich, tom 178, zapisany na stronach 1497-1499, to jednak, na dłuższą metę się nie powiódł. A właściwie, powiódł się w połowie, mianowicie, tylko w stosunku do wsi Sękowa. Świadczy o tym, zachowana strona – karta C oblatu, odpowiednik księgi wieczystej, na której znajduje się następujący zapis:
Sękowa (odnośnik- gwiazdka, innym atramentem.). Poniżej: 1636 (rok) F. 3, (Feria tertia,- 3 niedziela Sz. M.) post f. (Festum,- po święcie Sz. M.) s.s. Innocentum.(Świetym Innocentym Sz.M.). Pod poziomą kreską: 1. Oblata Rescripti: pro parte plebani. (Zapisano na rzecz plebanii Sz. M.). U dołu, pod kreską obok odnośnika gwiazdkowego: włość z farą w obwodzie jasielskim w Galicji. Treść tego odnośnika wskazuje, że został on dopisany po dokonanym zaborze austriackim.
Oryginalny dokument znajduje się w zbiorach Archiwum Państwowego Oddział I na Wawelu w Krakowie (Teka A. Sznajdra, Sękowa nr zespołu 1443). Kopia dokumentu u autora Szkicu…,zamieszczona w Źródła historyczne.
Wsi królewskie Sękowa i Siary, powróciły niebawem do prawowitego właściciela – króla Polski, (Stanisław August Poniatowski), który, nadawał nadal te królewszczyzny, zasłużonym dla króla i ojczyzny obywatelom. Ale, z tymi nadaniami też bywało już różnie…
W archiwum parafialnym w Sękowej, w zachowanej księdze zwanej Prothocollon obejmującej lata 1834 do 1873, z adnotacją na drugiej stronie: prowadzony per me Franciscum Prugar – administratorem…,na ostatnich stronach tego protokolarza, doszukał się autor Szkicu…,wspaniałego i bardzo wartościowego, pod względem historycznym dokumentu, a mianowicie, chronologicznego wykazu kapłanów parafii Sękowa, obejmującego lata 1632 -1980 czyli na przestrzeni okresu – czasu, 348 lat.
Wykaz ten, sporządzony i rozpoczęty zapewne, przez administratora, ks. Franciszka Prugara, uzupełniony i kontynuowany był prawdopodobnie przez ks. kanonika Juliusza Suchego.
Dokument, opatrzony jest nagłówkiem łacińskim o następującej treści: Series Sacerdotum in parochia Secowiensi, cyrculi Jaslensis Decanatus Biecensis, curiam animarum exercentium Premyslensis et Tarnoviensis, et Resoviensis .
(Łańcuch – kolejność kapłanów parafii Sękowa cyrkułu jasielskiego, dekanatu bieckiego, zmieniających się kurii równoważnych; Przemyskiej, Rzeszowskiej,Tarnowskiej).
L. p.
Kolej ność |
Imię i Nazwisko księdza | Urząd-funkcja | Czasokres posługi
Lata Od do ilość lat |
Adnotacje
|
0 | Mikołaj Czapliczy | proboszcz | 1596 -1629 33 | Brakw wyk |
0 | Stanisław Zabłowicz | rektor | 1603 – ? ? | Brakw wyk |
0 | Adam Męcina | komendarz | 1629 -1631 2 | Brakw wyk |
1 | Andrzej Rakowicz | proboscz | 1632 -1650 18 | – |
2 | Michał Złoczyński | kooperator | 1650 -1652 2 | – |
3 | Marcin Szufnarowicz | kooperator | 1652 -1655 3 | – |
4 | Adam Goralewicz | proboszcz | 1655 -1663 8 | – |
5 | Kazimierz Bielecki | proboszcz | 1663 -1680 17 | – |
6 | Marcin Stanisław Bożek | proboszcz | 1680 -1703 22 | – |
7 | Jan Zubrzycki | proboszcz | 1703 -1732 29 | Re.Inf.Tarn. |
8 | Bartłomiej Grudkiewicz | wikariusz | Brak datowania | – |
9 | Jakub Sambor | wikariusz | Brak datowania | – |
10 |
Andrzej Wojciech Kłapsiewicz |
proboszcz |
1732 – 1763 31 |
– |
11 | Ignacy Ostrowski | wikariusz | Brak datowania | – |
12 | Michał Brudziński | wikariusz | Brak datowania | – |
13 | Stanisław Bajer | wikariusz | Brak datowania | – |
14 | Tomasz Dębski | Com. Parius ? | Brak datowania | – |
15 | Józef Potarski | Proboszcz | 1765 – 1765 | Zmarł1765 |
16 | Wojciech Sikorski | wikariusz | Brak datowania | – |
17 |
Jakub Gąsiorecki |
proboszcz |
1765 – 1784 19 |
Can.Tarn.
Dec. Biecen |
18 | Stefan Pełczyński | wikariusz | Brak datowania | – |
19 | Leon Karol Pancerzyński | kapelan | Brak datowania |
– |
20 | Feliks Chryciewicz | wikariusz | Brak datowania | – |
21 | Tomasz Miarczyński | wikariusz | Brak datowania | – |
22 | Marian Magajewicz | kapelan | 1785 – ? | – |
23 |
Jan Sweykowski Gnosus |
(głosiciel
słowa) ?
|
1785 – ? |
Zmarł w wieku 35l. |
24 | Feliks Skałkowski | kurator | 1784 – 1812 28 | Zmarł 1812 |
25 | Wojciech Sekulski | wikariusz | 1801 – ? | – |
26 | Józef Olszewski | kurator | 1812 – 1826 14 | Zmarl 1826 |
27 | ? | ? | ? | Prawdp.va-cat ? |
28 | Łukasz Larymowicz | administra tor | 1830 – 1832 2 | – |
29 | Marceli Ołpiński | kurator | 1832 – 1834 2 | – |
30 | Franciszek Prugar | administra tor | 1834 – 1836 2 | Twórca nin . wykazu |
31 | Jan Maciejewski | wikariusz, administr. | 1836 – 1838 2 | Do 1843 pred. |
32 | Franciszek Kwiatkiewicz | proboszcz | 1838 – 1843 5 | – |
33 | Józef Markowicz | gnosus | ? | – |
34 | Franciszek Ciąglewicz | Administr. | 1843 – 1844 1 | – |
35 | Józef Kocimowski | koop.adm.proboszcz | 1844 – 1874 30 | – |
36 | Jan Kielar | proboszcz | 1875 – 1909 34 | Zmarł w
1915 |
37 | Stanisław Horowicz | proboszcz | 1909 – 1936 27 | Zmarł 1936 |
38 | Jan Wilk | koop.adm. | 1936 – 1936 8m. | Przeniesion. |
39 | Józef Grądziel | proboszcz | 1936 – 1946 10 | Od Podola |
40 | Władysław Bawiński | kooperator | 1937 – 1937 5 m. | ZNockowej |
41 | Stanisław Pasieka | kooperator | 1939 – 1940 1 | – |
42 | Józef Augustyn | Administr. | 1943 – 1946 4 | Z Okulic |
43 | Stanisław Augustyn | kooperator | 1944 – 1945 1 | Z Grybowa |
44 | Piotr Wende (alboWenda) | kooperator | 1945 – 1946 1 | Z Grybowa |
45 |
Juliusz Suchy kanonik
Zmarł w przytułku Tarnowie |
proboszcz | 1946 – 1967 27
Pogrzeb, pochówek w |
Z Tarn.zm.
W Sękowej. |
46 | Marian Janiszewski | kooperator | 1946 – 1947 1 | – |
47 | Jan Kos | kooperator | 1955 – 1957 2 | – |
48 | Władysław Cebula | kooperator | 1957 – 1959 2 | Z Marcic |
49 | Józef Klocek | kooperator | 1960 – 1964 4 | Z Radomyś. |
50 | Stanisław Dziedzic
Zmarł 12 listopada 2015 r. W wieku lat 81, w Sękow. |
koop.adm.
proboszcz |
1964 – 1968 4
1968 – 2005 37 Pogrzeb, pochówek |
Od N. Sącz
Marparittak w Sękowej |
51 | Miłoś Eugeniusz | kooperator | 1967 – 1970 4 | – |
52 | Venisl.Radek Bodzioch | kooperator | 1970 – 1973 3 | – |
53 | Józef Kocoł | kooperator | 1973 – 1974 1 | Ze Świdnic. |
54 | Franciszek Olczak | kooperator | 1974 – 1978 4 | – |
55 | Michał Dziedzic | kooperator | 1978 – 1980 2 | – |
56 | Józef Węgrzyn | kooperator | 1980 – ? ? | – |
57 | …………Morańda | kooperator | ? – ? ? | – |
58 | kooperator | |||
59 | Józef Kurasz | Proboszc | 2005 – | Do Biecza. |
60 | Nowy…? | Proboszcz |
(Nazwiska księży z nr porządkowym „0”, wstawił autor Szkicu… Do uzupełnienia).
Wykaz organistów parafii Sękowa (odnotowane w księgach parafialnych, niektórzy byli równocześnie pisarczykami). Wyszukał autor Szkicu…
- Stanisław Czocharowicz… 1777-1780…Najstarszy odnotowany zapis.
- Mikołaj Miroński …1800…- ? … Również jako uprawniony pisarz.
- Jacenty Rączkowski …1820 -1821…Może organista. Na pewno pisarz.
- Stanisław Kossowski …1825 -1830…(syn Izydora, młynarza Sękowej).
- Mieczysław Dutkiewicz …1841-1865…
- Karol Genser …1875 -1877…
- Józef Borek …1898 -1935…
- Jan Drzymała (około) …1935 -1960… (ur.06.03.1921 w Sękowej).
- Franciszek Tenerowicz z Sękowej.
- Zakonnica… ? (krótko) (mieszkały-3- w starej plebanii)
- Józef Wlazełko … – 2005…, syn organisty z Gorlic.
Do uzupełnienia.
Inne funkcje związane z kościołem (odnotowane w księgach parafialnych) wyszukał Autor.
- Stanisław…? Zabłowicz?..1603 – …1629… rector od dzwonienia…
- Persona in-cognita …1629… babki żałobne (przy pogrzebach)
- Stanisław Fugielski …1776… camet parochiale (grabarz-kamieniarz parafialny).
- Mieczysław Sygnarski …1776…grabarz – kamieniarz parafialny.(in Siary).
- Stanisław Hajduk …1820…subditus plebanalis (gminny wyciągacz zwłok).
- Antoni Honkowicz …1827…gminny wyciągacz zwłok (in Siary).
- Michał Zieliński …1838…elumorinarius (żałobnik-lamentnik in Siary).
- Persona in-cognita …1800-1900…coroner (oglądacz, poszukiwacz zwłok).
Od około1800 r., gdy rozpoczęło się pierwsze, masowe górnictwo naftowe w Siarach i w Sękowej; kopanie studni ropnych–kopanki, które cembrowano drewnianymi belkami na zrąb,zdarzały się wówczas bardzo liczne zasypywania i utopienia w tych studniach, pracujących tam ludzi–górników.
Ciała utopionych (czasami zatajone), należało odnaleźć, ze studni wydobyć i oczyścić z ropy naftowej. Później, następowały oględziny. Jeżeli wypadek był zgłoszony, a tożsamość utopionego, zatrutego metanem, bądź zasypanego znana, Sąd grodzki wydawał pozwolenie na pochówek dosyć szybko. Ale, zdarzało się często, że zaginionego poszukiwała rodzina. Wówczas zatrudniany był poszukiwacz zwłok i wyciągacz. Procedury nieco się przeciągały. Coroner – oglądacz, badał zwłoki i ustalał przyczynę śmierci. Sprawa trafiała do właściwych władz cyrkularnych, które wydawały pozwolenie na pochówek.
Obszerniejsze informacje na ten temat, znajdzie czytelnik w podrozdziale; Skałolej- ropa naftowa; pierwsze na Swiecie kopanki…
Inne, urywkowe informacje, związane z parafią i plebanią w Sękowej.
Garść informacji o Sękowskiej farze przynosi zapiska nr 7119/56 (B. Ulanowski. Starodawne prawa polskiego pomniki…Tom XII Księgi Sądowe Wiejskie, Księga gromadzka wsi Siary), marzec 1629 r.
Jest to testament żebraka-jałmużnika, niejakiego Ptasznika albo Czopnika (prawdziwego nazwiska nie znał nawet wójt siarski), Mieszkał ten jałmużnik, jako komornik, u gospodarza Adama Śliwy w Siarach Nadole. Pracował ciężko u ludzi i żebrał przy kościele Sękowskim. Osiągnął, z tego żebractwa spory majątek pieniężny, który rozdysponował testamentem. Z treści tego testamentu dowiadujemy się o obrzędowości pogrzebowej, która niezbyt się różni od współczesnej.
Tak więc, … za złotych 20, powierzonych księdzu plebanowi, nie wymienionemu z nazwiska, (prawdopodobnie ks. Czapliczy), ma być opłacony gróbarz, trumna, posługa kapłańska, msze święte; na wigilię, na wspominki. Z tego, 1 złoty na miejsce w kościele (nie wiadomo czy gdzieś pod starym kościołem nie został pochowany), 1 złoty ma być oddany Stanisławowi…rektorowi od dzwonienia.
Również, z tych pieniędzy mają być opłacone babki żałobne.
Resztę, co pozostanie (z 20 zł.), na ofiarę…
Był taki obyczaj, że przy trumnie, w domu zmarłego, gromadziły się opłacone płaczki-lamentniczki. Towarzyszyły one również zmarłemu w drodze na cmentarz, zawodząc i lamentując oraz śpiewając stosowne pieśni.
Roman J. Dziubina (nauczyciel z Gorlic), w swoich Opowieściach Historycznych z Dziejów Gorlic, w rozdziale IV Kontrreformacja po gorlicku, zawarł między innymi następującą informację: …Do kolejnego incydentu doszło w 1631 roku w domu mieszczanina (gorlickiego ) nazwiskiem Krakowski, gdzie ksiądz komendarz, Adam Męcina z Sękowej, został pobity przez pisarza miejskiego-kalwina, Jana Cineliusa oraz Stanisława Złamanika i Gallusa Kalisza…
Jeżeli, ks. Adam Męcina z Sękowej, był proboszczem parafii, a nie pochodzenia sękowskiego, to należałoby umieścić tegoż księdza, w wykazie księży, pomiędzy ks. Mikołajem Czapliczym, a ks. Andrzejem Rakowiczem. Być może, że owo pobicie miało tragiczne skutki.
Nie można wykluczyć, że podpalenie dworu imć pana Pawła Chrząstowskiego, dzierżawcy i sołtysa wsi królewskiej Siary, do którego doszło, po raz pierwszy, w roku 1632, miało związek z ruchem kontrreformacyjnym na terenie Gorlic i okolic.
Po spaleniu tego dworu, a być może, dokonania również jakiegoś pogromu na jego mieszkańcach, w niewyjaśnionych okolicznościach, kolejny proboszcz parafii Sękowa, ks. Andrzej Rakowicz, wchodzi w posiadanie oryginalnych patentów królewskich wsi Siary i Sękowa.
Nie wykluczone jednak, że stało się to po strasznej powodzi o której jest wzmianka w falsyfikacie patentu królewskiego spreparowanego przez ks. A. Rakowicza.
Tenże proboszcz parafii Sękowa, wykorzystując wakujące? sołectwa w Sękowej i Siarach, dokonuje najpierw pewnej poprawki, w patencie wsi Sękowa, który to patent przedkłada w Sądzie grodzkim w Bieczu i dokonuje oblatu wsi na rzecz plebani, (o czym już wspomniano), a następnie kompiluje, z dwu patentów: wsi Sękowa i Siary, jeden kuriozalny dokument, który przedkłada w Bieczu, w dniu 4 sierpnia (w sobotę), 1636r.
W praedictum do tego dokumentu, proboszcz parafi Sękowa, powołuje się na żywioł wodny-powódź, która na dwie połowy podzieliła posiadłość kościelną (i prawdopodobnie, zniszczyła lub uszkodziła kościół), gdyż w tym falsyfikacie, są na ten temat dosyć zawiłe i niejednoznaczne wzmianki.
Nie mniej, jest to jakiś ślad, wskazujący na prawdziwość wątku w jednej z parafialnych legend; kolejnego przenoszenia-przemieszczania kościoła, lub materiałów na kościół, z Koźleńca – kościeńca w miejsce, gdzie aktualnie się znajduje.
Również, w opracowanej przez B. Ulanowskiego Księdze gromadzkiej wsi Siary, (zapiska 7113/50) znajduje się stwierdzenie: ciężki a nieznośny rok 1615. W roku tym, oprócz jakiegoś konfliktu zbrojnego, mogła wystąpić wielka powódź, w wyniku której, zarówno rzeka Sękówka, jak też potok Siara, zmieniły swoje koryta.
To zapewne wówczas, rzeka Sękówka odcięła dosłownie znaczną część terenu, tak zwanego później, Koźleńca, a tym samym przeniosła kościół na drugi, prawy brzeg. W wyniku tej powodzi i zmiany koryt – przemieszczenia się rzek, nastąpiła taka sytuacja, że przed zmianami, rzeka Sękówka płynęła po stronie ołtarza głównego, czyli od wschodu, a po powodzi oraz aktualnie, płynie po stronie wejścia głównego, czyli od zachodu.
Zatem, trzecie, legendarne przeniesienie kościoła wskazuje, że to nie kościół został przeniesiony i obrócony, to przeniosła się, zawsze kapryśna i dzika, jak ją nazywano, rzeka Sękówka. Na domiar złego, płynący w znacznym oddaleniu od kościoła i rzeki Sękówki potok Siara, również zmienił wówczas swoje koryto, a na miejsce ujścia do Sękówki, wybrał teren, naprzeciw wejścia głównego do kościoła, z lewego brzegu Sękówki.
Odtąd, stary drewniany kościół parafialny, będzie atakowany przez dwie rzeki równocześnie, podczas każdej większej powodzi.
W jakiej odległości od starego kościoła płynęły rzeki, szczególnie Sękówka, niech posłuży ten fragment, wspomnień prof. Józefa Rączkowskiego, (urodzonego w Siarach, w 1885 r.); rozdział Wieś rodzinna:… (Rączkowski, we wczesnym dzieciństwie ciężko chorował. Wędrowny Dziad, dał taką oto radę:)
[…]Niech ojciec wyjdzie rano z domu i przed świtem jeszcze dojdzie do starego kościoła. Tam niech zaczerpnie dzbankiem wody z rzeki naprzeciw wielkich drzwi, czyli na wprost wielkiego ołtarza – a zaczerpnie jej po trzykroć, nastawiając dzbanek nie przeciw prądowi, tylko z prądem. Za pierwszym i drugim razem niech wodę wyleje na wielkie drzwi (mógł to łatwo zrobić nawet stojąc w wodzie, bo te drzwi były tak blisko brzegu) , a za trzecim razem niech wody już nie wylewa, ale przyniesie ją do domu, w chwili gdy będzie świtało…
(Przytoczony fragment, pochodzi z książki J. Rączkowskiego, Wśród polityków i Artystów LSW Warszawa 1969).
O żywiole wodnym na terenie Sękowej i Siar, można będzie przeczytać w podrozdziałach; Rzeki oraz w Kalendarium klęsk żywiołowych, Szkicu…
Natomiast w tym miejscu, dla podbudowania moich hipotez o jednej, z sił sprawczych (zawartych w legendach), przenoszących stary drewniany kościół, czyli o żywiole wodnym, zamieszczam garść informacji odnalezionych, w zachowanych (jakimś cudem), księgach parafialnych sękowskich.
Pierwszy zachowany zapis kronikarski, znalazłem na wewnętrznej okładce Księgi zapowiedzi założonej przez ks. Józefa Olszowskiego, proboszcza parafii Sękowa (w latach 1812-1830). Treść tej notatki, sporządzonej bardzo ładnym, starannym i czytelnym pismem jest następująca:…
Protokół ten zapowiedzi, ufundowany jest przez księdza Józefa Olszewskiego, plebana Sękowskiego, w roku 812.
Tu, następuje jakaś sentencja po łacinie, przy której, innym atramentem, ktoś postawił pytajnik.
Pierwszy wyraz jest bardzo nieczytelny i wymusza różne interpretacje, a mianowicie: Sora (?) , Soro (?) Fara (?) dalej, cuius anima memento rogo (?).
Gdy podjąć próbę tłumaczenia na polski, to zwrot ten będzie dosłownie następujący: Zbawco, parafio, kościele, siostro, czyj (kogo), los (żywioł, duch siła) pamiętać?, (pamiętaj?) – pytam?…
Układając w logiczne zdania i tłumacząc, przy założeniu, że ten pierwszy wyraz to;…
Fara = kościół parafialny, to otrzymamy zdanie: kościele czy ten żywioł zapamiętasz, pytam?
Soro (Soter) = Zbawca, to otrzymujemy: Zbawco, Twój duch,Twoja siła, za co?
Sors, rtis = los, wyrocznia, to: Czyj los w żywiole zapamiętać?
Foro = przedziurawić, to: Żywioł uczynił wyrwę, którą zapamiętamy.
Soro,oris = siostra, to: Siostro, czy ten Żywioł, siłę zapamiętasz ?
Jest jeszcze druga wersja tej notatki ks. Olszowskiego, jakby chciał się upewnić, że ta notaka przetrwa. Tym razem, na wewnętrznej okładce Księgi ślubów założonej około 1812 r. Treść tej notatki jest identyczna. Zmienia natomiast pierwszy wyraz sentencji, która jest następująca:
… procuius anima memento rogo. Znów ktoś?, postawił pytajnik, innym atramentem.
Teraz, tłumaczenie tej sentencji, daje bardziej wyrazistą treść:
…wobec jakiego żywiołu, o jakim żywiole należy pamiętać (?).
A oto, właściwa treść notatki kronikarskiej w oryginalnym zapisie, (z uzupełnieniami autora Szkicu…)
Ws/ (?) Tego roku to jest 813 Roku powódź nawet wielka, In festo S. Barttholomeli (tak rkp, w niedzielę św. Bartłomieja), podczas której z plebani uciekałem w nocy z familią i bydłem przez sad do dworu w nocy i przystępu nie było bez dwa dni continio (continuo-nieprzerwanie), bo i w kościele tej wody na łokieć była (ok.40 cm). Tu zaś w rezydencyi na dole przy piekarni woda nie była, choć była w piekarni, bo może przegródki kamienne broniły, które ja sfundowałem (tak rkp)
Pomieszkanie plebańskie przeze mnie tak w środku, jako i z wierzchu urządzone jest bo było najnieprzyzwoitsze.
(Prawdopodobnie uwaga do poprzednika). Tudzież w kościele organek de integro (przywróciłem do pierwotnego stanu, Sz.M), kosztem moim razem z posrebrzeniem sześciu lichtarzy i odnowieniem tabernakula zreperowany jest.
Jako też i kościół z dzwonnicą za staraniem moim kosztem gromady pobity jest (zapewne ściany i gonty dachu Sz.M), Nierównie bielizna kościelna (szaty liturgiczne) i aparaty (naczynia liturgiczne) w tym roku reperowane. Dzwon zaś mniejszy, w roku 1813 (Rok wojny, tak w księgach) rozbity został, a w roku 1815, kosztem gromady przelany, (dzwon większy, Zygmunt dotrwał do I wojny świat. Sz. M.), a to wszystko za bytności mojej, to jest ks. Józefa Olszewskiego. –
Także roku 1819 kościół za staraniem moim wymalowany, a to za (staraniem) i łaską Dobrodziejów jako to: sławnych p.Wojciecha Staroniewicza z Gorlic, p. Jana Bielewicza z Gorlic i Jana kantego Tokarczyka z Sękowej – zagrodnika naszego (plebańskiego Sz.M), z ogólniejszych Dobrodziejów, tudzież i innych, którzy w miarę możności do tego (się) przyłożyli. –
Powyższy tekst, przynoszący spory kawał historii starego kościoła w Sękowej, nie wymaga specjalnego komentarza. Nie mniej, można zeń wyłuskać i uporządkować garść informacji, a mianowicie:
Znaczna powódź w Sękowej na św. Bartłomieja (około 24 sierpnia)1813 r., zalanie kościoła, plebani i obejścia plebańskiego, potwierdza niefortunne usytuowanie kościoła.
Po powodzi, przeprowadzono remont kościoła; wymiana zewnętrznego oszalowania, bryły kościoła i wieży-dzwonnicy na koszt parafian ( gromady).
W roku 1813, określanym w księgach parafialnych, rokiem wojny, z jakiegoś powodu, (jakieś działania wojenne, a może jakieś bunty chłopskie, co bardziej prawdopodobne) został rozbity dzwon mniejszy.
Nie wiadomo, czy dzwon mniejszy zawieszony był na wieży mniejszej, czy też, na dobudowanej wieży większej–dzwonnicy, zawieszone były dwa dzwony, (Taka możliwość jest prawdopodobna). Wiadomo, że dzwon większy; Zygmunt z 1540 r. znajdował się na wieży–dzwonnicy i dotrwał do I wojny światowej.
W roku 1815, rozbity dzwon mniejszy, na koszt parafian od nowa przelano. (W jakiejś ludwisarnii).
W roku 1819, kościół został odmalowany. Nie wiadomo, czy tylko zewnętrzna strona, tak zwana konserwacja (prawdopodobnie ropą naftową), czy również polichromia wewnętrzna.
Ksiądz Olszewski wymienia Dobrodziejów z Gorlic: Wojciecha Staroniewicza i Jana Bielewicza, dzięki którym kościół odmalowano. Wymienieni mieszczanie gorliccy, byli członkami póżniejszego, założonego przez księdza Wojciecha Michnę, tajnego Bractwa Mieszczan, dbającego o oświatę narodową. (Pod zaborem austriackim).
Nie wynika z tej notatki, kogo ksiądz Olszewski uważa za familię, z którą przyszło mu uciekać do pobliskiego dworu. Czy, był to ktoś z rzeczywistej rodziny, czy może czeladź plebańska. O familii księdza, dowiemy się nieco dalej. Zwrócić należy uwagę, że przy plebanii, było gospodarstwo z bydłem.
Odnowiony i wymalowany, w latach 1813 – 1819 (!), za staraniem ks. Józefa Olszewskiego, stary, drewniany kościół w Sękowej, jakby w przeczuciu ( sortis ) oczekiwał na przyjęcie… ciał niezwykłych gości.
Bowiem już dnia 14 lipca 1820 roku, umiera rażony apopleksją, w wieku 64 lat, Józef de Poraj Wybranowski, – Granditatis Magnitus Donuus hares habitans In pago Siary, Sękowa et Sokół:
(Szlachetny Wielki Pan, posiadacz i dzierżawca wsi Sokół, Siary i Sękowa). Józef de Poraj Wybranowski, zostaje pochowany pod dzwonnicą na środku. Tak informuje zapis w Księdze zgonów, po prawej stronie, w rubryce: miejsce pochówku. (Na belkowaniu dzwonnicy, informacji brak.)
A, że dzwonnica, to duża, dobudowana ongiś do bryły kościoła wieża, w której znajduje się wejście główne do kościoła, wszyscy, którzy do tego kościoła wchodzą, niewątpliwie przejść muszą przez ten grób Józefa de Poraj Wybranowskiego, leżącego pośrodku przejścia pod wieżą dzwonnicą.
Tak, tak. Niezbadane są wyroki niebios i zaraz rodzi się myśl, że nawet tak wielki pan, mały jest wobec majestatu śmierci.
Ten stary, drewniany, w sumie około 500 letni, zabytkowy kościół, kryje w sobie niejedną tajemnicę.
Dokładnie, w czternaście dni po pogrzebie Józefa Wybranowskiego, mieszkającego za życia w pobliskim dworze w Siarach (około 300m od starego kościoła), umiera, po sąsiedzku, pod nr 5 na plebani przy kościele;
w dniu 26 lipca 1820 roku, Domina Maria Angela (binomine) Olszewska c. (córka) Józefa nobilis filia,- sacra mea cariSsima,-
(Zapis ten, dokonany jest, przez: x. J.Olszewskiego Sz. M.), a w rubryce: miejsce pochówku odnotowano: pochowana pod sobotami naprzeciwko wielkiego ołtarza. W nawiasie zapis:(frater cum carer) x. Józef Olszewski.
Gdy przetłumaczymy z łaciny te spontanicznie wyrażone sentencje, to otrzymamy zdanie: uwielbiana córka, szlachetna, święta moja najdroższa, (krewny pozbawiony miłości).
W innej Księdze zgonów, (były przepisywane po zniszczeniach z I wojny), pod tą samą datą i numerem domu, czytamy: D. Maria Aniela (dwojga imion) Olszewska, panna lat 23, Józefa Olszewskiego nobilis filia soror mea heri prima virgo. Potwierdzone miejsce pochówku: pod sobotami za ołtarzem.
Jakkolwiek pierwszy zapis, dokonany, niewątpliwie spontanicznie, przez ks. Józefa Olszowskiego, wyrażający jego gorące uczucie do zmarłej córki (lub…Domina, synonim), to drugi zapis, dokonywany przez kogoś pod kontrolą umysłu, przynosi po przetłumaczeniu, następującą informację: uwielbiana, szlachetna siostra moja, wczoraj najprzedniejsza młodociana panienka.
W sześć lat później, umiera G.D. Jozephus Georgius ( b.) Olszewski l 67. Umiera na plebani, pod nr d. 5 w Sękowej, dnia 9 lutego 1826 r. Łacińska inskrypcja głosi: urorat paterneus dilutiss.
[ zapaleniec, (obciążony) ojcowski, ujawniło się, (lub, do wyjaśnienia )]. Informacja o miejscu pochówku: pochowany za wielkim ołtarzem pod sobotami.
A zatem, spoczął obok …swojej kochanej córki.
Drugi zapis, w innej Księdze zgonów, przynosi następującą informację: nr d. 5, w dniu 9 lutego 1826 r., zmarł G.D.(Gloriosus Dominus – Pełen chwały pan) Jozephus Georgius Olszewski l. 67, naturat pater mensilutis, – (rodzony-naturalny ojciec, ofiara odwagi (?). Pochowany za ołtarzem pod sobótkami i jego córka (!).
Innych pochówków, pod lub obok starego kościoła, w zachowanych księgach parafialnych nie odnotowano. Wszak nie oznacza to, że ich tam nie było. Bowiem w najstarszych, zachowanych księgach, po prostu nie było rubryki o miejscu pochówku. Najstarsze księgi parafialne zachowane w archiwum parafialnym w Sękowej, obejmują lata od 1776 roku.
Wcześniejsze Księgi metrykalne, ewentualne kroniki lub inne dokumenty, zostały zniszczone przez liczne wojny, rokosze, konfederacje, może również powodzie, które zawsze przewalały się przez te przygraniczne tereny.
Ale, możliwe również, że zachowały się gdzieś. Może w Klasztorze starosądeckim Klarysek, może w którejś Kurii biskupiej (Sękowa podlegała kolejno: krakowskiej, przemyskiej, tarnowskiej, ostatnio rzeszowskiej). Nie można całkiem wykluczyć, że mogą się one znajdować w jakimś archiwum Wiednia.
Kolejny zapis kronikarski o kościele parafialnym w Sękowej, przynosi nam notatka, również z okładki Księgi parafialnej. Jest to zapiska kolejnego proboszcza parafii Sękowej, mianowicie ks. Franciszka Kwiatkiewicza, który pełnił swój urząd, w latach 1838 do lipca 1843 r. A oto treść tej notatki.
W roku 1839 dnia 10 sierpnia była wielka powódź, już woda na dziedziniec plebański dostawała, ale w pomieszkaniu, ani w kościele nie była. – Ks. Kwiatkiewicz Pleban.
W roku 1839 spichlerz postawiony i dach na plebani pobity,-
W roku 1840 Juomalować (Tak zapisano), (Ty, masz wymalować?, Sz. M.), kazał pleban obydwie komnaty (plebańskie), swoim kosztem,– F. Kwiatkiewicz.
W tymże roku 1840, z 20 / 21 sierpnia, bowiem kościół był zupełnie w wodzie, ławki w kościele i gradusy (stopnie?) -, jako też antypienia,(organy?), woda w nicość pozrywała,- Na plebani pod subitki (sufitki?Raczej drewnianą podłogę Sz.M.) podeszła, w chlewach, w wołowej stajni woda dylowanie popsowała, tak, że pleban musiał o godzinie wpół do drugiej w nocy uciekać z bydlętami do odległej stodoły i to ledwie się tam dostać można było, ponieważ cały ogród był w wodzie,- Franciszek Kwiatkiewicz,- pleban.
Więc, nie wiadomo, który już raz, żywioł wodny daje się we znaki staruszkowi kościołowi, ale również daje się we znaki zabudowaniom plebańskim. Przeważnie każdy kolejny proboszcz parafii Sękowa, zmierzyć się musi, przynajmniej jeden raz, a bywa, że więcej razy, z tym bezwzględnym i okrutnym żywiołem.
Ale faktycznie, jakimś zrządzeniem losu, czy też Siły Wyższej, drewniany wątły kościół, odbudowuje się uparcie, w tym samym miejscu!
Woda ma to do siebie, że lubi płynąć. Zatem, w kilka dni po powodzi, wody już nie ma, zostaje natomiast smutne pobojowisko, które trzeba uprzątnąć, uporządkować, zniszczone zabudowania przywrócić do pierwotnego stanu.
Powódź w parafii Sękowskiej, pozostawia zazwyczaj, uciążliwy spadek parafianom, którzy jeszcze się dobrze nie otrząsnęli, nie pozbierali i nie podnieśli po uprzednich powodziach, a już im przyszło borykać się, z następną, ponosić kolejne ciężary. Należy pamiętać, że były to jeszcze czasy pańszczyzny.
Sękowski dwór, posadowiony w pobliżu starego kościoła, również bywał zalewany. Podtapiane były dworskie i plebańskie pola w Siarach i Sękowej, o chłopskich, nie wspominając, gdyż to nie miało żadnego znaczenia.
Parafianie. Owe owieczki, z cudownie odnawialnym złotym runem.
W Księdze zapowiedzi z lat1812 do 1850, na wewnętrznej okładce, znów pojawiają się zapisy ks. Franciszka Kwiatkiewicza.
Pro memoria futuroCurati Sękowiensi AsusceSsori mei secuentia pro notatia serviatur scripsi dn 18 go septembris 840.
[Dla pamiętania przez przyszłych zarządców – opiekunów (parafii) Sękowskiej, a spadkobierców moich (następców), zanotowano, od kogo mają ściągać (dopilnować) zadłużenie, zapisano dnia 18 września 1840r. – Sz. M.]
Niektórzy z gospodarzy mający długi; a niemogąc (tak rkp) takowe odebrać (zapłacić) zapisali czyli ustnie deklarowali, czyli darowali na kościół Sękowski; podpisany pleban w przeciągu pobytu swego do niektórych całkiem, zaś od niektórych tylko, całą kwotę wyegzekwował.
Zostający winni są następujący:(tak rkp):
- Jan Hayduk z Siar. Darował długu u Jacentego Guttra (Gutter), z Sękowej 26 florenów WW., i z Sękowej Jacek Gutter nie oddał. (Z boku, z lewej, za klamrą: od 6 lat).
- Florianka Przybytniczka (żona Floriana Przybycienia Sz.M.),winna 4 floreny WW. (Prawdopodobnie zwróciła, każdy wyraz ukośnie przekreślony).
- Franciszek Przybycień winien 6 florenów WW. (wyż.wymienionemu księdzu?),które darował Jan Opiela, z Siar,2% ,5 x 27/12 ,29/12 resztę oddała ? (Wykreślone).
- Piotr Przybycień (alias Capek), został winien 6 florenów i 40l WW.-Oddał 25/12 3 floreny WW. 3 floreny zostało.
- Jan Tenerowicz ma oddać dług 12 florenów WW., które dróżnik z Siar Kogut (?), na kościół zapisał.
Za pieniądze, które już odebrałem sprawiłem wyzłocenie kielicha, które kosztuje 25 florenów 30 l WW.
Franciszek Kwiatkiewicz,- pleban .
Gdy zaglądniemy do wykazy księży parafii Sękowskiej, to w wierszu 30 przeczytamy, że w roku 1834, urząd administratora kościoła w Sękowej, objął ks. Franciszek Prugar. Ksiądz ten, wykazał się znajomością, co najmniej trzech języków; polskiego, niemieckiego i łaciny.
W archiwum parafialnym w Sękowej, zachował się tak zwany Prothokollon, (Protokólarz , który był już wspomniany), w którym odnotowywana była treść korespondencji przychodzącej z Cyrkułu, za pośrednictwem Kurii biskupiej w Przemyślu, oraz niektóre zestawienia statystyczne ludności wysyłane do Cyrkułu z parafii.
Najczęściej odnotowywane formy dokumentów, to: cyrkularze, okólniki, obwieszczenia, wzory shematyzmów statystycznych, listy gończe, poszukiwawcze, konsystorze, listy biskupie, różne instrukcje, itp.
Zapewne, za jakimś zarządzeniem biskupim, wynikającym z nakazu władz cyrkularnych austriackich, parafie obowiązane były do prowadzenia owych protokólarzy. Zapewne taki system utrwalania obiegowej korespondencji na szczeblu parafii obowiązywał w Galicji przez cały czas trwania podległości zaborowej austriackiej.
Zachowany protokolon, na pierwszej wewnętrznej stronie okładki, zawiera następujące opisy (wyciąg)
In quo continentur omnia mandata SS ma Majestatis necnon processus omnes Dioceesani, offici Cirkularis et Decanates pro Ecclesia parochiali Sękowiensi inspicus ab anno Instalationis Illme ac RuedSsimi Michalis Korczyński Episcopi – 1834. Premisliess.
U góry, na pierwszej stronie wewnętrznej : Prothokollon hoc pro ecclesia parochiali Sekowiensi comparatum per me Franciscum Prugar Administratorem spirecsualium Anno dni 1834.
Na wstępie pismo: nr 1799 Circulare.
Od wyrazów …Sua sancnititas Gregorius Papa XVI ad Clerum Civitatis et…, et cetera.
[…]Wprowadza się na urząd kościelny,- Biskupa Michała de Korczyńskiego, Djecezja przemyska z siedzibą w Przemyślu (przedtem w Krakowie Sz.M.), Cyrkuł Jasielski dekanat Biecki,-parafia Sękowa. Dnia 23 czerwca 1834 r.
Protokólarz zawiera kopie pism–dokumentów z lat 1834 do 1873. Znajdują się tu również bruliony (brudnopisy) niektórych dokumentów wychodzących z parafii. Protokólarz, jest cennym zbiorem informacji i będzie również wykorzystany w innych rozdziałach Szkicu…
W niniejszym podrozdziale, warto jednak przytoczyć niektóre z form pism obiegowych, chociażby te, które dotyczą epidemii i pandemii (zarazy), masowych ruchów chłopskich czy kwestii religijnych. A oto niektóre z nich.
Okólnik nr 162
Z powodu nadzwyczajnych mrozów jakie tej zimy panują (1835 / 36 Sz.M.), Wysokie Urzędy Krajowe przypomnieć kazały instrukcję jak się z marzłem obchodzić i takowych ratować należy ogłoszoną okólnikiem Gubernialnym z dnia 22 listopada 1808 roku nr 44026. Te instrukcje wyszukać ma kler parafialny (widocznie do parafii była rozesłana) i na mocy rozporządzenia wygłosić.
Przemyśl, dnia 18 stycznia 1836 r. Faygiel Wojtarowicz. (Kancelista konsystorski)
Okólnik 229
Vacantia Beneffica (parafie lub probostwa do objęcia – wolne Sz.M.): Brzostek et Miejsce piastowe od 18 marca 1836.
Przemyśl, 22 Ianuarius 1836, Faygiel Wojtarowicz.
Okólnik nr 509
W bieżącym roku 826 zaczyna wychodzić w Poznaniu pismo teologiczne periodyczne pod tytułem Archiwum Teologiczne Archidiecezji poznańskiej i gnieźnieńskiej obejmujące przedmioty następujące:
- a) artykuły z teologii dogmatycznej….etc.,
– prawo kanoniczne…,etc.,
– artykuły o szkołach parafialnych…etc.
- b) rozmaitości o współczesnych wydarzeniach…etc.
…Jest to kwartalnik (4 rocznie) kosztuje na miejscu 15 zł (rok 4 zeszyty), a z transportem 16 zł. Kancelaria Konsystorska, zbieraniem na prenumeratę zajmować się będzie.
Przemyśl, 25 stycznia 1826. Faygiel Wojtarowicz.
Okólnik nr 714
Składka na miasteczko Fruales w Czechach, na mocy rozporządzenia Wysokiego Namiestnictwa, nadzw., dat.18 luty r.b. nr 3964, a Rządu Krajowego z dn. 6 marca nr 13671.
Michał Eppus. (Michał Korczyński – biskup Sz.M.)
List biskupa w Przemyślu
Między innymi:[…] w wielką sobotę, piątki, wszelako wszystkim zdrowym pościć zalecamy,- nade wszystko zaś Bracia moi, w Bogu wesela szukajcie. Bądźcie doskonali, napominajcie się, jedno rozumiejcie, bądźcie spokojni, a Bóg pokoju i miłości niech będzie z Wami.
Przemyśl, dnia 20 stycznia 1837r. Michał Eppus.
To napomnienie, w związku z silnymi ruchami chłopskimi w Galicji, szczególnie w Komborni na pogórzu dynowskim (Sz.M.).
Okólnik nr 1890
Przez rzekę Czeremosz na Bukowinie, z dn.22/26 czerwca 1837 r. miasteczko Wisnitz uszkodzone zostało. Domy z budowlami zabrane. Na mocy rozporz.,…zaleca się składkę.
Okólnik nr 794
Cesarsko Królewskie Wysokie Rządy zalecają składkę na miasta Peszt i Budę które przez wylew Dunaju niesłychaną stratę poniosły.
Przemyśl, dnia 4 kwietnia 1838 r. Michał Eppus
W roku 2006, w miesiącu kwietniu, wskutek wylewu Dunaju (poziom wody 9 m. ponad stan normatywny), ucierpiały państwa: Austria, Czechy, Węgry, Rumunia, Bułgaria, a zapewne jeszcze inne. ( Wstawka porównawcza i przypis autora Sz. M.).
Okólnik nr 986
Wylew wody Wisły nadzwyczajne szkody porobił we wsiach…(wymienia 10 wsi Sz.M.) Zalecana składka. Przemyśl, 2 maja 1838 r. Michał Eppus.
Konsystorz 2657
Vacantia beneficia (brakuje księży w kościołach Sz. M.),…który ksiądz chciałby objąć vacat, może to uczynić natychmiast. Wsi: Wrzawy, Klimkówka, Kobylanka, Szymbark.
Przemyśl, dnia 12 grudnia 1838. Michał Eppus.
Komunikat nr 8121
Z dnia 4 czerwca 1841r. do dokumentu 37345
C.K. Guberniom, podczas żniw na rok 1841, następujące ceny za dni pomocne podczas żniw wyznaczyć raczyło:
- a) za 1 dzień lekki roboty – 16 x 1 zł. (tak w dokumencie)
- b) za 1 dzień ciężki roboty – 24 x 1 zł. „
- c) za dzień ciągły 2 konny – 1 floren, 12 x 1 zł.
- d) za dzień ciągły 2 konny i 1 osoba – 1 floren, 50 x 1 zł
- e) za dzień ciągły 2 konny i 2 osoby – 2 floreny, 6 x 1 zł.
Jasło, dnia 24 czerwca 1841 r. Przybyciński.
Dopiska do Cyrkularza nr 2434
Nabożeństwo…
[…] Nie wątpimy też, iż Ci, wszędzie gdzie się okaże zaraza, połączymy się z Zwierzchnościami, (którzy) staną na czele ratujących chorych, ustanowią osoby zajmujące się staraniem i ratunkiem nieszczęśliwych, a gdy ich na to stać będzie, to żywnościami, to pieniądzem, a wsparciem ratować będą potrzebnych. (Potrzebujących?). Nareszcie, tak dalej postanowi jak opiekunom naszym udzielając pasterskiego błogosławieństwa, i nas samych polecamy pamięci ich w modlitwach, ich także, pomagając (wspomagając? Sz.M.), czynnie przy ofierze bezkrwawej nie omieszkajcie.
Przemyśl, dnia 26 października 1836 r.Michał Bp. Wojtarowicz.
Cyrkularz 1792
Na marginesie jednej ze stron Protokólarza: Cholera w Rzymie.
Tekst łaciną: … Gdy cholera pokazała się w miastach romskich (romańskich) i w Rzymie samym, polecamy przeto…kościół rzymski pamięci przed Bogiem jako i wiernych. Dalej instrukcja postępowania dla księży.
Przemyśl, dnia 9 września 1839 r. Michał Ep.
Zachował się fragment instrukcji jak postępować z chorymi na cholerę. Jest to fragment luźnego dokumentu, włożony między stronami z doniesieniami, o panującej zarazie.
Fragment instrukcji postępowania z chorymi na cholerę. … Jeżeli nudności, zawrót głowy, ogólna niemoc, rozwolnienie i wymioty:
Natenczas rozebrać chorego, posadzić, nogi i ręce po łokcie, włożyć w naczynie z ciepłą wodą (gorącą) jak chory tylko wytrzymać może, napełnione (naczynie) – 21, 12, 10 (może minuty?).
Potem daje się herbatę na gorąco, z przywarzonej mięty, melisy i …liści makowych (papaweryna uśmierza ból Sz.M.), na oke wody po pół luta (łuta?).
Po wymiocie, po pół filiżanki,- a gdy nie ma wymiot (!), co3lub 4 minuty (podawać herbatę).
Gdy po 6 lub 8 filiżankach tej herbaty, wymioty nie ustały, daje się do tej herbaty 4 – 12 kropli laudanum liquidum na każde pół filiżanki.
Brzuch się okłada ogrzanymi ziołami łąkowymi do czego kwiat siana posłuży. (kwiat traw łąkowych, w tym białej koniczyny), trzeba je w naczynie zamknięte dać, a zalawszy parę łyżek wody, nad ogniem ogrzewać. Z tego para wodna się rozwinie i zioła rozparzy. Obwijanie brzucha trza często odmieniać od nowa.
Gdy wymioty ustają, rozwolnienie zaś trwa, temu lewatywy z wywaru rumianku i liści makowych na okę wody, dwa, trzy razy pierwszego i trzy razy drugiego dnia.
Nie trzeba się bać przed zarazą, przestrzegać higienicznego trybu życia, powstrzymywać się od nadmiernego, bylejakiego jadła i … jeść zdrowo, itp.
W dodatku: wszelkich grzybów nie jeść, ponieważ do cholery się przyczyniają, szczególnie maślaków, krówek…one w brzuchu sfermentowany sok wydają…
Tyle instrukcja.
Natomiast, z przekazywanych, z pokolenia na pokolenie, opowiadań o czasach morowego powietrza wiadomo, że szczególnie w galicyjskich rodzinach chłopskich, z przysłowiową galicyjską biedą, wszelkie zarazy, miały przebieg okrutny.
Ponieważ, były to przeważnie epidemie, a nawet pandemie, obejmujące duże obszary, z wielką gwałtownością, pomoc chorym ograniczała się do odseparowywania chorych od zdrowych.
Wynoszono tych chorych do pomieszczeń gospodarskich, pod stogi słomy czy siana i tam pozostawiano. Do nich dołączali kolejni chorzy domownicy, aż wkrótce, nie miał już kto i nie było, komu, dokonywać selekcji.
Wymierały całe rodziny, całe wsi.
Zalecenia przytoczonej instrukcji, mogły mieć odniesienie do dworów, plebani ewentualnie bogatszych kmieci.Tam tylko, można było żyć zdrowo i higienicznie, jak przykazywała instrukcja. Tam, mogły być również dostępne, zarówno wykwalifikowana pomoc, jak też leki. Rodziny chłopskie, mogły korzystać jedynie z porady i pomocy wiejskich znachorów, jeżeli ci ostatni, oparli się zarazie.
W zachowanych księgach parafialnych w Sękowej, najstarsze z roku 1776, z łatwością można wyodrębnić okresy epidemii. Gdyż zarazy, największe spustoszenie czyniły wśród starców i dzieci. Ale nie było to regułą.
Kolejne dyrektywy biskupa Michała de Korczyńskiego z roku 1836.
Cyrkularz nr 2434
Ponieważ jak się zdaje, z woli Najwyższego, za grzechy nasze, diecezja tutejsza znowu jest zagrożona owym Biczem Bożym który niedawno tyle ofiar sprzątnął …,(w latach 1812–13, wojna napoleońska z Rosją. I pozostałość – zarazy. Ale, też chłopskie rabacje Sz.M.)
…zalecamy przeto JJ. XX. (księżą Sz.M.) plebanom i innym rządcom kościołów parafialnych by odtąd,-
1.Przy mszach niedzielnych i świątecznych; tak przy prymaryjnych jako i sumach, też przy nieszporach, suplikacje (pokorne prośby) wraz z modlitwą przed oczy Twoje Panie ciągle z ludem odprawiali, owszem można o odwrócenie tej klęski, wcześniej uroczyste nabożeństwo, z poprzednim postem bez procesji odprawić, w parafii każdej,-
2.Należy wezwać lud do poprawy żywota, do porzucenia panujących grzechów, do żalu za grzechy, do szczerego i wczesnego pojednania się z Bogiem, zalecam im zdanie zupełne na wolę Najwyższego, pojednania się z nieprzyjaciółmi, odpuszczenie uraz (tak rkp), ochędóstwo (ubóstwo)w domu, w ubiorze, w jedzeniu mierność i trzeźwość (w rodzinach chłopskich, nie trudno było to zalecenie stosować Sz. M.),-
3.Wiedząc o tęm, iż JJ. XX. Dusz pasterze pomną na wyroki Zbawiciela, iż miłość pokrywa wiele grzechów, że dobrzy duszpasterze pasą swe owce chętnie i odpowiedzialność za owce kładą, nie wątpimy…
Przytoczony cyrkularz odnosi się, co nie ulega kwestii, oprócz niewątpliwej rzeczywistej przestrogi przed nadchodzącym nawrotem epidemi zarazy, do narastającej również fali niezadowolenia i buntów, uciskanych do granic wytrzymałości, galicyjskich chłopów.
Wczesne bunty i ruchy chłopskie, wystąpiły szczególnie na pogórzu Dynowskim, we wsi Kombornia, gdzie do chwili obecnej napotkać można ślady czystego osadnictwa niemieckiego.
Próby wzniecenia powstania chłopskiego przeciwko pańszczyźnie, wystąpiły pod przywództwem,
jednego, z zamieszkałych tam licznie Najbarów. (Ks. W Michno Pamiętnik Muzeum PTTK Gorlice).
W Komborni też, na miejscowym cmentarzu, znajduje się symboliczny grobowiec pogrzebanej, zniesionej pańszczyzny.
Biskup de Korczyński, w trosce o klasę panującą, dając instrukcje księżom proboszczom, nakłada na nich odpowiedzialność za utrzymanie spokoju w kierowanych przez nich parafiach.
Kolejny dokument, ale już natury czysto religijnej, a dotyczący 40 dniowego postu, przynosi zapis zwany Cursoria. (Obiegowo).
Cursoria nr 2458 (Zroku1837).
Ksiądz Michał Tomasz de Korczyński s. Teologii Doktor, z Bożej i apostolskiej łaski,- przemyski Biskup.
Z powodu zbliżającego się 40 dniowego postu, chcemy wiernym naszym w postach uczynić następującą ulgę, a to mając wzgląd na dzisiejsze złe okoliczności zdrowotne oraz na ważne posłannictwo, poważnie zbawiennym przepisom naszego kościoła,-
Najprzód, osobom zdrowym mogącym bez szkody na zdrowiu cały post zachować, nie zabraniamy wcale przez post cały pościć.
Po wtóre, dozwalamy raz na dzień mięsem się posilać w poniedziałki, wtorki, czwartki. Niedziele są przez się wolne od postu.
Po trzecie, w środy, w piątki, w soboty, pościć zalecamy każdemu według możności i jest surowiej…zasady postnej.
Po czwarte, Aby post ten Bogu miłym zachować należy w post: od grzechów poskromić trzeba swą panującą władzę, ujmować sobie zabaw, dozwolonych nawet, i ciała przyjemności, bo post wielki, jest czasem żalu i pokuty, potrzeba nam nie ustawać w modlitwach i w dobrych uczynkach.
Po piąte, gdyby w miejscu którym, odezwała się cholera czy grypa, czy choroby jakiegoś rodzaju zaraźliwego szerzysz się poczęły, dozwalamy na taki raz zdrowym osobom:
- a) posilać się miernymi potrawami w poniedziałki, czwartki, wyjąwszy zawsze, Wielki czwartek, nie tylko w południe, ale i wieczór,-
- b) dozwalamy posilać się mięsem ale raz na dzień tylko w środy, wyjąwszy środę Wstępną i w soboty, niedzielę wyjąwszy.
I zaraz nasuwa się pytanie, dla kogo były te zalecenia i ulgi; złagodzenia 40 dniowego ramadanu? Czy były potrzebne dla najuboższej warstwy chłopskiej; Galicji i Lodomerii, dzielnic, nazywanych przez niektórych, i słusznie, Golicją i Głodomerią?
Najuboższa galicyjska warstwa chłopska, pościła przecież przez okrągły rok, z konieczności ekonomicznej, spożywając przeważnie jeden raz dziennie jakieś gotowane korzonki lub posilając się chlebem pieczonym z suszonego i mielonego, na żarnie, perzu, którego przynajmniej na chłopskich gruntach nie brakowało.
Zauważył to nawet, ks. Stanisław Staszic podczas pobytu w Galicji na Podkarpaciu w latach około 1800. Bo przecież mięso, szlachetne pożywienie możnych tego świata, mogło być dostępne chłopom tylko wówczas, gdy padło z głodu, lub z innych przyczyn jakieś bydło domowe, a i tego większość zagrodników i komorników, była pozbawiona.
Czy mogli jeść mięso chłopi, odrabiający przez cały tydzień pańszyznę i to zazwyczaj przy udziale całych swoich rodzin?. Kiedy mieli oni czas, na własne zagrody? Czy jedli mięso bezdomni chłopi wagabundowie, wędrujący całymi rodzinami, wzorem cyganów, od wsi do wsi, w poszukiwaniu pracy i schronienia?.
Czy mogli jeść mięso, owi żebracy, przykościelni?. Czy to, łaskawe pozwolenie biskupa de Korczyńskiego, spożywania mięsa tylko jeden raz dziennie, nie było ewidentnym urąganiem i szyderstwem, z tych, którzy stanowili i stanowią zawsze, jak powiadano; sól Ziemi. Czy dziwić się, owej Czerninie (czarninie), galicyjskiej, która od czasu do czasu usiłowała wyegzekwować, jakieś minimum ludzkich praw, dla siebie?
Okólnik nr 290, z 1836 r.
Przynosi informacje o szkole głównej organistów i nauczycieli utworzonej w Przemyślu na mocy rozporządzenia Gubernialnego z dnia 11 lipca 1836 r. nr 24636 i okólnika – konsystorza z 16 grudnia 836 r. nr 625…
[…] Nauka w tej szkole ma trwać przez 2 lata nie przerwanie i obejmuje przedmioty:
1.Granie na fortepianie i organach.
2.Śpiewanie podług nut kościelnych.
3.Usługa kościelna.
4.Sposób nauczania przepisany (wg programu) dla szkół narodowych, oraz:
- a) kto by miał zdolności i ochotę, znajdzie sposobność doskonalenia się w nauce wyższej,
- b) kto by za mało był biegły w przedmiotach jakie się naucza po szkołach prywatnych; mianowicie
w języku niemieckim, ten będzie obowiązany chodzić na nauki przy szkole tutejszej głównej.
Na tę naukę przyjmować się mają właściwie tacy, którzy przynajmniej trzy klasy normalne ukończyli, jednakowoż na tym to roku i ci, którzy dwie klasy trywialne ukończyli lub dobre początki w języku niemieckim mają, pod tym jednym warunkiem, jeżeli są dobrej moralności, umieją jakkolwiek grać na organach i są w stanie uczęszczać z pożytkiem na dalszą naukę w szkole głównej tutejszej,-
Na dzień 19 listopada maja się stawić do Przemyśla z zaświadczeniami:
1.Szkolne, jakie mają.
2.Dotychczasowego ich zatrudnienia.
3.Moralności.
4.Zapewnienia utrzymania przez dwu letni pobyt w Przemyślu.
Zgłosić się mają do Dyrektora Głównej Szkoły tutaj. Do zapisu poprzedzi egzamin.
Przemyśl, dnia 5 go października 837 r. Faygiel Wojtarowicz.
Cyrkularz nr 39 z 1836 r.
Z dniem 20 lutego b.r. uszedł z klasztoru Reformatów w Kentach, ks. Józef Szwanderski, któren za wielorakie przewinienia, Domem poprawczym był skazany. Tenże, gdy dostrzeżony zostanie ma być przytrzymany, jako każe doniesienie. Jego dostarczenie ma być do tutejszego konsystorza do przynależytego cyrkułu uczynione.
Przemyśl, dnia 28 maja 836 r. Faygeiel Wojtarowicz.
Okólnik 406 z 1838 r.
Ponieważ się wydarzyło, że X.X. ( księża ) plebanie mając osobę starozakonną żądającą chrztu, takową niezważająca na to, że tu w Przemyślu nie masz zakładu do jej ulokowania bez uwagi, że ta osoba z innego cyrkułu, że jest moralności podejrzanej lub zepsutej, prosto jej do Przemyśla odsyłają, osobliwie młode Żydówki, dlatego przypomina się:
1.Że jest obowiązkiem każdego plebana, wywiedzieć się, jakiej jest moralności, czy nie jest włóczęga, czy nie złodziej, jaki, czy już gdzie indziej nie chciał się wychrzcić i jakie ma do przyjęcia (chrztu) powody, itd. Jeżeli że uznają, że jest moralność nieobyczajna, wypada ich nie brać do nauki.
2.Jeżeli jest dobrych obyczajów, chce pracować, służyć, wypada, aby ks. pleban, dopóki pozwolenia CK Urzędu Cyrkularnego nie uzyska starał się u którego z parafian umieścić i nauczyć ją tym czasem wiary i obyczajności, katechizmu nauki, a gdy jest wszystko w pogotowiu, Sakrament chrztu ma się jej zaraz udzielić lub ją, gdy chciała, do Przemyśla przesłać; potem zaś gdzie o służbę się starać, (klasztor), nią opatrzyć.
Przemyśl, dnia 16 lutego 1838 r. Michał Eppus.
W Protokólarzu zachowała się tabela – zestawienie, Schematisimo ludności parafii Sękowa w latach 1832 do 1834 (określenia w nagłówkach w j.niemieckim)
Znaczenie zastosowanych skrótów: K = kobiet, M. = mężczyzn, R – m. = razem.
Wsi, wchodzą
ce w skład: |
Liczba ludności ogółem | Liczba urodzonych w latach:
|
Liczba zmarłych w latach:
|
||||||||
Parafii
Sękowa | R-m |
K. | M. | 832
|
833 | 834 | R-m | 832 | 833 | 834
|
R-m | |
S ę k o w a | 610 | 245 | 365 | 6 | 10 | 9 | 25 | 21 | 24 | 26 | 71 |
S i a r y | 562 | 224 | 338 | 5 | 9 | 2 | 16 | 21 | 19 | 13 | 53 |
S o k ó ł | 264 | 97 | 167 | 7 | 4 | 5 | 16 | 5 | 13 | 10 | 28 |
O g ó ł e m | 1436 | 566 | 870 | 18 | 23 | 16 | 57 | 47 | 56 | 49 | 152 |
W latach 1832 do 1834, we wsiach wchodzących w skład parafii Sękowa, szerzyły się liczne epidemie, powodujące dużą umieralność. Z tabeli wynika, że umieralność wśród kobiet i dzieci była wyższa niż wśród mężczyzn. Kobiety – opiekunki w większym stopniu narażone były na zakażenie się panującymi chorobami. Również podczas porodów, umieralność kobiet była bardzo wysoka.
W Cyrkularzu nr 102 z 1838 r.
Ksiądz Michał de Korczyński, z Theologi doktor, biskup przemyski, w trosce o duszyczki maluczkich, bo o ciała tychże troszczyć się maja ci, którzy te ciała spłodzili, pisze:
Wszystkim wiernym owczarni naszej w ogólności, w szczególności zaś rodzicom rzymsko – katolickim, pozdrowienie i błogosławieństwo od Pana i zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa.
Z boleścią serca Naszego, zwiedzając różne strony obszernej naszej owczarni, dostrzegliśmy iż rodzice, co dziatek swych dla zimna posyłać na katechizm w mrozy nie mogą, w lecie posyłać tych nie chcą (może z powodu tego, że pańszczyznę odrabiać trzeba do 6 dni w tygodniu, niejednokrotnie z całą rodziną, od świtu do zmroku. Sz.M.) ani do szkoły, …(czy w Sękowej i w Siarach były jakieś, skoro rodzice, zgodę na ślub swych dzieci, podpisywali krzyżykami? Sz.M.), …ani do kościoła na katechizm, ale bydła pasieniem całkiem je zajmują…
(Czyżby, ks. biskup de Korczyński, nigdy nic nie słyszał na temat żelaznych krów kościelnych, które powietrzem nie chciały się odżywiać? Sz.M.).
..Dziatki tych, wzrastając bez religii Chrystusa, Pana światła, są ciemnością i do złego wszelkiego łatwo przystają, rodzicom bywają nieposłuszne i nie wdzięczne. Rodzice, więc nie starają się o dziatek oświecenie, pociechy z nich tu mieć nie będą, prócz tego, Bóg zguby dziatek, z rąk takich rodziców, w wieczność domagać się będzie.
Zalecamy przeto wielebnym J. X. Duszpasterzom, by ci rodzicom przez trzy niedziele odczucia nasze odczytali w tych miejscach, gdzie tego jest potrzeba, by przez łagodne najprzód upomnienia, a potem nawet przez zwierzchności rozkazy (przez panów feudalnych, naczelników, wójtów), na koniec zaś, gdy rodziców upór byłby gdzie ciągły, czego się atoli nie spodziewamy,
rodziców takich przez nie przypuszczenie do stołu pańskiego w czasie Wielkiej nocy ba, nawet przez odmówienie zmarłym modłów i pogrzebów uroczystych,…(a kiedyż to, chłop pańszczyźniany, miał uroczysty pogrzeb? A z czego miał ten pogrzeb opłacić?), …znaglali rodziców do pełnienia powinności względem dusz tych, którym życie dali.
(Czyżby, wszechmiłosierny Pan Bóg, był aż tak okrutny? Przecież w naukach Jezusa Chrystusa, nigdzie nie ma mowy o takich metodach postępowania Sz.M).
Przemyśl, dnia 26 lipca 838r.Michał Pp.. mp.
W Prothokolonie, zdarzały się również i takie paszteciki, jakie przynosi,…
Okólnik nr 1757,z 1834 r.
Na mocy dekretu, Wysokich Urzędów Krajowych, z dnia 20 bm Nr 41805, ostrzega się duchowieństwo diecezjalne i zakonne, że ksiądz Jędrzej Dedyński rodem ze Spiszu, w Diecezji Tarnowskiej, wyświęconym będąc wikarym w Wadowicach, na kapelana wojskowego przy Regimencie Wirten (lub Weiten) berg w roku 828 promowany, a w roku 1831 od tegoż urzędowania uwolniony, powracając z Pesztu (Węgry), dokąd wspomniany Regiment był wyszedł, przez Wiedeń do Tarnowa, w Ołomuńcu się zgubił. Gdyby się, więc tamże, Jędrzej Dedyński zgłosił, do ołtarza nie ma by przypuszczony, lecz wiadomość o nim dać potrzeba, najbliższemu Królewskiemu Urzędowi Cyrkularnemu.
Przemyśl, dnia 11 września 834 r. Faygiel Wojtarowicz.
Okólnik ten, sam się uprasza o komentarz; wszak dobry wojak c. k. Szwejk, zwykł zawsze mawiać (cytuję z pamięci)…nie należy się nigdy spieszyć z wykonywaniem rozkazów, albowiem rozkaz, może ulec zmianie…Oto wiemy już, skąd Haszek zaczerpnął pomysł, swego sławnego, Dzielnego Józefa Szwejka.
Dzielny ksiądz kapelan Jędrzej Dedyński wracając z Pesztu, nie dał się skusić urokom straussowskiego Wiednia, ale w Ołomuńcu, poczuł się jak u siebie w Tarnowie i gdzieś się zawieruszył. Ciekawe, czy spotkamy go jeszcze w którymś okólniku. Raczej należy wątpić.
Tymczasem, pozostawmy na jakiś czas, Prothokolon, z jego obszerną, obfitą w wiarygodne źródła zawartością, i powróćmy do tematu Sękowskich księży proboszczów.
Po księdzu Józefie Kocimowskim, kooperatorze – administratorze, od roku 1872 do roku 1909, urząd proboszcza parafii Sękowa, obejmuje ks. Jan Kielar. Do roku 1909, jest on proboszczem parafii. Natomiast, po przejściu na emeryturę, pozostaje w Sękowej nadal, mieszkając w swoim domu, nazwanym kielarówka. Zmarł w Sękowej?, w dniu 7 czerwca, 1915 roku i pochowany jest w Sekowej?
Właśnie, nie wiadomo gdzie.
Ksiądz Jan Kielar, przybył do Sękowej z Haczowa w krośnieńskim (Krosno nad Wisłokiem). Pogórze Dynowskie, zasiedlone było ongiś ludnością pochodzenia niemieckiego. O ks.Janie Kielarze, proboszczu parafii Sękowa, przynosi obszerną informację następujący fragment wspomnień, prof. Józefa Rączkowskiego, urodzonego w Siarach i tamże we wczesnej młodości zamieszkałego.
A oto fragment tych wspomnień.
[…] Nie mieliśmy w szkole(w Siarach), nauki religii. Wchodziła ona w program szkolny, ale nasz proboszcz, kanonik Jan Kielar, nie wiem, z jakich powodów, nie chodził uczyć religii ani do szkoły w Siarach, ani w Sękowej. Urządzał natomiast kilka razy do roku w niedzielę po południu tzw. naukę w kościele; na tę naukę musieli chodzić wszyscy uczniowie i uczennice obydwu szkół. Nauka ograniczała się wyłącznie do katechizmu; z niego też byliśmy przepytywani.
Każdy starał się znać podstawowe wiadomości katechizmowe; to było potrzebne na przyszłość, był bowiem wówczas zwyczaj, że młodzi chcący się pobrać musieli przed daniem na zapowiedzi iść na plebanię na pacierze. Te pacierze to był egzamin z katechizmu. Ale nie szczegółowy; wystarczyło wiedzieć, że Bóg jest jeden w trzech osobach, że Chrystus Pan jest zbawicielem, i znać na pamięć 10 przykazań, przykazania kościelne, sakramenty i 7 grzechów głównych, a egzamin był zdany. Nasze nauki w kościele obejmowały te właśnie ustępy katechizmu.
Ksiądz Kielar był człowiekiem dość dziwnym. Wysoki, szczupły, przystojny, zwykle zamknięty w sobie, – miałem wrażenie, że najlepiej czół się sam. Gdy byłem w gimnazjum i dość już znałem łaciny, zauważyłem, sługując mu do mszy, że nie bardzo rozumiał łacinę. Jak mówiono, nie mógł skończyć gimnazjum; nie jest wykluczone, że właśnie, z powodu trudności z łaciną, wobec nieposiadania matury, nie mógł wybrać sobie zawodu urzędniczego.
Za jego młodości przyjmowano do seminarium duchownego w Przemyślu ludzi bez matury, jeśli mieli tylko kilka klas gimnazjalnych. Może to spowodowało, że został księdzem. Z parafianami nie żył – stykał się z nimi tylko w kościele i na plebani przy załatwianiu spraw takich, jak: ślub, chrzest, pogrzeb, pójście do chorego z wiatykiem.
Czasem tylko dał się uprosić i do najbogatszych parafian zajrzał na chwilę na wesele lub na chrzciny. Z inteligencją z przemysłu naftowego nie żył; nie żył też z dworem. Najlepiej czuł się, gdy wyszedł z dubeltówką na ramieniu do lasu na polowanie. Chodził na nie zawsze w towarzystwie organisty Józefa Borka. Był to jego krajan; obaj pochodzili z Haczowa w Krośnieńskiem. Jak poszli – nieraz przez cały dzień , a nawet do późna w noc siedzieli w lesie. Obaj byli zapalonymi myśliwymi.
Nie można powiedzieć, że ks. Kielar cieszył się miłością swoich parafian.Wprawdzie nie chodził po kolędzie, co parafianom oszczędzało wydatku, zwykle dość dużego,bo i na poczęstunek,i na ofiarę dla księdza, ale były dwie przyczyny, które odeń ludzi odstręczały. Przede wszystkim kazania; ks.Kielar miał jakiś staroświecki zbiór kazań, nadzianych przykładami z życia samych książąt, królów, ich żon oraz anegdotami na temat różnych ich cnót i grzechów – i rok w rok kazania te powtarzał. Co gorsza, nie wiedział, kiedy kazanie skończyć.
Mówił więc i mówił, nie mogąc wpaść na dokończenie, i kazanie takie, którego treść znali już wszyscy z lat poprzednich, trwało nieraz blisko dwie godziny; skutkiem tego suma kończyła się często dopiero o 1 w południe. Ludzie starsi, siedzący w ławkach, usypiali i spali, młodzi ziewali, a gdy było ciepło, wychodzili za kościół. To bardzo obniżało powagę księdza.
Drugą przyczyną była gospodyni na plebanii, stara Rusinka, jak ją pamiętam, zgarbiona tak, że chodziła zawsze jakby zgięta we dwoje i zawsze zrzędziła; ze służbą obchodziła się źle. Ci, co służyli na plebanii, opowiadali, że to była skąpica niesłychana. Mówili też, że księdzu pieniądze zabiera i wywozi gdzieś, gromadząc sobie kapitały.
Że i ks. Kielar nie grzeszył rozrzutnością, o tym sam się przekonałem. Kiedy po mszy, do której mu służyłem, powiedziałem mu, że już od wakacji służyć mu do mszy nie będę, bo jadę do gimnazjum do Krakowa, ksiądz sięgnął ręką do kieszeni , wyjął pieniądze, grzebał w nich długo i wreszcie dał mi – jedną koronę.
A przecie wiedział, że ojciec jest biedak. On zaś, jako proboszcz, miał dochody ładne. Parafianie na ogół mieli pieniądze; na msze za dusze zmarłych i na podziękowanie Panu Bogu za otrzymane łaski, na śluby i pogrzeby nie żałowali. Każda msza, co dzień była płacona, i to, jak na owe czasy, dobrze.
Poza tym do plebani należało blisko 8 morgów dobrej ziemi. Było to naprawdę dochodowe probostwo.
Bardzo lubianym przez wszystkich parafian był organista Józef Borek. Wysoki, bardzo przystojny, o kędzierzawej, bujnej czuprynie, niezwykle muzykalny, obdarzony bardzo miłym barytonowym głosem, lubił się zabawić, na weselu pohulać, na targu w mieście z ludźmi pogadać i popić.
Toteż gdy co roku z końcem lata zbierał składaną przez parafian daninę w snopkach zboża, wszyscy parafianie mający gospodarstwa dawali nie tylko to, co wypadało na nich odpowiednio do ilości gruntu, ale z reguły więcej, a ci, co gruntu nie mieli, zawsze składali jakiś datek w gotówce. Cała ta danina przypadała organiście.
Lubianą również była organiścina, niewysoka, fertyczna blondynka, o dużym temperamencie i pociągu do – piwa; miała w Sękowej kilka przyjaciółek gospodyń, które jadąc na targ do miasta zwykle zabierały ją z sobą, tam razem z nią popijały ulubione piwo. Organiścina była moją matką chrzestna…
[Józef Rączkowski Wśród polityków i artystów, (ze wspomnień redaktora Piasta), opracowali Witold Stankiewicz i Maria Wronkowska. Część I Moja edukacja, – wieś rodzinna, str. 61 – 65].
Wszak, nie całkiem miał rację prof. Józef Rączkowski, określając ks. Kielara jako wielkiego samotnika. Miłośnik polowań, jak został określony, był zarazem wielkim miłośnikiem przyrody, spacerów ze szczelbą pośród lasów i pól, amator ciekawych rozmów o współczesnej mu sytuacji w Galicji i kto wie, …czy nie był on zaangażowany w jakiś ruch narodowo – wyzwoleńczy?
Miał również wypróbowanych przyjaciół pośród parafian, których odwiedzał i często zapraszał na polowania. Jednym z tych przyjaciół był Jakub Mikruta, ówczesny naczelnik gminy w Siarach, członek Rady parafialnej.
Jakub Mikruta był mocno obciążony pracą; zarówno związaną z pełnioną w gminie funkcją, funkcjami, również związanymi z tworzącymi się organizacjami chłopskimi w Galicji (PSL), jak też, zaabsorbowany utrzymaniem bardzo licznej swojej rodziny.
Dlatego, nie miał zbyt wiele czasu na polowania. Nie mniej, brał w nich sporadycznie udział. Były to zawsze spacery przyrodoznawcze, z wymianą wiedzy, poglądów politycznych, przeglądu sytuacji we wsiach parafialnych. Zarówno Jakub Mikruta, jak również ks. Jan Kielar czy organista Józef Borek, nie fascynowali się strzelaniem do wszystkich zwierząt i zbieraniem trofeów.
Jakub Mikruta, mimo iż broń posiadał, na ogół z niej nie strzelał. Może kiedyś za młodych lat. Służył tylko, rozległą wiedzą przyrodniczą i doradą myśliwską.(Taki przekaz, otrzymał autor Szkicu…, od pamiętających owe czasy, Seniorów.).
Powracając do ks. Kielara. Mieszkał on, jak już wspomniano, we własnym domu, zwanym kielarówką razem ze swym ojcem, który po śmierci został pogrzebany na cmentarzu w Sękowej. Nie można wykluczyć, że owa Rusinka, o której wspomina prof. Rączkowski, była matką ks. Kielara.
Również to, że nie chodził po kolędzie i oszczędzał parafian, nie powinno czynić zeń człowieka dziwnego. Raczej powinien być zapamiętany, jako dobry i prawdziwy pasterz, gdyż:
boni pastoris est tondere pecus non deglubere. (Zadaniem dobrego pasterza, jest strzyc bydło – owce, a nie obdzierać ze skóry).
Do niewątpliwych zasług ks. Jana Kielara, należy zaliczyć fakt zbudowania, za jego probostwa w parafii Sękowa, nowego, murowanego w stylu neogotyckim, kościoła, który przejął, od 12 października 1886 r., funkcję kościoła parafialnego.
Konsekracji nowego kościoła, dokonał ówczesny biskup przemyski, Łukasz Sołecki. (Schematyzm Diecezji Rzeszowskiej, Rzeszów 2000, s.334), podaję, za ks. Mariuszem Romanowskim, praca magisterska, Rzeszów 2005 r.
W jaki sposób, doszło do wybudowania nowego kościoła w Sekowej?
Zanim odpowiemy na to pytanie, musimy cofnąć się w czasie, do pierwszej połowy XIX w. Wówczas to, we dworze w Siarach, zamieszkiwała niejaka Maria Czajkoska albo Czajkowska. Za zapisami w sięgach metrykalnych parafii Sękowa, przyjmijmy, że nazywała się jednak Czajkoska.
Kim była, w sensie statusu społecznego, owa Maria Czajkoska? Czy była krewną ówczesnych posiadaczy wsi Siary? Czy może była dwórką, czyli pracownicą; ochmistrzynią, pokojówką, kucharką, etc. Prawdopodobnie nigdy tego, ustalić się nie da, może należy sięgać do źródeł historycznych, pobliskich Siarom wsi; Ropica ruska (górna), Małastów, a może nieco dalej, jak wówczas mawiano, na Węgrzech.
Mały przyczynek do wiedzy o rodzinie Marii Czajkoskiej, może stanowić wzmianka wynotowana z Księgi parafialnej zgonów, w Sękowej, a mianowicie: dnia 5 lipca, 1857 r., zmarł Jan Mayba, drużnik drogi do Żmigroda, syn zaś zmarłych (dane o ojcu trudne do odczytania)… i matki Anny Czajkoskiej, rodem z Halbowa, obrządku greckiego, zamieszkałych w Dominikowicach.
Przypuszczam, że Anna Czajkoska, vel Czajkowska, mogła być siostrą Marii Czajkoskiej (taka pisownia nazwiska w Księgach metrykalnych), z Siar, a obydwie te kobiety, w jakiś sposób powiązane z rodem Wybranowskich, ówczesnych właścicieli wsi: Sokół, Sękowa i Siary.
Otóż, Maria Czajkoska, przy której nazwisku, nie postawiono nigdy inicjałów M.G., (Magnitus Dnus), a nawet WP. (Wielmożna Pani), mieszkanka dworu w Siarach, ma trzy córki. (Tyle tylko, udało się ustalić).
Co w tym nadzwyczajnego, – zapyta ktoś? Otóż nadzwyczajne jest to, że, jak odnotowano w księgach parafialnych Sękowskich, wszystkie trzy córki Marii Czajkoskiej, są… Illegitimi thori, czyli, pochodzą z nieprawego łoża!
Że ojcem tych trzech córek, (lub ojcami), mógł być ktoś znaczny, świadczy fakt, że Maria Czajkoska, stała się wkrótce, właścicielką – posiadaczką, (lub współwłaścicielką), wsi Sękowa (!).
No cóż, takie zdarzenia są w historii dosyć powszechne, chociaż nie popularne.
Wszystkie trzy córki Marii Czajkoskiej, jak na bogatą mamę przystało, wkrótce powychodziły za mąż. Kolejność zawieranych małżeństw, była prawdopodobnie następująca:
Pierwsza wyszła za mąż Józefa Czajkoska, córka (illegitimi thori) Marii Czajkoskiej.
Jako druga, wychodzi za mąż, Eleonora Czajkoska, córka (illegitimi thori) Marii Czajkoskiej.
Jako trzecia, wychodzi za mąż, Klementyna Czajkoska, córka (illegitimi thori) Marii Czajkoskiej.
Skąd my to wiemy? Otóż, źródłem wiedzy na ten temat są: Liber baptizatorum i Liber copulatorum pago Sękowa et Siary, czyli, Księga chrztów i Księga ślubów wsi Sękowa i Siary.
W księgach tych wyszperaliśmy, (celowo, Józefę Czajkoską, umięściliśmy na końcu), że:
1.Około roku 1854, (może wcześniej, ustalono na podstawie chrztu córki Bitumskich), wyszła za mąż, córka Marii Czajkoskiej, – Eleonora. (Brak daty urodzenia). Mężem jej, jest Henrik de Turlej Bitumski, dzierżawca wsi Siary.
Wnosimy o tym stąd, gdyż w księdze chrztów, dnia 14 stycznia roku 1855, pod nr 16 – dwór w Siarach, odnotowano chrzest (w obrządku rzymsko-kat.), urodzonej, Wilhelminy Ludwiki Józefy (trinomine), córki Henrika de Turlej Bitumskiego – hares de Siary, oraz matki, Eleonory, córki (illeg. thori) Marii Czajkoskiej – hares de Sękowa .
2.Dnia 5 listopada 1856 r., w Księdze ślubów wsi Sękowa, pod nr 11 (1), – dwór w Sękowej, odnotowano: Dnus (Dominus – pan) Gabriel Głowacki, syn Bonawentury – Cr. Inspektora rachunkowego, z Ungarz Węgry, i Ludwiki …?, zawiera związek małżeński, z Klementyną Czajkoską (nie odnot.daty ur.), córką (illeg.thori), Marii Czajkoskiej, zamieszkałą we dworze w Siarach.
Temu małżeństwu -Głowackim, rodzi się córka Józefa, 20 lutego 1859 r., w Ungwarz (vel Ungarz), Hungaria. Fakt ten odnotowano w Księdze chrztów wsi Sękowa. Jako, Ojcowie chrzestni, odnotowani są: Józefa Szymonowiczowa, żona Jana Szymonowicza, ex posiadacza Sękowej oraz, Teofil Jan (bin) Krzeczowski, współwłaściciel wsi Sękowa.
3.(Uwaga). Ten ślub był pierwszy. Celowo została zmieniona kolejność.
Dnia 31 października,1847 r., pod nr 11 – dwór Sękowa, odnotowano.
- Jan Szymonowicz, kawaler lat 30, kancelista przy C.K. Sądzie karnym, syn, zmarłego, Mikołaja Szymonowicza – proboszcza z parafii Sokołówka, obrządku greckiego, z Sokołówki, cyrkułu Rezańskiego w Rzeszowie, parafii obrządku, grecko-katolickiego Zalesie zamieszkały, oraz matki, Justyny Staniszewskiej (lub Stanimirskiej) z Brzezan, zawiera związek małżeński z…
- Józefą Czajkoską lat 23, panną, córką (illeg.thori), Marii Czajkoskiej (ur.około 1824 r. w Siarach), zamieszkała, jako dziedziczka po matce, Marii Czajkoskiej, w Sękowej. Świadkami na ślubie byli: Haas (Hoss?) Ignacy Supchod (?), oraz Piotr Janik
Tak więc, Józefa Czajkoska, córka Marii Czajkoskiej, zostaje Józefą Szymonowiczową, i staje się, jedyną posiadaczką wsi Sękowa, ale również, posiadaczką, przynajmniej jakiejś części, wsi Siary!
Tyle mówią dokumenty. A co, wieść gminna niesie?
O, wieści gminna, ty Arko Przymierza, między dawnemi, a nowemi, laty…(Adam Mickiewicz, K. Wallenrod).
Długo wahałem się, czy o tym, jak się wydaje bezspornym fakcie napisać.Wszak Józefa Szymonowiczowa, jest w parafii Sękowa, nieomal osobą świętą! (Później zostanie wyjaśnione, czym sobie na taką pamięć zasłużyła).
Opowieść tę, przytaczam, za zmarłymi w latach pięćdziesiątych, (niektórzy również w późniejszym okresie XX w), Mieszkańcami wsi Siary. Byli to ludzie obdarzeni dobrą pamięcią i sporą elokwencją. Byli dobrymi mówcami. Pracowali w przemyśle ropno-wydobywczym i cieszyli się dużą estymą, zarówno w miejscach pracy, jako też w swoim środowisku zamieszkania.
Znali wiele Siarskich i Sękowskich legend, podań, anegdot i opowieści z życia dworów; mieszkańców dworów w Siarach i Sekowej. Niejednokrotnie były to prawdziwe rarytasy.Tymi, nazwijmy ich, bajarzami ludowymi, byli: Józef Białobok, znany w środowisku jako: Cherubin lub Herumin (ksywka utworzona od imienia jego ojca, Hieronima Białoboka, z tak zwanego Rogozia, czyli Rogoża), oraz Jan Tenerowicz, znany w środowisku, jako Serwet, (znaczenia tej ksywki, jako niewątpliwie synonimu, nie da się dzisiaj jednoznacznie wyjaśnić).
Współcześnie, opowieść tę przytacza, wspominając również wyżej wymienionych Bajarzy ludowych, żyjący w Siarach, (niestety, już zmarły), liczący sobie 95 lat, gdy rozmawiał z Nim autor Szkicu, przy znakomitej kondycji fizycznej i pamięci, pan Kazimierz Przybycień, z Siar górnych.
A oto, miało być tak.
[…]W domu Marii Czajkoskiej, (dziedziczka Sękowej), już we dworze w Sękowej, był guwerner- nauczyciel, czy też – lokaj. W człowieku tym, kochała się potajemnie, jedna z córek Marii Czajkoskiej,- Józefa – właśnie. Majątek Marii Czajkoskiej, był mocno podupadły. Gdy zatem, trafił się podstarszawy lecz bogaty i przedsiębiorczy konkurent, matka, – Maria Czajkoska, postanowiła wydać za niego, swoją córkę Józefę, czyniąc ja uprzednio, dziedziczką swego majątku w Sekowej.
Ślub, odbył się, jak już odnotowano, dnia 31 października 1847 r., w starym kościółku w Sękowej, dosyć blisko dworu, położonym. Po ślubie, gdy powrócono do dworu, nowo poślubiona Józefa, już pani Szymonowiczowa, przeprosiła znamienitych, licznych gości i wymawiając się migreną, udała do swojej alkowy.
Gdy jednak, jej przeciągająca się nieobecność, zaczęła niepokoić gości weselnych, ktoś z domowników, może sam mąż ,może matka,udali się do jej alkowy, aby oblubienicę ponaglić do powrotu. Nigdzie jej jednak nie było. Natomiast, porzucone w pośpiechu, walało się, jej ślubne odzienie.
Gdy rozpytywano służbę, ktoś poinformował, że młoda pani, wyszła z domu, ubrana do konnej jazdy i udała się w pobliskie, nadrzeczne łozy.
Ktoś, ze służby, widział, jak w tych przyrzecznych zaroślach, oczekiwała para, najlepszych, osiodłanych koni, a przy nich…ów młody guwerner – nauczyciel.
Gdy pani Józefa Szymonowiczowa przybiegła do niego, pospiesznie wsiedli na konie, i cwałem odjechali w niewiadomym kierunku.
Jakie były, po tym skandalu towarzyskim, reakcje domowników, jak zachowali się goście weselni, co, później mówili ludzie? Możemy tylko, domniemywać. Jak zachował się mąż Józefy, Jan Szymonowicz, poważny urzędnik sądowy, po tak przykrym niewątpliwie incydencie, wręcz skandalu, wywołanym przez żonę, która nie dopuściła nawet, do skonsumowania małżeństwa?
Zapewne, zadowolił się majątkiem żony, który na mocy zawartego ślubu, stał się również jego własnością.
Czytamy, bowiem, w Księdze ślubów wsi Sękowa, pod datą 12 stycznia, 1851 r., czyli w 3 lata po ślubie, i tym, wywołanym przez jego żonę Józefę, skandalu, że …Jan Szymonowicz – hares de Sękowa, jest świadkiem na ślubie, niejakiego Ludwika Richtera z Hungarii oraz Otylii Wolskiej z Gorlic.
Kronikarze, podejmujący temat ropa naftowa w Siarach i Sękowej odnotowują, że …w 1854 r., w kopalni ropy naftowej Jana Szymonowicza, ma udział Ignacy Łukasiewicz...
Co, stało się, z Janem Szymonowiczem? Nie wiadomo. W późniejszych dokumentach dotyczących wydobywania ropy naftowej w Sękowej, nie ma o nim żadnej wzmianki. Czy zmarł w Sękowej, (zapewne byłby jakiś grób na Sękowskim cmentarzu), czy też, po sprzedaniu swojej części majątku Sękowskiego, po prostu, gdzieś wyjechał? Gdyby tak się stało, nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyż nie był zobowiązany, dotrzymywać niewiernej żonie wierności, niczym grecka Penelopa swemu mężowi.
Kroniki klęsk żywiołowych, odnotowują wielką powódź, jaka nawiedziła wsi Sękową i Siary, latem 1851, kiedy to, topili się ludzie, a tereny dworskie w Sękowej oraz pobliski kościół, były po raz kolejny, nie wiadomo już, który, zalane wodami rzeki Sękówki. Może po tym, niewątpliwym zniszczeniu zabudowań dworskich, Jan Szymonowicz opuścił Sękową?
W roku 1859, Józefa Szymonowiczowa, matka chrzestna, na chrzcie córki swej Siostry, jest odnotowana jako: żona ex posiadacza Sękowej. Czyli, Jan Szymonowicz, posiadaczem Sękowej już nie był. Z przekazów ustnych, przytaczanych interlokutorów wynika, że majątkiem Szymonowiczów, zawiadywał, pod nieobecność gospodarzy, jakiś energiczny i przedsiębiorczy, ale również wielce solidny i uczciwy zarządca – administrator.
Nie znamy jego nazwiska. Całkiem możliwe, że spore dochody przynosiły należące do dworu tereny roponośne, wydzierżawiane przedsiębiorcom ropnym. W każdym bądź razie, na właścicieli, czekał dobrze prowadzony majątek oraz dobrze ulokowane w bankach czy spółkach akcyjnych, zyski.
Minęło około 20 lat, jak wynika z opowiadań zorientowanych w tej sprawie najstarszych mieszkańców Siar. Podczas tego okresu, Józefa Szymonowiczowa, podobno nie dawała znaku życia. Zapewne jednak, miała kontakt z owym zarządcą majątku, ze swymi dwoma siostrami; co może potwierdzić zapis w Sękowskiej księdze chrztów, pod datą 20 lutego 1859 r., kiedy to, Józefa Szymonowiczowa, jest matką chrzestna, córki swej siostry Klementyny i jej męża Gabriela Głowackiego, mieszkających w Ungwarz, Węgry.
Ochrzczona dziewczynka, otrzymała, po swej matce chrzestnej, imię, Józefa, (ale nie tylko po niej). Ojcem chrzestnym małej Józefy, jest Teofil Jan (b) Krzeczowski, współwłaściciel wsi Sękowa. Gdzie odbywał się chrzest? Tego nie zapisano. Przypuszać jednak można, że na Węgrzech, ale mógł się też odbywać w Sękowej, bowiem w 1859 r., nigdzie nie ma już, żadnej wzmianki, o Janie Szymonowiczu, mężu Józefy Czajkoskiej.
W dniu 29 grudnia, 1846 r., a więc prawie na rok przed ślubem Józefy Czajkoskiej, z Janem Szymonowiczem, umiera we dworze w Sękowej, Magnitus Dnus (Wielki Pan), Józef de Poraj Wybranowski, właściciel – dzierżawca wsi Sękowa i Siary.
Zostaje on pochowany na nowym (od 30 lat), cmentarzu w Sękowej, po prawej stronie alejki głównej, blisko drogi do Dominikowic i Sokoła. (O grobie tym, będzie można przeczytać więcej w podrozdziale Cmentarze.). W niecały rok po pogrzebie Józefa Wybranowskiego, najpierw Maria Czajkoska, ze dworu w Siarach, a pożniej jej córka Józefa Czajkoska – Szymonowiczowa, są już posiadaczkami pewnej części wsi Sękowa.
Zastanawiające jest również to, że córki, dwóch zamężnych sióstr Józefy Szymonowiczowej, które na chrzcie, otrzymują już po trzy imiona, (charakterystyczne dla możnych rodów), mają jedno, z imion …Józefa. Co w tym dziwnego, powie ktoś? Wszak matką chrzestną każdej z nich, była przecież Józefa Czjkoska – Szymonowiczowa?
No tak. Ale zbyt dużo w tym obyczaju imion, (później będzie również, fundacja kościoła, pod wezwaniem św. Józefa), – aluzji, aby się nad tym nie zastanawiać.
Sprawę, wyjaśnia inskrypcja, z nagrobka Józefa de Poraj Wybranowskiego, która kończy się zdaniem: …wdzięczna córka, Józefa Szymonowiczowa…
Kontynuując opowiadanie bajarzy ludowych…
Józefa Szymonowiczowa, z domu Czjkoska, powraca do Sękowej już jako kobieta około 50 letnia. W chwili obecnej, trudno jest ustalić dokładną datę jej powrotu, ale około roku 1875, zapewne była już we dworze w Sękowej.
Jest tu nieomal obca. Nie żyje już matka, Maria Czajkoska, nie żyje ojciec, Józef Wybranowski, nie jest obecny (może również nie żyje), mąż, Jan Szymonowicz.
(Prawdopodobnie?), Nie żyje również, ów konkubent, nauczyciel – guwerner, z którym ongiś uciekła tuż po ślubie od męża.
Powrót Józefy Szymonowiczowej, jakimś dziwnym trafem, zbiega się z objęciem probostwa przez księdza Jana Kielara, o którym, sporo dowiadujemy się, od prof. Józefa Rączkowskiego, rodem z Siar. (Trudno jest poskromić nasywające się przypuszczenia, że ów nauczyciel – guwerner, to może późniejszy ksiądz Kielar, wszak, jak pisze prof. Rączkowski, …wówczas księża nie musieli mieć studiów, a ks. Kielar, za takiego uchodził.).
Na takie powiązania, wskazuje wzmiankowana w zapisach, spółka ropna Józefy Szymonowiczowej i … ks. Jana Kielara. Ale, są to tylko domysły i przypuszczenia autora Szkicu…(!).
Dojrzałość kobiety, przynosi i wymusza refleksje. Może jest to żal, za złe uczynki – grzechy młodości. Może jakiś rodzaj pokuty, również za grzechy swej matki, Marii Czajkoskiej. Józefa Szymonowiczowa nie ma potomstwa.(?). W każdym razie, nic o ewentualnym potomstwie nie wiemy.
Zarządzający, majątkiem Szymonowiczów w Sękowej, prawdopodobnie niejaki,Walenty Fukiewicz (?), mieszkający wraz ze swą żoną Ewą, gdzieś na terenie dworu, wywiązywał się ze swych obowiązków solidnie i należycie. Majątek jest nie tylko utrzymany, ale również pomnożony. Józefa Szymonowiczowa, nie ma spadkobierców bezpośrednich. (I stopień pokrewieństwa).
Powrót do swego majątku w Sekowej, Józefy Szymonowiczowej, pokrywał się w czasie, (jak już wspomniano), z przybyciem księdza Jana Kielara i organisty Jozefa Borka, niewątpliwych przyjaciół z tej samej miejscowości.
…Ksiądz Kielar był wysokim, przystojnym mężczyzną, ale jakoś dziwnie stronił od ludzi…Jego kazania sprowadzały się do przykładów z życia możnych tego świata…Uwielbiał polowania i całymi dniami włóczył się po lasach ze strzelbą…Nigdy nie chodził po kolędzie…Był wielkim samotnikiem i wielce tajemniczym człowiekiem. (Prof. Józef Rączkowski).
Jeżeli, spotkają się, w tym samym miejscu i w tym samym czasie, mieszkające dosyć blisko siebie, dwie wielce tajemnicze świątynie samotności; Józefa Szymonowiczowa i ksiądz Jan Kielar, to wkrótce, powstać musi trzecia, zmaterializowana już świątynia.
Nowy – Neogotycki kościół parafialny (!).
Wszak, nie od razu kościół zbudowano. Najpierw, był zamysł, dziedziczki Sękowej i księdza proboszcza. Motywem przewodnim budowy nowego kościoła, była zapewne nagląca potrzeba. Stary, drewniany kościół, tylekroć zalewany i podmywany przez wylewy dwu rzek, chylił się do upadłości. Na terenach parafii Sękowskiej, kwitł przemysł, ropno- wydobywczy. Rozpoczął się masowy napływ ludności, zarówno Polskiej, jak też, z za- granicy. Przybywały również pieniądze.
Od zamysłu, do przemysłu. Zapewne powołano parafialny Komitet budowy nowego kościoła. Niestety, nie udało się dotrzeć do ściślejszego, merytorycznego archiwum parafialnego. A może nie zachowały się dokumenty z budowy nowego kościoła, gdyż uległy spaleniu podczas I wojny światowej, o czym często można usłyszeć na plebani.
We wspomnieniach najstarszych Nestorów parafii, zachowały się retrospekcje, że najpierw urządzono, pod lesistą górą, zwaną Postronie, na pograniczu ze wsią Dominikowice, a raczej przysiółkiem tej wsi, zwanym Pustki, – cegielnię. Była tam dobra glina na cegły.
Tam też, produkowano ręcznym sposobem i wypalano cegłę. Potrzeba było tej cegły sporo. Była to dobra cegła. Można to stwierdzić naocznie patrząc na zdrowe, nieotynkowane mury Sękowskiej fary.
Następnie, a może wcześniej, wydzielono z obszaru dworskiego część równego terenu, naprzeciw dworskiego parku, obsadzonego pięknym, starym drzewostanem… (przeważnie prastarymi lipami i kasztanowcami), …po przeciwnej stronie węgierskiego gościńca, który oddzielał teren kościoła, od terenu dworskiego.
Z lewej strony wydzielonego terenu, około 50 mb, przebiegała droga w kierunku północnym, idąca od drogi węgierskiej, do Sokoła i Dominikowic, przy której, istniał już od około 65 lat, nowy cmentarz parafialny.
Z arkusza obliczeniowego, pomiaru powierzchni areału kościelnego, z dnia 10 listopada 1902 r., wynika, co następuje:
Powierzchnia zabudowy nowego kościoła i trakt procesyjny wokół, (nr parceli 189 b), wynosi 5 arów 43m kw.
Powierzchnia domu wraz z ogrodem, Józefy Szymonowiczowej, (przylega do terenu kościoła, póżniejsza organistówka, ostatnio plebania), wynosi 8 arów 88m kw.(nr parceli 204 b).
Powierzchnia nowego cmentarza (aktualnie najstarsza część, parcela nr 168/3 – wydzielona, z kmiecego pola Jana Tenerowicza), wynosi 20 arów 32m kw.
W dalszej kolejności przygotowań do budowy, zwożono cegłę, z cegielni, bardzo starą, średniowieczną drogą z Dominikowic, przebiegającą od miejsca zwanego Jajem (spory kurhan), obok współczesnej plebani, na miejsce budowy.
Nie wiadomo, skąd pozyskiwano kamień na fundamenty i podmórówkę. Do budowy kościoła, potrzebne były jeszcze inne materiały.
Gromadzenie materiałów, kompletowanie fachowców – rzemieślników, zajęło zapewne sporo czasu. Nie wiadomo również, kto sporządzał projekt i nadzorował budowę.Autor Szkicu…, do takich dokumentów, nie dotarł. Budowanie nowego, murowanego kościoła, odbywało się zapewne, przez sprowadzonych skądś fachowców – specjalistów, z udziałem znających się na budownictwie murowym, miejscowych parafian.
Prace przy budowie tego kościoła, w stylu neogotyckim, ze stromym dachem i bardzo wysoką, strzelistą wieżą, wymagały budowy drewnianych rusztowań, co zapewne wykonywali już, miejscowi cieśle, zaprawieni w budowie drewnianych wież wiertniczych.
Można przypuszczać, że zbudowana, na nowym, (aktualnie starym) cmentarzu, również w stylu neogotyckim, kaplica – mauzoleum Kostialów, zaprojektowana była i zbudowana, przez tych samych twórców i wykonawców, którzy projektowali i budowali nowy kościół w Sękowej.
Edmund Kostyal, z pochodzenia Czech, kopacz studni ropnych w Siarach, dorobił się sporego majątku, i miał zapewne swój udział, w budowie kościoła w Sekowej.
Edmund Kostyal, syn Ferdynanda (Czecha) – przemysłowca naftowego i matki, Klotyldy Slawik. Jego żoną, była Teresa Brabeć, córka Jana i Marii Krajećko. Za życia, mieszkali w Siarach na początku dzielnicy Rzemieszka i posiadali niewielki dworek, zwany kostialówką. Zmarli prawdopodobnie bezpotomnie. Pochowani w swoim mauzoleum – kaplicy, w krypcie grobowej. Później, ich kaplicę, przejęła nauczycielska rodzina Gabryelów.
Budowę nowego kościoła, ukończono na początku 1886 r. Konsekracji kościoła, pod wezwaniem św. Józefa, Oblubieńca, NMP,dokonał: biskup Przemyski, Łukasz Sołecki, w dniu 12 października, 1886 roku. To nie przypadek, że na patrona kościoła, wybrano właśnie, św. Józefa – Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny. W przytoczonych opowieściach i faktach, epizodach, z życia Wybranowskich, Czajkoskich, Szymonowiczów, cały czas przewijają się imiona; Maria, Józef, Józefa, Jan, a określenie Oblubieniec, to zaiste, piękne określenie.
Nowo konsekrowany kościół, nie był od razy urządzony i wyposażony kompletnie. Doposażenie odbywało się stopniowo, przez jakiś okres czasu. Główna fundatorka, Józefa Szymonowiczowa, włożyła w budowę kościoła, niewątpliwie dużo. Ale też, niewątpliwie wielkie, było obciążenie jej sumienia, chociaż, z perspektywy czasu, stwierdzić można, że nie wszystko było przez nią zawinione.
Przejęła Ona na siebie, również ciężar grzechów swoich Przodków. O nowym kościele i głównej fundatorce tego kościoła, tak pisze prof. Józef Rączkowski, w przytaczanych już wspomnieniach z dzieciństwa:
[…]Właściwym kościołem parafialnym jest nowy kościół, murowany w tyrolsko – gotyckim stylu, znajdujący się w odległości 300m., od starego, nad samym cesarskim gościńcem.Wystawiła go mieszkanka Sękowej Józefa Szymonowiczowa i zamieszkała obok w równocześnie wzniesionym dużym parterowym domu murowanym. Plebania i organistówka zostały przy starym kościele.
Szymonowiczową pamiętam, bo widywałem ją w kościele. Była to starsza, otyła kobieta. Chodziła zawsze w czerni, siadywała w swej kolatorskiej ławce… (w przypadku Szymonowiczowej, ławka nie musiała być opłacona Sz.M), …tuż koło wielkiego ołtarza i żarliwie się modliła…
Fakt zamieszkania Józefy Szymonowiczowej, zapewne już wdowy, w ufundowanym i zbudowanym sobie nowym domu, tuż przy kościele, wskazywałby na prawdopodobieństwo, wcześniejszej sprzedaży swojego majątku, wraz z dworem, w Sękowej. Kto, nabył ten majątek i dwór, ustalimy w innym rozdziale Szkicu…
W podtekście tego zamieszkania , tuż przy kościele i częste bywanie w kościele, potwierdzać może pewne domysły, których rozstrzygnięcie, pozostawiam czytelnikowi.
Józefa Szymonowiczowa, córka [(illeg. thori), powtarzam za zapisami w Księgach parafialnych)], Marii Czajkoskiej i Józefa de Poraj Wybranowskiego, zmarła w Sękowej dnia…? ,(nigdzie nie odnotowano daty?). Została pochowana, zapewne zgodnie z jej życzeniem, w krypcie grobowej pod wielkim – głównym ołtarzem, którą to kryptę, wykonano jeszcze za jej życia, podczas budowy kościoła.
Wejście do krypty, znajduje się na zewnątrz, od strony północnej bryły kościoła, po przeciwnej stronie głównego wejścia, które znajduje się od strony południowej. Nowy kościół posadowiony jest na osi północ – południe, a nie tak, jak to czyniono w Średniowieczu, czyli na osi wschód – zachód.
Wejście do krypty grobowej, Józefy Szymonowiczowej, stanowią obsadzone pod kątem 45 stopni, z wysunięta podstawą, metalowe, dwudzielne drzwi około 1,2m.wysokości. Do krypty, znajdującej się w głębi pod ołtarzem, prowadzą kilkustopniowe schody. Metalowe drzwi, posiadały ongiś jakiś nieznaczny, skromny ornament z motywem roślinnym, zamykane były na zamek ukryty wewnątrz z wkładanym olbrzymim kluczem, a dodatkowo, zabezpieczane skoblem z kłódką.
Aktualnie, drzwi są bardzo skorodowane, gdyż wychylone na zewnątrz, bez żadnego zadaszenia, narażone są na opady atmosferyczne. Nie ma na nich żadnych śladów konserwacji, jakby całkowicie o fundatorce kościoła zapomniano. W dwu skrzydłach drzwi, utworzyły się już, z powodu rdzy (a może pierwotnie za sprawą pocisków z I wojny), spore dziury.
Nad drzwiami, umieszczono prostą inskrypcję bez żadnych dat: Józefa Szymonowiczowa fundatorka kościoła. Napis i mur, w kilku miejscach, są uszkodzone pociskami z I wojny światowej. Ślady pocisków, ale również same niewybuchy pocisków, wystające tu i ówdzie z ceglanych murów, pozostawiono celowo na wieczną rzeczy pamiątkę.
Tymczasem, pozostawmy główną fundatorkę kościoła, Józefę Szymonowiczową, niech spoczywa w swej świątyni w spokoju…
Zajmijmy się nowym kościołem, powracając, do roku 1886. Dokładne dane, na temat wyposażenia nowego kościoła, zawierają opisy zawarte w dwu dokumentach, a mianowicie: Rocznik Diecezji Tarnowskiej na rok 1936 s. 119 (ksiądz J. Grądziel – proboszcz), Księga Pamięci Parafii Sękowa – kronika parafii od 1946 do 1967 r. (ksiądz kanonik Juliusz Suchy – proboszcz)…
Zainteresowani szczegółami, będą mogli zapewne, z tych opisów skorzystać. Do nowego kościoła są jeszcze, oprócz wejścia głównego, dwa wejścia boczne; jedno spore, na wprost dawnego domu Józefy Szymonowiczowej, którym wchodziła ona do kościoła, a aktualnie, na wprost nowej plebani, zbudowanej na miejscu domu Szymonowiczowej, i drugie, z lewej strony kościoła i ołtarz głównego, prowadzące do zakrystii, będącej w przeszłości również kancelarią parafialną…
Wokół budynku kościoła, pozostawiono około 6 do 8 metrowej szerokości, trakt procesyjny. Zewnętrzny obrys posesji, z kościołem i traktem procesyjnym, zaznaczono wysadzonymi drzewami – jesionami. Dlaczego, wybrano jesiony a nie lipy? Może dlatego, że jesiony rosną wolniej, gałęzie są mocne, nie łamią się i nie zagrażają ludziom przybywającym do kościoła.
…Teren kościoła, na początku jego istnienia, nie był ogrodzony. Ogrodzenie, z kutych, metalowych sztachet, uformowanych w segmenty, na cokole z kamiennych ociosów, ufundował Władysław Długosz – przemysłowiec i potentat naftowy, w okresie międzywojennym, kiedy to, ufundował sobie i swej rodzinie, mauzoleum z obszerną kryptą grobową, na miejscowym cmentarzu parafialnym.
Mauzoleum i kościół, posiadają ten sam rodzaj ogrodzenia. Wspomnieć należy, że w odległości około 50 mb od nowego kościoła, tuż przy skrzyżowaniu dróg; węgierskiego gościńca i drogi, do Dominikowic i Sokoła, przy której to drodze, usytuowano nowy cmentarz, rósł prastary rozłożysty i potężny dąb – niewątpliwie pomnik przyrody. Rósł on ongiś, na nadbrzeżu dawnego koryta rzeki Sękówki. Jego wiek, ocenić można na około 450 lat (!).
Był ten dąb, niewątpliwie świadkiem, wielu wydarzeń z przeszłości. Zapewne poraniony był wielce podczas I wojny światowej, tak jak i pobliski kościół, szczególnie stary. Stąd wzięło się znaczne próchnienie jego wnętrza. Ale współcześnie, znane są nauce różne sposoby, na ratowanie tak wiekowych drzew – historyków. Nie stanowił ten dąb żadnego zagrożenia dla ludzi, ani też dla kościoła, w pobliżu, którego, (nie blisko), rósł spokojnie, ciesząc oczy miłośników przyrody, idących do nowego kościoła.
Zarówno stare drzewa okalające trakt procesowy kościoła, stary około 500 letni dąb obok, oraz większość drzew na starej części cmentarza parafialnego w Sękowej, z polecenia ks. prob., St. Dziedzica, powycinano na przestrzeni lat 1998 do około 2004 r. Nic nie jest przecież wieczne…
Wszak, nie sama dziedziczka wsi – Józefa Szymonowiczowa, była fundatorką nowego kościoła.. (Inwentarz parafii; Sękowa i Kobylanka).
Jako akt historyczny, uratować i zachować od niepamięci należy, Wykaz darczyńców parafii Sękowa; szczególnie wsi Sękowa i Siary, ale również wsi Sokół, która to wieś, za sprawą rodu, Wybranowskich, przez jakiś czas, wchodziła w skład parafii Sękowa. Owi darczyńcy, świadczyli składki pieniężne na wyposażenie nowego kościoła w Sękowej.
Wykaz, został odszukany przez autora Szkicu…,w archiwum parafialnym, w księdze zatytułowanej: Inwentarz parafii Sękowa, założonej i prowadzonej, od 1814 r.…
Obszerniejszy opis o tym Inwentarzu…, będzie nieco dalej. Wykaz, przepisano tak, jak był zamieszczony w księdze inwentarzowej.
Ze wsi Siary na wyposażenie nowego kościoła (około 1886r.)
L. p. | Nazwisko i imię (darczyńcy) | Kwota(Floreny) |
–
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 |
(Kwota przeniesienia z jakiegoś innego dokumentu)
Dryjowicz Antoni (Siary Nadole) Wojcieszowicz Franciszek (Wojtasiewicz, Siary Nad.) Białobok kanty (Jan) Del. (?) Józef s.Kantego (Białobok) Tenerowicz Tomasz Cantor (pieśniarz kościelny) Rybczyk Wojciech Zieliński Marek-Gregor (śpiewy gregoriańskie chór) Jamro Augustyn Advocatus filia (syn wójta) Tokarz Marcin (Siary Nadole) Augustyn Antoni Przybycień Błażej Zieliński Wojciech, Śliwa Józef, Bajorek-faber(czel.) Sygnarski Kazimierz (Siary Nadole) Dryjowicz Marcin (Siary Nadole) Przybycień Jakub, Rybczyk Franciszek Mikruta Józef, Mrukowicz Jan (w jedn. domu)S.Nad. Haluch Jan Haluch Tomasz Tenerowicz Antoni Mikruta Marcin (Siary Nadole) |
33
8 19 19 18 12 12 8 24 8 12 12 12 8 8 24 21 12 12 21,5 21,5 |
(Suma datków wynosi 292 + 33, co daje razem): | 325 F. |
Prawdopodobnie, ustalono kwotę składki na 8 Florenów (aktualnej jednostki monetarnej). Kwoty wyższe pochodzą od współmieszkańców danego domu lub rodziny.
Nazwiska darczyńców, przy których nie wpisano kwot (możliwe, że zawarte są w powyższym wykazie):
- Maciej Haluch, -2. Jakub Łukasik, -3. Jan Przybycień, -4. Adam Tokarz, -5. Jan Tokarz, -6, Antoni Przybycień, -7. Paweł Przybycień, -8.Wojciech Przybycień, -9. Kacper Haluch.-?
Ze wsi Sokół na wyposażenie nowego kościoła złożyli:
L. p. | Nazwisko i Imię darczyńcy | Kwota datku (Floreny.) |
1
2 3 4 5 6……. |
Nazwisko nieczytelne
Kozik Antoni Lenartowicz Jakub, Zastępa Jan Szufnara Grzegorz, Przybyło Paweł Śluść (?) Stanisław, … Sikora Maciej, Sron (Szron),Józef Klimkowicz…?- wdowa Szemla (lub Szczerba) Kazimierz, Sakowski M. Przybyło Szymon. Mikus Tomek |
8
8 16 16 16 16 8 8 8 8 |
(Razem datki wsi Sokół Sz.M.): | 112 F. |
Ponadto, są zamieszczone nazwiska, przy których niesposób jednoznacznie odczytać kwoty datku, gdyż jest tam sporo różnych cyfr i jakichś obliczeń tak, jakby ktoś, wykorzystał tę stronę, jako brulion do obliczeń właśnie. A oto te nazwiska:
- Andrus Tenerowicz …?, 2. Jan Canty Zieliński…?, 3. Franciszek Haluch…?, 4. Maciej Sikora…?, 5. Grzegorz Szufnara…?
Z powyższych datków zakupiono, między innymi, szaty liturgiczne kapłana, wyszczególnione w języku niemieckim. Jednak, ze względu na bardzo nieczytelne urzędnicze pismo, udało się odczytać tylko jedną pozycję, mianowicie ornat. Suma tych wydatków na szaty liturgiczne wynosi 62 floreny.
W księdze: Inwentarz parafii Sękowa, (od 1814 r.), są strony, na których wpisano i rozliczono Fundacje pobożne. (A mianowicie.).
L.Nr 12041/894 (rok 1894). Fundacja mszalna Franciszka Halucha; w formie Listów zastawnych Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego Serja V nr 20829, 14122, 20441 po 100 złotych.
Również nabyto listy zastawne Galicyjskiego Towarzystwa Kredytowego Seria V nr 10793, 10794, 10795 po 200 koron każdy. Wynika z tego, że
Franciszek Haluch, przekazał kościołowi w Sekowej, te listy zastawne, od których, Kościół pobierał odsetki: 4 ,5 % i 4 %. Odsetki, dopisywano do książeczki Przemysłowej Kasy Oszczędnościowej, kościoła parafialnego w Sekowej, o numerze 25183.
Wymieniono jeden z dopisów, mianowicie: 4,40.i 9,90 zł.
XI a 2677/22, z roku 1911 – Fundacja mszalna (Józefy Sz. M.) Szymonowiczowej, książeczka Przemysłowej Kasy Oszczędności nr 43589 na kwotę 664 korony i 15 halerzy.
XI a 2677/22, z roku 1911 – Fundacja mszalna imienia św. p. Jakuba Hajduka, książeczka Przemysłowej Kasy Oszczędności nr 52866 na kwotę 610 koron.
- 4571/ 1915 r. Fundacja mszalna św.p. Józefa Hajduka Ro. Ro (?) z Przemyśla, nr 27150 na kwotę 610 koron .
Była również fundacja na założenie i wyposażenie Szkoły parafialnej w Sękowej, założona przez profesora Pawła Kretowicza (?), (Niektórzy, piszą księdza Pawła Kretowicza). Być możliwe, że było na przestrzeni czasu, dwóch Kretowiczów o takich samych imionach.(?), z których, jeden był księdz.
Dla zobrazowania zysków płynących z fundacji pobożnych, warto przytoczyć wyciąg z duplikatu dokumentu 41871/16. Na dokumencie firmowym Wydziału krajowego, z godłem królestwa Galicji i Lodomerii z Wielkim Księstwem Krakowskim;
Fundusz galicyjskich pożyczek krajowych, arkusz na wypłatę odsetek od winkulowanych obligacji galicyjskich pożyczek krajowych: probostwa obrządku łacińskiego w Sękowej; od kapitału 4 x 100 zl., (z listów zastawnych, Franciszka Halucha), pobrała parafia, za nieczytelnym podpisem, obok drugiego podpisu likwidatury- kasy, kwoty odsetek od kapitału listów zastawnych: dnia 8.02.1917 r. kwotę odsetkową 1100 koron, dnia 13.03.1918 r., kwotę odsetkową 220 koron, dnia 7.01.1918 r. kwotę odsetkową 660 koron, dnia 21.05.1919 r., kwotę odsetkową 220 koron .
Nieomal połowę Księgi inwentarzowej (od 1814 r.) zajmują zapisy oraz inwentarz parafii Kobylanka. Należy w tym miejscu poinformować czytelnika, że księgi inwentarzowe parafii, prowadzone były przez władze austriackie w celu kontrolowania majątku parafii oraz dochodów tychże.
Księga, którą przytaczam, przechowywana była w Krakowie, a na wniosek ks. St. Horowicza, proboszcza parafii Sękowa, wypożyczona, z zobowiązaniem zwrotu. Ksiądz St. Horowicz, zobowiązania nie dotrzymał. Stąd zaistniała możliwość, zapoznania się z jej treścią. Dociekliwi, może spróbują zastanowić się, dlaczego w jednej księdze, prowadzono dwie parafie; Sękowską i Kobylańską?
Przypuszczam, (autor Szkicu…), że obie te parafie, jak już było napisane, erygowano w jednym czasie i miały w przeszłości, jakiś ścisły związek. Możliwe, że powstały po zaniku parafii dominikowickiej.
Pomiędzy stronami Księgi inwentarzowej…, dotyczącymi parafii w Kobylance, były dwa luźne dokumenty, które ze względu na zawartą w nich treść o znaczeniu historycznym, warto przytoczyć w całości.
Pierwszy dokument, z roku 1767, przynosi informację o ilości zużywanego w kościołach wosku pszczelego, który służył do wyrobu świec. Było to podstawowe oświetlenie kościołów, a ceremoniał zapalania i gaszenia świec, stanowił integralną część liturgii. Zarówno płomyki woskowych świec, które paliły się bardzo wolno acz wyraziście, jak też ich piękny zapach, połączony z zapachem kadzidła, nawiązującego do historycznej mirry ofiarowanej małemu Jezusowi, przez jednego z Mędrców wschodu, podkreślał uroczysty charakter obrzędu.
Świece zaś, zazwyczaj na barwnych, wysokich świecznikach, zapalane w odpowiednim momencie nabożeństwa, przed głównym ołtarzem lub poszczególnymi postaciami świętych, przez kościelnego lub ministrantów, i wygaszane długim przyrządem, który z jednej strony posiadał bawełniany knot, do zapalania świec, a z drugiej strony, metalowy kapturek do gaszenia, dodawały uroczystościom tajemniczości.
Migotliwe płomyki świec woskowych, ożywiały postaci na ołtarzach i obrazach. Wydawało się, że się poruszają, mrugają powiekami, spoglądają akurat na patrzącego (na nie.). Współczesne oświetlenie elektryczne, powoduje odarcie wnętrz kościołów ze wspaniałego romantyzmu i narzuca bezwzględny realizm życia, rozpraszając uwagę wierzących (pogląd autora Szkicu…).
A oto, treść pierwszego, zasygnalizowanego powyżej, dokumentu:
Ja, niżej na podpisie wyrażony zeznaję to sumiennie iż ja, z rozkazu Wielmożnego Jego excelencji księdza Dziekana naszego Bieckiego odważyłem wagą wiedeńską wosku kościelnego funtów ipro 300 który zabrali do Kolegiaty Tarnowskiej i to zeznaję że dotychczas nie jest zapłacony.
Item (również) odważyłem także wagą wiedeńską funtów ipro (?) 300 który Żydzi Żarnowscy (Żarnowiec,Sz.M.), zapłacili funt 1 po zło.pol.1 Pieniądze za niego do kasy kościelnej schowano (pecula non olet, nawet Żydowskie Sz .M.).
Item (także) Imci ksiądz pleban Lipieński (z Lipinek) wziął także za złotych polskich 1 (po zł. pol.1),funtów ipro 30 także i te (pieniądze) do kasy kościelnej schowano.
Item (podobnie) z rozkazu Wielmożnego Jego excelencji księdza Górskiego Archidiakona Tarnowskiego a plebana na ten czas Kobylańskiego (Kobylanka), wzięto dla S.P.J.W. (?) Jego excelencji Nominata wosku funtów ipro 8 i ten nie jest zapłacony.
Co dla lepszej wiary i wagi ręką moją własną podpisuje się Jakub Pietrusza organista Kobylański m.p.
Działo się w Kobylance dnia Roku 1767.
Drugi dokument, zbiór zapisów Jana Wielkopolskiego dla parafii Kobylanka, oraz zapisów Tomasza Łętowskiego dla tej parafii, ma ścisły związek z okólnikiem l. 208 (z 1868 r) biskupa przemyskiego.
Bowiem, z chwilą utworzenia przez władze austriackie powiatów, władza zbliżyła się do gmin, parafii i plebani dosyć znacznie, a właściwie, bezpośrednio do nich weszła.
Baczniej też, zaczęto się przyglądać różnym prebendom parafialnym. Skoro, więc, była stosowna ustawa, władze powiatowe wydawały odnośne rozporządzenia wykonawcze dla gmin wchodzących w skład powiatu. Na taką ustawę, rozesłaną za liczbą 1047, z dnia 1 stycznia1868 r., powołuje się biskup Michał Korczyński z Przemyśla w swym okólniku nr 208.
Okólnik nr 208 (z 1868 r.)
Z niżej zamieszczonej odezwy nr… (?), Namiestnictwa z 17 stycznia r.b.: L.1047 donoszącej…,że na mocy nowej ustawy, gminy mogą opiekować się u b u s t w e m. jako też zarządzać i dozorować funduszami i zakładem ubogich, przechodzą do zakresu działania władz gminnych ,- z uwzględnieniem rozporządzeń władz powiatowych, które nad zachowaniem majątku gminnego jako też nad tym majątkiem zakładów gminnych czuwać maja, wskutek tego udostępnić c.k. namiestnictwu akta wcześniejszych w tej mierze wydanych przepisów i zrobić wszystko, iżby X.X. (Księża) proboszczowie zarządzający zakładami dobroczynności, statystyczne wykazy tychże, dotychczas urzędową drogą do c.k. namiestnictwa powysyłali .
Udzielając wyżej wymienionym to rozporządzenie, które przypuszczającym zdaje, że i nadal fundusze i domy ubogich pod zarządem duszpasterstwa pozostaną.Nie podzielam wszak tego przypuszczenia, ale przeciwnie sądzić musimy, że wobec nowego rozwoju i kierunku teraźniejszego ustawodawstwa, władze gminne zechcą odbierać na siebie zarząd i opiekę zakładów przez kościół z troskliwością macierzyńską wypielęgnowanych.
Wszelako nie możemy zezwolić, aby nam odebrane zostały zakłady, które nazywamy pospolicie domami albo szpitalami dziadków i bab kościelnych.–
Te, bowiem, erygowane i dotowane zostały pospólnie, przez pobożnych dobroczyńców w tym celu, – aby ubodzy przez każdoczesnego proboszcza w y b i e r a n i, mieli przytułek przy kościele, a kościół, aby miał z nich, jaką taką, wysługę świadczyć zaś pomoc dla dusz tychże.
Gdzie więc takie szpitale kościół utrzymuje tam jak dawniej, tak i teraz bezpośredni zarząd należy do proboszcza, a powszechnie, do naszej władzy diecezjalnej, jako, że powstały te domy dziadowskie nie z jakichś innych,ale tylko z pobożnych ofiar fundatorów wyrosłe i utrzymywane,mają charakter czysto kościelny, a zatem pod zarządem kościoła zostać mogą.
Ażeby nowe gminne władze, czyli Rada powiatowa rościła sobie prawa do zarządu domami i własnością szpitalnych, a raczej kościelnych dziadów, tedy tak samo ksiądz proboszcz na zasadzie dokumentu erekcji, czyli przekazania na rzecz kościoła, zaprzeczy jej (władzy) tego wpływu, – gdyby zaś nie miały tego dokumentu, natenczas dozwala się do decyzji konsystorza, przedkładają tedy wykaz z…zrostą (z, resztą?), fundusz Szpitala dziadowskiego, jako też daty, od kiedy i w jaki sposób administracja tychże odbywała się.
Również ma postąpić…? (ksiądz prob.…?), natenczas także, jeżeli na mocy erekcyjnego dokumentu, sam sprawuje zarząd nad szpitalem ubogich .
Należy przeto, po otrzymaniu niniejszej decyzji naszej, aby do… c.k., proboszczowie którzy maja zarząd w naszych szpitalach kościelnych – rozpatrzyli się dobrze w odnośnych przepisach i dokumentach w celu skutecznej obrony domów kościelnych , główną uwagę na to zwracając , że obecnie gminą przysłużą prawa do tych fundacji, ubogich lub dobroczynnych które z funduszów gminnych powstały, albo którymi X.X proboszczowie wspólnie z gminą zarządzali.
Przemyśl, dnia 10 lutego 1868 r. Michał Eppus.
Realizując postanowienia biskupa, proboszcz parafii Kobylanka, wynajduje dokumenty dotyczące Szpitala dla ubogich we wsi kobylanka. Przytoczone teksty, są wyciągami z akt grodzkich krakowskich sporządzonymi przez kogoś w sposób pospieszny i dosyć niedbały, stąd sporo skrótów i niejasności. A oto owe dokumenty:
Karta C wpisu str. 178 lub 180 nr 22230 pod datą 7 listopada 1791 (r) uchwalono 20 grudnia 1791.
Jan na Żywcu i Pieskowej skale Wielkopolski zapisuje pod aktami grodzkimi krakowskimi (piątek) po święcie Św. Jędrzeja Apostoła ad pastum (?) Nr 1755 (feria 6 post festum s. Andrzeja Apostoli proxima ), tyle tam rocznej pensyi dla prebendy Św. Krzyża we wsi Kobylanka suma 300 nowych trzysta zł. p. na dobrach swoich klucza Kobylanka 300 zł. polskich rocznie.
Nr 299 (pod datą 7 lutego 1816 r), Fundacja szpitala ubogich w Kobylance przez Jana z Pieskowej skały Wielkopolskiego w Grodzie Bieckim (w poniedziałek) w wigilię święta Św. Bartłomieja Apostoła (feria2 in vigili festo In Bartholomei Apostolo), (tak w dokum Sz.M.), rok 1685, roborowane z wyznaczeniem szpitalowi po wieczne czasy różnych naturaliom (?) nunc.,(więc),tegoż szpitala,- w stanie biernym – (?) dóbr Kobylanka się intabuluje Justr.(?) , (134p 27 b)
Postanowienie Ławy Wielkopolskiej z dnia 14 września 1785 r. do wydawania naturaliów wyżej szacownej Fundacji Infr.(?) 134 p 31 c wyż.,.akt gubernialny z dnia 26 lipca 1787 r., względem postanowionej przez Fundację wielkopolska rezolucji w kwocie 114 zł. rocznie.Inf.134 p 29 (?) .
Nakoniec a) deklaracja właściciela dóbr z dnia 28 sierpnia 1815 r, iż rzeczone 114 zł. W.W. Szpitalowi, regularnie wypłacane będzie w stanie biernym (?) dóbr Kobylanka się promotuje Instr. 134 p 26 (?) 114 zł. rocznie.
Z kolejnych dwu zapisów domniemywać można, że była to próba przejęcia zastawu Tomasza Łętowskiego na dobrach w Gliniku Mariampolskim przez kościół w Kobylance.
Trudno jest jednoznacznie skomentować, czy zastaw miał moc prawną, czy też był rodzajem jakiejś manipulacji. A oto owe zapisy:
L.2218, 30 VI 1781(r), zapis przez Tomasza Łętowskiego (feria post Dominicam Laetare 1758), sumy 2000 zło. pol. Z procentem po 5%, na dobrach Glinika Mariampolskiego, na rzecz Kościoła w Kobylance, zrobiony .
L.180, podano 12 II. 1911 (r.), na zasadzie reklamacji, z daty Lwów , 16 stycznia 1912 roku, wpisuje się wykreślenie prawa zastawu dla sumy 2000 zł .p. na rzecz Fundacji kościelnej w Kobylance.
Skoro w przeszłości, Szpitale dla ubogich, zwane przez władze austriackie Domami opieki, a przez Kościół, w zależności od regionu, Domami dziadków i bab kościelnych, lub po prostu…
Dziadówkami , były dosyć powszechne, o czym świadczą, przytaczane dokumenty; zapisy dotyczące wsi Kobylanka, a przede wszystkim, okólnik 208 biskupa przemyskiego, w którym, daje on zalecenia, proboszczom parafii, w jaki sposób bronić mają i utrzymać przy kościele i w zarządzie kościoła owe Dziadówki…
Czytając okólnik biskupa, jesteśmy uprawnieni, do spojrzenia, z perspektywy genezy nazwy, na, jeden z licznych przysiółków wsi królewskiej Siary, a mianowicie, przysiółek zwany od zarania – Dziadówka(!).
Wprawdzie, dotychczas nie natrafiono, na żadne pisane dokumenty w tej kwestii, jak to jest w przypadku wsi i parafii Kobylanka (a może jednak, istnieją gdzieś w archiwach Diecezji przemyskiej lub tarnowskiej), to na podstawie zachowanych nielicznych śladów materialnych, m.in. bardzo ubogie domy w przeszłości, kamienne ociosy (kamienie noszące ślady obróbki), oraz przekazy ustne, możemy domniemywać, że we wsi królewskiej Siary, istniał w przeszłości, Szpital dla ubogich, zwany, popularnie Dziadówką.
Zlokalizowany był ten Szpital – przytułek, a raczej kilka ubogich domków – prawdopodobnie, na południowym krańcu przysiółka zwanego Puste pole, tuż pod wypiętrzeniem Rychwałdzkiej góry, zwanej współcześnie Obocz, na płaskowyżu, gdzie zlokalizowano już owo legendarne zapadlisko zwane zapadłym kościołem, w pobliżu, dzisiejszej granicy wsi Sękowa i Siary.
Powstał ten przytułek, zapewne, z jakiegoś pobożnego legatu któregoś z sołtysów dzierżawców wsi królewskiej Siary. A może z istotnej potrzeby, w porozumieniu sołtysów dwu sąsiadujących ze sobą wsi królewskich; Siar i Sękowej. również może Sokoła, wchodzących w skład parafii Sękowskiej.?.
Dlaczego, w tym, właśnie miejscu? Otóż, lokalizacja Dziadówki może mieć ścisły związek z pierwszą lokalizacją kościoła…na Pustym polu. Skoro przypuszczamy, gdyż mamy takie podstawy, że tam był zbudowany pierwszy kościół, a wiemy, że król Kazimierz Wielki, przeznaczył dla założenia kościoła jeden łan niemiecki, czyli około 24ha ziemi, to obszar tej ziemi, w formie (układ łanów leśnych), pasa około 60m szerokiego, mógł mieć następującą lokalizację.
Mianowicie, przebiegać od miejsca, gdzie znajduje się współcześnie stary kościół, poprzez wzniesienie, zwane współcześnie Koźleńcem, (rzeka Sękówka płynęła wówczas innym korytem i nie przecinała gruntów kościelnych), dalej skrajem granicy Sękowsko – Siarskiej, poprzez Puste pole, do miejsca, zwanego współcześnie Dziadówka.
Pierwszy kościół (może już parafialny), był zbudowany, jak już napisano, na skraju przysiółka, Pustego pola, na kościeńcu, czyli cmentarzu, w pobliżu skrzyżowania dawnych dróg przez Siary nawsie, do Sękowej, Małastowa i dalej do Węgier, oraz do Siar górskich i Rychwałdu.
Lokalizacja pierwszego kościoła, było to miejsce, wg opisu wizytacji biskupiej, położone mniej więcej, pośrodku przydzielonego kościołowi obszaru ziemi.
Grunty, pod zbudowanie osady dla ubogich, która spełniała również rolę miejsca kwarantanny dla zarażonych, podczas licznych epidemii – mieszkańców rozległego terytorium wsi Siary oraz Sękowej, czyli, miejsce na osadę Dziadówka, mogły być kościołowi przydzielone dodatkowo.
To nie przypadek, że na Pustym polu, aktualnie porosłym w przeważającej części lasem, znajdują się dwa cmentarze (w przeszłości mogło być ich więcej); stary sprzed dwustu lat, całkiem już zapomniany cmentarz parafialny i znany nielicznym, za sprawą betonowego krzyża, cmentarz pomorowy (pocholeryczny, jak go nazywają, na którym grzebano zmarłych na cholerę, jeszcze około,1860r.).
Ten ostatni cmentarz – popomorowy, założony był, prawdopodobnie, dla potrzeb Szpitala dla ubogich dziadków i bab kościelnych, ale również, dla zwożonych do tego szpitala, z odległych stron, chorych wskutek zarażenia się podczas licznych epidemii.
Szpital dla ubogich parafian Sękowsko – Siarskich, był zapewne wielokroć niszczony i palony podczas licznych pogromów tych wsi przez przemieszczające się tędy różnorakie wojska, bandy beskidników oraz lisowszczyków, jak chociażby wtedy, gdy Wasyl Bajus z Leszczyn, zwany żółtowąsem, oraz jego banda, spalili dwór w Siarach, lub wówczas, gdy wojska księcia węgierskiego, Jerzego Rakoczego, w roku 1657, podążały od pobliskiej granicy do Gorlic, aby je doszczętnie spalić i wymordować połowę ludności.
Dlaczego więc, miałby oszczędzać, graniczące z Gorlicami Siary, czy też wsi i przysiółki, przez które musiał niechybnie przechodzić, mianowicie Sękową, Dziadówkę, Puste Pole.
Ze szpitala – osady dla ubogich, we wsi królewskiej Siary, zwanych Dziadówką, pozostały tu i ówdzie, walające się w lesie zbiory obrabianych kamieni, cmentarz ukryty w lesie, zachowane w pamięci najstarszych mieszkańców, wspomnienia ich wstępnych, oraz nazwa przysiółka…Dziadówka!
Odnotować należy, że około roku 1995, ówczesny proboszcz parafii Sękowa, po odprawieniu (z jakiegoś powodu), trzech sióstr zakonnych, sprawujących posługi przy kościołach; nowym i starym, (m.in. jedna z sióstr pełniła posługę organisty), które to siostry zakonne, mieszkały w budynku dawnej plebani przy starym kościele, przeznaczył ten budynek plebański, na założenie Przytułku dla Seniorów wsi Sękowa i Siary.
Wkrótce jednak, gdy koszty utrzymania Przytułku, okazały się znaczne, a zyski żadne, Przytułek, został przekazany Gminie Sękowa, która do chwili obecnej, ten Przytułek utrzymuje i prowadzi.
Zdrowsi i sprawniejsi kondycyjnie mieszkańcy przytułka, świadczą usługi przy starym zabytkowym kościele; sprzątanie wewnątrz i na zewnątrz, udostępnianie i prezentowanie wnętrza, czasem historii. O! Przewrotności natury ludzkiej!
Sporo informacji na temat Szpitali dla ubogich przynosi praca prof. Mariana Zgórniaka zatytułowana Rola plebani w wyzysku chłopstwa i jego walce klasowej na wsi Małopolskiej w II połowie XVIII w. (Kwartalnik Heraldyczny z 1955 r. str. 5 – 6 Kraków).
Czytamy tam między innymi…Stanowisko kleru parafialnego w Polsce, umacniał w znacznej mierze fakt, że wykonywał on czynności administracyjne ważne również dla państwa. Prowadził regestry narodzin i zgonów, (ślubów również, p.A.), wydawał metryki chrztów, ślubów, przeprowadzał spisy ludności, itp…
(W czasach zaboru austriackiego prowadził ewidencje wojskowe, sporządzał wykazy roczników mężczyzn podlegających służbie wojskowej na żądanie władz cyrkularnych, sporządzał informacje o przemieszczaniu się, pracy, tak zwanych urlopników, czyli mężczyzn wcielonych już ewidencyjnie do poszczególnych jednostek wojskowych, a oczekujących na wezwanie, urlopnicy, nie mieli prawa się żenić bez uzyskania pozwolenia dowództwa przynależnych oddziałów. Sz.M.).
C.d. pracy M. Zgórniaka…Kler, miał również swój udział w walce, z niebezpieczną dla interesów rządzącej klasy feudalnej plagą żebractwa i włóczęgostwa . Likwidacji tego problemu służyć miały szpitale znajdujące się prawie przy każdej plebani. Zadaniem ich było przyjmowanie, nie nadających się do pracy starców i kalek oraz zabezpieczenie im przytułku i utrzymania.
Z obowiązków tych plebanie nie zawsze wywiązywały się zbyt sumiennie, a administracja funduszami szpitalnymi dawała pole do licznych nadużyć…W poszczególnych szpitalach, znajdowało się zaledwie po kilku, najwyżej kilkunastu ubogich, którzy cierpieli tam głód i nędzę, a zmuszani byli do wykonywania prac i posług plebańskich. Koszty tej filantropii ponosili chłopi, poddani prebend szpitalnych…
To tyle, na temat Dziadów i bab kościelnych.
Kolejny ciekawy temat, to… Żelazne Krowy
Ważny i wielce tajemniczy temat: Ż e l a z n e k r o w y.
A cóż to takiego? Ma prawo zapytać czytelnik. Aby to pojęcie wyjaśnić, znów posiłkować się będziemy, przytoczoną powyżej pracą, prof. Mariana Zgórniaka.
…Podobnie jak szlachta, również chłopi robili niekiedy zapisy na rzecz plebani. Z powodu ubóstwa, możliwości ich w tej dziedzinie były ograniczone. Przedmiotem zapisu bywała najczęściej krowa, od której ofiarodawca zobowiązywał się wypłacać księdzu stałą rentę.
(M. Zgórniak, daje w swej pracy liczne przykłady Sz.M.), m. In. …We wsi Kąkolówka, Piotr, Początko chcąc uczynić ratunek duszy matki swej, kupił krowę na kościół błażowski, aby roczny płat kościołowi od niej był wydawany co rocznie…
Jeżeli chłop zapisaną krowę sprzedał lub utracił, musiał postarać się dla kościoła o inną. Liczby tych krów podawane były w plebańskich inwentarzach i stanowiły stałe uposażenie plebana…
Tu następują przykłady kilku probostw z żelaznymi krowami, które dawały roczne dochody plebanowi w wysokości: 102 krowy, – 104 zł. rocznie, 37krów, – 37 zł. rocznie, 57 krów, – 102 zł. rocznie, 100 krów – 160 zł. rocznie…
I dalej, prof. Zgórniak. …Widzimy, że liczba takich krów była znaczna, ściąganie zaś pochodzących stąd dochodów powodowało niezadowolenie chłopów… Z okazji dochodu od krów legowanych (legat pobożny Sz.M.), wielkiego doznaliśmy szemrania…, pisał jeden z wizytatorów biskupich…
Czy w parafii Sękowa, były żelazne krowy? A dlaczego miałoby ich nie być, skoro byli parafianie.
W archiwum parafialnym w Sękowej, udało się odkryć dokumenty, na które, zapewne nikt wcześniej nie zwrócił uwagi gdyż były to stare, pożółkłe i wymięte kartki, lub jakieś zestawienie z nazwiskami i cyframi.
Ze względu na jakość tych dokumentów i niezbyt czytelne pismo, nie będą one reprodukowane w oryginale. Będą natomiast odtworzone w miarę dokładnie.
Dokument pierwszy, nie jest datowany, a określenie dzisiaj, nie należy odczytywać dosłownie, gdyż dotyczy ono, jakiegoś, minionego już okresu, ale przypuszczać można, że trzecie pokolenie, jest bardzo bliskie współczesności.
Od 1945 r., wszelkie oficjalne powinności chłopów wobec plebani, przestały obowiązywać.
A oto, dokument I
Żelazne krowy
Strona 1. (wieś) Sękowa.
…Dawniej… …Potem… …Dzisiaj…
- Stanisław Hudek 1 (krowa) – Maciej Hudek – Michał Hudek
- Florian Zawada 1 „ – Józef Tokarz – ?
- Marcin Janik 1 „ – Jan Markowicz – Jan Konieczny 151 (nr d.)
mąż Franki Janik .
- Maciej Janik 1 „ – Wincenty Janik – Wojciech Próchniewicz,
mąż wdowy po Mac.Janiku.
- Jan Canty Kret 1 „ – Maciej Kret – Jan Kret nr 27 Małolosch (lat).
- Franciszek Kret 2 (krowy) – Jan,Jakub Kretowie – Jan Canty Kret nr 166 i Magda Kret, wd .po Jakubie nr71.
- Paweł Liszka 1 (krowa) – Franciszek Liszka – ?
- Mateusz Brzezoń 1 „ – Józef Zieliński – ?
- Wojciech Mucha 1 „ – Józef Haluch – Jędrzej Leszko.
- Maciej Tumidajski 1 „ – Antoni Tumidajski – Walenty Tumidajski nr 81.
- Maciej Kret 1 „ – Antoni i Marcin Kret – Antoni Konieczny nr13,zięć.
- Kazim.Wojciech Tokarz 1 „ – Jan Tokarz – ?
- Franciszek Przybycień 1 „ – – – Walenty Przybycień nr73,
w Libuszy (!).
- Jan Kret 1 „ – Franciszek Kret – Antoni Kret, s .Franciszka.
- Wojciech Drzymała 1 „ – Franciszek Drzymała – Józef Tokarz nr 118, zięć.
- Jan Zachariasz 1 „ – Antoni Godkowicz…
…do spółki,Stanisław Honkowicz – Wojciech Potok zięć Honk.
- Jan Rzońca 1 (krowa) – Jędrzej Kowalczyk – Maria Haluch.
Strona 2. wieś Siary.
- Jakub Zastępa 1 (krowa) – syn, Antoni Zastępa – Wojciech Ciślak.
- Tomasz Rączkowski 1 „ – Franciszek Hajduk – Grzegorz Bolek , Soplina,
(wołać od) , Andrzej Sopel .
- Wawrzyniec Rączkowski 1 „ – Michał Rączkowski
i Stanisław Liczadzki – Jędrzej Haluch.
- Franciszek Rybczyk 1 „ – Wdowa po Jędrzeju
Rybczyku, Jan Rybczyk – Franciszek Rybczyk
- Jan Cięciwa 1 „ – Salomea Cięciwa ,s.Jędręk – Stanisław Cięciwa.
- Jakub Rączkowski 1 „ – Jakub Raczkowski – wdowa żyje (!).
- Franciszek Słopnicki 1 „ – Józef Słopnicki – Aniela Słopnicka.
- Józef Haluch 1 „ – Franciszek Haluch – teraz Rusica ?(tak w tekst.).
- Jan Honkowicz 1 (krowa) – Jan Honkowicz – ?…
- Kopera ….? 1 „ – Józef Hajduk – ?
- Adam Tokarz 1 „ – Jan Tokarz – Franciszek Tokarz.
- Jakub Łukasik 1 „ – Antoni Tokarczyk, z Michałem – pedau (tak tekst oryg.).
To nie pomyłka z tą liczbą porządkową. Tak jest w zachowanym oryg. dokumencie. Świadczy to o tym, że nie zachowała się jakaś spora część listy, około 15 pozycji. Zatem, można z tej listy ustalić w przybliżeniu, liczbę… żelaznych krów kościelnych w parafii Sękowa; czyli we wsi Sękowa: – 18 krów, a we wsi Siary: 12 krów.
Do tej ilości dodajemy 15 krów z zaginionej części listy, i otrzymujemy w parafii: 45 żelaznych krów kościelnych. Gdy przeliczymy tę liczbę, na roczną rentę, licząc skromnie, po 1 zł., od 1 krowy rocznie, to otrzymamy 45 zł., rocznego, czystego dochodu, bez przysłowiowego…ruszenia palcem w bucie.
Inny dokument – zestawienie, pod nagłówkiem Należność od krów kościelnych, zawiera następujące kolumny: Gospodarz dawny, Gospodarz teraźniejszy, Ilość krów… Poszczególne lata pożytku; 1896, 1897,1898,1899,1900,1901,1902,1903,1904,1905.
Jak wynika z dokumentu, zestawienie obejmuje całe dziesięciolecie.Wpisane nazwiska, poza nielicznymi zmianami, pokrywają się z nazwiskami już przytoczonymi w poprzednim wykazie. W poszczególnych rubrykach określających daty, przy nazwiskach, wpisane są zazwyczaj cyfry 42. Są to, zapewne, pobierane roczne kwoty od jednej żelaznej krowy. Nie ma określenia nazwy jednostki monetarnej, ale domniemywać można, że są to korony.
Wiemy już zapewne, dlaczego te krowy kościelne nazywano żelaznymi. Dochód z tych krów; zakupionych, z oszczędności chłopa i przez tegoż chłopa karmionej i przetrzymywanej w jego zagrodzie, czerpany był permanentnie przez proboszcza parafii. Dochód ten, był praktycznie niewyczerpany, niezniszczalny, czyli żelazny.
W systemie tym, krowy kościelne (zakupione przez pobożnego, czytaj zastraszonego piekłem, chłopa), przechodziły z pokolenia na pokolenie i nieważne było, czy płaci gospodarz, jego żona, która nagle została wdową, z gromadą głodnych dzieci, czy też zięć lub któreś z dzieci. Ważne było, aby płacili. A metody, na wyegzekwowanie tych należności, zawsze się znalazły, albowiem…wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi, a już najlepiej, wie ksiądz spowiednik. Do egzekwowania należności, służyła, m.in. ambona (!).
Oczywiście, oprócz dochodów, ksiądz pleban miewał również wydatki, zwłaszcza, gdy się utrzymywało liczną służbę.
Jeden, ze znalezionych, w Sękowskim archiwum plebańskim, dokumentów przynosi dość enigmatyczną i lakoniczną informację, (może, dla c.k. wydziału podatkowego).
Jest to zestawienie rocznych wydatków dla czeladzi plebani w Sękowej.
Na awersie tego dokumentu zapisano:
Wydaje dla czeladzi :
– Na chleb dla parobków – 4 garce (zboża lub mąki Sz.M.),
– (na chleb Sz.M.) dziewkom – 3, – 4 garce j.wyż.ej,
– kaszy po kwaterce,
– grochu po kwaterce,
– na kluski, po trzy kwaterki – (mąki dla wyżej, wymienionych, Sz.M.) .
Jeżeli trzem dziewkom, wydaje proboszcz, 4 garnce zboża lub mąki na chleb, to przypuszczać można (nie podano), że parobków było na plebani, co najmniej czterech (po jednym garncu zboża lub mąki dla każdego).
Natomiast na rewersie tego dokumentu, jest rozpoczęte, jakieś zestawienie wydatków pieniężnych, w układzie lat i miesięcy.
W poziomie: Od 1867 – 1873 r., i dalej wolne, puste kolumny.
W pionie: miesiące od stycznia do grudnia (wymieniony każdy miesiąc). Wypełnione są dwie kolumny:1868 i 1869 rok.
Rok 1868 zawiera kwoty: I.– 381, II.– 196, III.– 396, IV.– (znak) – x, V.– 496, VI.– 198, VII.– 294, VIII.– 198, IX.– 200, X.– 192, XI.– 185, XII.– brak .
Rok 1869 zawiera kwoty: I.– 261, II. – 198, III. – 204, IV. – (znak)- x, V. – 289, VI. – brak, YII.– 795,VIII. – 393, IX..- brak, X. – 588, XI. – 574, XII – 173.
Jednostką monetarną, są prawdopodobnie floreny, lub zł. polskie. Nie można jednoznacznie stwierdzić, czy to zestawienie dotyczy wydatków ściśle plebańskich, czy może są to wydatki owej Dziadówki.
Do wydatków plebańskich niewątpliwie zaliczyć należy podatek gruntowy.
Z fragmentu nakazu płatniczego podatku gruntowego, za rok 1885 – grunty plebani w Sekowej, nr domu 5, ogólny przychód czysty ( z gruntów Sz.M.), wynosi 123,77 zł., z czego podatek w wysokości 22, 7 % , wynosi odpowiednio 28 i 10 zł. Co wykazano do zapłaty.
Szkoła parafialna w Sękowej.
Pierwsza szkoła w parafii Sękowa mogła istotnie funkcjonować przy starym kościele i plebanii. Ale, prawie nic o tej szkole nie znajdujemy. Nikłą wzmiankę o fundatorze tej szkoły znaleźć możemy w Pamiętniku ks. Wojciecha Michny, wikariusza w Gorlicach, jak odnotowano, w roku 1845.
Ks. W. Michno, wspominając o wielkich fundatorach, zarówno świeckich jak też kościelnych, napisał m.in., że …za Zygmunta III, ksiądz proboszcz Kretowicz , ofiarował 6000 zł. na szkołę w Sękowej, z której był rodem…
(ks. Kretowicz nie był proboszczem w Sękowej). Niestety, nic więcej na ten temat, w tym Pamiętniku nie napisano. Nie podał również źródeł historycznych, z których zaczerpnął tę informację. Że ksiądz W. Micho bywał również w Sękowej, zarówno we dworze, jak też na plebani, przeczytać będzie można nieco dalej.
Tymczasem, powróćmy do owej Szkoły parafialnej. W archiwum plebańskim w Sękowej, znalazło się pismo c.k. Rady Szkolnej Okręgowej w Gorlicach, którego treść, warto w całości przytoczyć. Pismo, nie zawiera żadnego adresu. Prawdopodobnie, przesłano je do probostwa, za pismem przewodnim. A oto tekst tego dokumentu.
Odpis. L.428/R. SG. C..K . Urząd Podatkowy w Gorlicach wypłaci stosownie do rozporządzenia Wysokiego c.k. Rady Szkolnej Krajowej z dnia 17 grudnia 1888 ( roku ) L . 11594 i rozporządzenia z dnia 23 marca 1889 ( roku ) L . 51115. Stanisławowi Dobrowolskiemu, nauczycielowi w Sękowej, tytułem nagrody za pięcioletnią pracę kwoty pięćdziesiąt osiem (58) złotych 37 centów, a księdzu Janowi Kielarowi, proboszczowi w Sekowej, za odprawienie szkolnego nabożeństwa przy rozpoczęciu i zakończeniu roku nauki szkolnej kwotę dwudziestu jeden (21) złotych.,
za lat sześć, to jest za czas od 1 września 1883 do 31 sierpnia 1889 ( roku ) za kwitami należycie ostemplowanymi zapisując wydatki w dzienniku funduszu szkolnego przeznaczonego (?) na szkołę w Sękowej z c.k. Rady Szkolnej…
(Cały wiersz pisma, uszkodzony i nieczytelny Sz.M.)… odsetek od kapitału (str. II)… przeznaczonego przez św. p. ks. Pawła Kretowicza na uposażenie Szkoły Ludowej w Sękowej zamiast 390 zł.,tylko 218 zło.,90 centów rocznie, a wskutek tego zredukowała Wysoka c.k. Rada Szkolna Krajowa rozporządzeniem z dnia 17 grudnia 1888 (r.) L .11594 na razie wszystkie kwoty ustanowione orzeczeniem Wysokiej c.k. Rady Szkolnej Krajowej z dnia 25 maja 1875 (r.) L .5061.
Honorarium za odprawienie nabożeństwa przy rozpoczęciu i ukończeniu roku szkolnego wynosić ma rocznie 3 zło.,50 centów. Z c.k. Rady Szkolnej Okręgowej w Gorlicach 9 kwietnia 1889 (r.)
Przewodniczący c.k.Starosta.
Po przeczytaniu tego pisma, natychmiast rodzi się pytanie, czy wspomniany przez ks. W. Michnę w swoim Pamiętniku, ks. proboszcz Kretowicz, rzekomy fundator Szkoły parafialnej, (bo za czasów króla Zygmunta III Wazy, lata panowania 1587 do 1632, innej Szkoły, w Sekowej, być nie mogło), to ten sam ksiądz Paweł Kretowicz, z przytoczonego powyżej pisma, który przeznaczył jakąś kwotę ze swych prywatnych zasobów, na fundusz uposażenia Szkoły Ludowej w Sękowej?
A, może było dwu, księży Kretowiczów, rodem z Sękowej, którzy mieli wielki sentyment do swej rodzinnej wsi i podobne myśli, skoro pierwszy z nich, ufundował za 6000 zł., (lub innych jednostek monetarnych), Szkołę parafialną, (załóżmy w roku 1630), a drugi ksiądz Paweł Kretowicz, tworzy, z własnych pieniędzy, fundusz na uposażenie (to nie wyposażenie) Szkoły ludowej w Sękowej, złóżmy około 1883 r., czyli w 253 lata później.
Coś tu jest nie tak. Pozostawmy Pamiętnik ks. Michny i przyjmijmy, że Szkoła parafialna, za sprawą ks. proboszcza Kretowicza rodem z Sękowej, przy kościele i plebani, jakiś czas funkcjonowała. To byłoby niewątpliwie, chlubą parafii.
Zajmijmy się natomiast, młodszym, o około 253 lata, księdzem Pawłem Kretowiczem i jego fundacją. Zazwyczaj bywa tak, że jak się czegoś szuka i bardzo chce znaleźć, to się przeważnie znajduje.
Otóż, natrafiłem, na pięciostronicowy dokument sygnowany,(liczbą) L. cz. A. VI. 397/23/18, zatytułowany:…Uchwała. Sprawa spadkowa po ś.p. Pawle Kretowiczu (!).
(Nie zaznaczono, że po księdzu, Pawle Kretowiczu. Sz.M.)
Uchwała, rozpoczyna się następująco: …Dnia 11 września 1923 (r.), zmarł we Lwowie ś.p. Paweł Kretowicz, pozostawiwszy dwa rozporządzenia ostatniej woli, a to: pierwsze z daty Lwów, 13 stycznia 1917, zaś drugie, z daty Lwów, 6 października 1922 pisane własnoręcznie.
Tu następuje treść obydwu testamentów zamieszczona dosłownie. Aczkolwiek, testamenty zawierają bardzo dużo różnorakich informacji o rodzinie Kretowiczów, również historycznych, to, ze względów etycznych, przytoczyć się godzi, tylko fragmenty, dotyczące interesującego nas przedmiotu sprawy.
A, zatem, pisze Paweł Kretowicz, …oświadczam, że cały majątek, jaki posiadam, jest w większej części moim dorobkiem, a część tylko odziedziczona po ś.p. bracie moim dr (doktor medycyny? Sz.M.) Walentym Kretowiczu zmarłym w roku 1913 w Gorlicach.
Podana przeze mnie kwota do spadku po ś .p. żonie mojej Laurze… (czy ksiądz rzymsko – katolicki mógł mieć oficjalną żonę?, Sz.M.),…pochodzi również tylko z mojej szczodrobliwości; za żonę nie otrzymałem żadnego posagu.
Testament pierwszy, kończy się datowaniem:…Lwów, 8 maja 1918 r. prof. Paweł Kretowicz .
Z obydwu testamentów wynika, że było trzech braci Kretowiczów:
Pierwszy, to dr Walenty Kretowicz. (Z innego dokumentu wiadomo, Księga ślubów-Gorlice, że był on lekarzem w Szpitalu w Goricach, a ożenił się, może po raz drugi, w wieku lat 66, z dr Joanną Masik, rodem z…Bohema. ( Czechy Sz.M.).
Drugi, to prof. Paweł Kretowicz, a jego żona – Laura, którego fragmenty testamentu są przytaczane.
Trzecim z braci, był Teofil Kretowicz (zdaje się bez wyższego wykształcenia), który pozostawał na posiadłościach rodowych w Sękowej.
Ponieważ testamenty prof. Pawła Kretowicza różniły się, co do określenia spadkobierców i nie ustalały dziedzica uniwersalnego, zostały uznane przez Sąd, za kodycyle, a w związku z tym, zaistniała potrzeba, przeprowadzenia przewodu spadkowego.
W wyniku tego przewodu, Sąd pozostawił jako ważne, m.in., następujące rozporządzenie testamentowe, prof. Pawła Kretowicza:…Z majątku mego, którego spis oddzielnie pozostawiam, zapisuję pięćdziesiąt tysięcy koron na stypendium imienia dr Walentego i prof. Pawła Kretowiczów, jako też imienia żony mojej Laury (…), z Kretowiczów (tak testament Sz.M. ).
Prawo do poboru odsetek od tego kapitału przysługiwać będzie rodzinie mojej pochodzącej w prostej linii od Antoniego i Salomei Kretowiczów, zamieszkałych w Sękowej w powiecie Gorlickim…
Odsetki od tego kapitału mają tworzyć jedno stypendium, które najlepiej uczącym się i dobrze prowadzącym krewnym, nie tylko w Szkołach ludowych, ale Gimnazjach, Szkołach realnych, różnych fachowych i przemysłowych nadawane być mogą. Prawo do poboru stypendium przysługiwać może jeszcze po ukończeniu studiów przez dwa lata…
Nadawanie stypendium i opiekę nad kapitałem przekazuje każdoczesnemu Wydziałowi Krajowemu lub innej władzy, która by w miejsce Wydziału Krajowego weszła w życie…
Dalej zapisuję 1000 koron Kościołowi parafialnemu w sękowej, z tym zastrzeżeniem, że corocznie w dzień pierwszej połowy sierpnia odprawiona zostanie msza śpiewana za rodzinę Kretowiczów…i ma być przed odprawieniem zapowiedziana z ambony… (Ostatnio, wspominał proboszcz, ks. kan. J. Suchy Sz. M.).
Chociaż ustanowienie tej fundacji stypendialnej i powierzenie gospodarowania odsetkami od kapitału Radzie Krajowej Szkolnej, w pierwszym odruchu kojarzy się z nagrodami dla nauczyciela szkoły w Sekowej; Dobrowolskiego i honorarium za odprawiane msze dla ks. proboszcza Kielara, to jednak, nie była to ta sama fundacja, chociaż jest zbieżność imienia i nazwiska fundatorów: ks. Paweł Kretowicz i prof. Paweł Kretowicz, obydwaj urodzeni w Sekowej.
Po pierwsze, nie zgadza się cel fundacji, po drugie, daty, a po trzecie, prof. Paweł Kretowicz był żonaty. Fundacja Szkolna księdza Pawła Kretowicza, jednak funkcjonowała, o czym świadczy pismo Rady Szkolnej Okręgowej w Gorlicach z roku 1889.
Zatem, wszystko na to wskazuje, że ks. Wojciech Michna pisał w swym Pamiętniku prawdę. Był, żył, ks. proboszcz… Kretowicz. Gdzie był proboszczem? Nie wiadomo, może w Gorlicach, rzecz pozostaje do ustalenia. Na pewno był on rodem z Sękowej i mógł rzeczywiście przyczynić się do założenia Szkoły (szkółki), parafialnej w Sekowej, którą następnie przekształcono w trzyklasową Szkołę gminną.
Wątpliwości nasuwają się jedynie, przy określeniu przez ks. Wojciecha Michnę, czasokresu jej powstania, a mianowicie… za czasów Zygmunta III, Wazy (1587 – 1632)
Mogła wówczas dopiero powstać – być założona, Sękowska parafia… Ale, wszystko jest względne.
Jeszcze, garść dokumentów wygrzebanych ze szpargałów, w szafie archiwalnej kancelarii parafialnej w Sękowej…
Powróćmy na chwilę, …do wielce tajemniczego i dziwnego…, ks. Jana Kielara, proboszcza w Sekowej, co to z jakiegoś powodu, nie chodził po kolędzie i nie zabierał mieszkańcom Siar i Sekowej, a szczególnie już wdowom, czasami ostatniego grosza…
Otóż, z aktu notarialnego, z daty 20 grudnia 1918 r., L. R. 23496, sporządzonego w Biurze notarialnym w Gorlicach, przez mianowanego zastępcą notariusza Stefana Meusa, pod notariusza Władysława Śliwińskiego, dowiadujemy się, że według kontraktu kupno – sprzedaż, z daty: Krosno, 15 stycznia 1907 r., nr rep.14665, ks. Jan Kielar stał się właścicielem i faktycznym posiadaczem całej parceli budowlanej I kat. nr 204 i parcel gruntowych I kat. o nr nr 168/2 i 168/4, realności Whl. 201 Księgi gruntowej gminy katastralnej Sękowa.
Obszar łączny tych posiadłości, wynosił 1 mórg i pięćset jeden sążni kwadratowych. Na parceli budowlanej, stały budynki i zabudowania gospodarcze. Był tam dom mieszkalny, zwany w parafii Kielarówką. W domu tym, mieszkał i zapewne uprawiał przyległe do kielarówki grunty, Andrzej Kielar,- pater familias,- (ojciec rodu), rodzony ojciec ks. Jana Kielara z Haczowa.
(Okolice Haczowa, Komborni i inne, na Pogórzu Dynowskim, zasiedlone ongiś były przez ludność pochodzenia niemieckiego. Współcześnie, zwą ich niemymi Niemcami).
Senior Andrzej Kielar, zmarł w Sękowej, dnia 28 stycznia 1884r. W Księdze zgonów odnotowano, że był mężem Katarzyny, o której nic więcej nie wiemy, tak jak też o zmarłym Andrzeju Kielarze, ojcu księdza.
(Być możliwe, że z rodziną ks. Jana Kielara, spokrewniona była żona Józefa Śliwy, (przy krzyżu), w Siarach na dole, z domu Kielarówna, z okolic Krosna n.Wisłokiem.
Ksiądz Jan Kielar, sprawował urząd proboszcza parafii Sękowa przez lat 34, do 1909 roku. Po prawdopodobnym przejściu na emeryturę, nadal jednak mieszkał w swej kielarówce. Przetrwał jakoś owe tragiczne wydarzenia I wojny światowej, które w sposób szczególny dotknęły tereny Siar na dole i Sękowej, przez pół roku okupacji oraz w pamiętną bitwę, w maju 1915 r.
Wówczas to, zarówno dom kielarówka, jak też inne zabudowania, na posiadłości ks. Jana Kielara, zostały nieomal doszczętnie zniszczone. Zniszczony był również stary drewniany kościół. Nie było, po co żyć. Ksiądz Jan Kielar, były proboszcz parafii Sękowa, umiera dnia 7 czerwca, 1915 roku w Sękowej, lub pobliskiej Kobylance, tuż po inwazji i na razie nie wiadomo, gdzie został pochowany, czy na cmentarzu parafialnym w grobie swego ojca, czy może gdzieś przy starym kościele, a może… w krypcie grobowej nowego kościoła? Wszak, nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego.
Ksiądz Jan Kielar, pozostawił testament, z daty 16 lipca 1914 r. Na mocy tego testamentu, Sąd powiatowy w Gorlicach, dekretem z dnia 21 września 1918 r., liczba A. 209/15/31, przyznaje spadek po ks. J. Kielarze, na mocy dziedziczenia, (?), niejakiemu Antoniemu Szajna. Nie wiemy, kto on zacz? I skąd przybywa.
W dniu 19 września 1935 r., jeszcze raz odzywa się duch ks. Jana Kielara. Mianowicie, Sąd grodzki, O. I. w Gorlicach, pismem adresowanym do Wielebnego Urzędu Parafialnego w Sękowej, zawiadamia, że… w depozycie tegoż Sądu, jest złożona książeczka wkładkowa Komunalnej Kasy Oszczędności w Gorlicach, nr 9112, poz.802/34 ks.s. dep. rz.(?) Obecnie na kwotę 16 zł.65 gr., a powstała z legatu pobożnego na rzecz utrzymania kaplicy na cmentarzu, w kwocie 300 koron.
O tym depozycie, zawiadomiono już Urząd parafialny, dnia 9 października 1915 r. (zapewne spadkobierca ks. Kielara). Z dalszej treści wynika, że kwotę depozytową ulokowano w depozycie sądu w 1918 r.,- książeczka, 322 k.o3 h. Wszak nie oznacza to, że wówczas legat pobożny został dokonany.
Zastanawiając się nad tym legatem pobożnym, na rzecz utrzymania kaplicy na cmentarzu parafialnym, zadajemy sobie pytanie, którą, z dwu kaplic, wówczas tam istniejących, miał na względzie fundator legatu? Jedna z kaplic, zwana kaplicą Kostialów, zbudowana była w tym samym czasie, co nowy kościół w Sękowej, a więc jest nowa.
Ba, jest tego samego stylu gotycko-tyrolskiego, również z tej samej cegły, pochodzącej z tej samej cegielni, z której budowany był nowy kościół. To solidna kaplica, z kryptą grobową. Nie wymagała ona i do dzisiaj nie wymaga szczególnej troski konserwatorskiej.
Druga kaplica na cmentarzu parafialnym – domkowa, znajdowała się wówczas, tuż przy końcu cmentarza, przy końcu alejki głównej, z zachodniego boku. Wejście do niej, usytuowane było, z północnego boku. Śmiało można napisać, że mimo swej prostoty, była bardzo stara i zabytkowa. Wyglądem zewnętrznym przypominała nieco, kapliczkę stojącą do dzisiaj w siarskim przysiółku Grabina, na gruncie, bodajże, rodziny Ligarskich, lecz znacznie od niej większa.
Przypuszczać można, że zbudowano tę kaplicę, tuż po założeniu nowego /aktualnie starszej części/ cmentarza parafialnego, w roku 1814 A może, stała ta kaplica już wcześniej, tuż na nadbrzeżu dawnego koryta rzeki Sękówki, która tamtędy ongiś płynęła, a po utworzeniu nowego cmentarza, znalazła się na wschodnim jego krańcu?
Zatem, pobożnego legatu, dokonał ktoś, kto znał dobrze historię tej kapliczki i komu zależało, aby kapliczkę tę utrzymać.(!). Za takim kierunkiem myślenia przemawia dosyć niska kwota tego legatu, mianowicie 322 korony i 03 halerze.
Legatu tego, dokonał ktoś niezbyt majętny; a więc nie Franciszek Kostial, nie Józefa Szymonowiczowa, nie rodzina Gabrielów, (chociaż…?), a więc kto? Być możliwe, że sam ksiądz Jan Kielar lub jego ojciec Andrzej, a może ktoś inny?
Niestety, kolejni proboszczowie parafii Sękowskiej, nie przejmowali się jakoś pobożnymi intencjami parafian. Stara ta kapliczka, nie waham się użyć określenia starożytna kapliczka, będąca wyrazem chłopskiego ubóstwa również na cmentarzu, zaczęła nagle szpecić, to równe dla wszystkich miejsce i rażąco krzyczeć o swym, siermiężnym ubóstwie, wobec wspaniałej kaplicy Kostialów – Gabrielów, wspaniałego mauzoleum Długoszów, ekskluzywnej zabudowy grobowej, współczesnych nowobogackich…
Trudno dzisiaj ustalić, który? z przed ostatnich dwóch proboszczów Sękowskich, polecił rozebrać tę kaplicę. Można się tego jedynie domyślać. Nie będzie szpecić swoją prostotą i starością tego ekskluzywnego już cmentarza. A pobożne legaty, po licznych dewaluacjach pieniądza, nie przynosiły już zapewne dochodów…
Z kronikarskiego obowiązku, odnotować jednak należy, że wkrótce po śmierci proboszcza, ks. Jana Kielara, następuje zmiana w diecezji Przemyskiej. Fotel biskupi, po Michale de Korczyńskim, obejmuje Józef Sebastian Pelczar, poznany później za sprawą, naszego papieża, Jana Pawła II.
Na sześć lat przed śmiercią księdza Jana Kielara, w roku 1909, probostwo w Sękowej obejmuje ksiądz Stanisław Horowicz, rodem prawdopodobnie ze wsi Zagórzany k./ Gorlic. (Nie ma jednak pewności).
Przyjdzie nam, z tym niewątpliwie arcyciekawym człowiekiem – kapłanem, przebywać, pośród zachowanych dokumentów źródłowych – historycznych, około 26 lat w parafii Sękowa.
To, z tym proboszczem, przeżyjemy jakoś, I wojnę światową, mimo, że posadowiony tuż przy plebani, stary drewniany kościół, zostanie nieomal doszczętnie, przez nasze wojska austriackie – rozebrany, na umocnienia okopów, i ogrzewanie żołnierzy.
To dzięki temu księdzu, St. Horowiczowi, zapałamy znów miłością, do naszych braci i przyjaciół Moskali, którzy ocalili ks. proboszczowi życie, oraz jego młodej siostrze, z którą, przyszło mu mieszkać na plebani, podczas słynego szturmu Tyrolczóków, w marcu 1915 r.
Z, tymże księdzem proboszczem kanonikiem? St. Horowiczem, wybierzemy się mentalnie, do Ameryki, po spadek, po zmarłym krewnym, biskupie prawosławnym, – Natanie Hurevitchu.
Wreszcie, to z tymże proboszczem Sękowskim, przyjdzie nam odbudowywać, stary, zniszczony w I wojnę światową, zabytkowy kościół drewniany. Ale, nie wyprzedzajmy biegu historii.
Po śmierci księdza Jana Kielara, który zmarł w Sękowej, 7 czerwca 1915 r., nowy proboszcz, ks. Stanisław Horowicz, nabywa od Stanisława Szajny, dziedzica po ks. Kielarze, całą realność.
W parafii Sękowa, działało Bractwo różańcowe.
Domniemywać można, że owo bractwo, powstało bardzo dawno temu. Nie wiemy dokładnie, – kiedy. Nie wiemy również, w jakim celu ściąga ksiądz Stanisław Horowicz, w 1910 r. członków różańca świętego. (Możemy tylko przypuszczać, że w rok po objęciu probostwa, chciał się upewnić, czy wymienione w jakimś dokumencie bractwo, jest nadal czynne i działające).
Nagłówek listy z nazwiskami, jest następujący:
Dnia 9 października 191o (r) , ściągnąłem następujących członków różańca świętego.
Franciszek Wacławik, (+), Marcin Tenerowicz, Józefa Tokarz, Katarzyna Basista,
Marianna Bania, Marianna Tenerowicz, Anna Zachariasz, Anna Hajduk, Wiktoria Sygnarska, Anna Próchniewicz, Katarzyna Tokarczyk, Marianna Kret (+), Elżbieta Wojtasiewicz, Maria Śliwa, Rozalia Hajduk (+), Weronika Próchniewicz, Marianna Janik, Karol Wojtasiewicz, Piotr Śliwa, Piotr Tenerowicz, Eleonora Woźniak, Marianna Próchniewicz, Marianna Markowicz, Apolonia Winiarska, Marianna Tenerowicz, Józef Śliwa, a przy tym nazwisku adotacja:Ryglice, mąż Janiny 1901 r. (krzyżyki przy nazwiskach, to osoby zmarłe).
Jaką rolę, w życiu każdej parafii, spełniały w przeszłości, a może spełniają również nadal w teraźniejszości, różnego rodzaju bractwa religijne przykościelne, dowiedzieć się może, zainteresowany czytelnik, z przytoczonej już pracy prof. Mariana Zgórniaka, Rola plebanii w wyzysku chłopstwa… (Kwartalnik Heraldyczny, Kraków 1955r., s. 5 – 6).
Obrzędowość chrztu…
Kolejny dokument, jest tematycznie zupełnie innego rodzaju. Przynosi ten dokument, garść informacji o obyczajach, towarzyszących obrzędowi chrztu, nowonarodzonego dziecka w kościele w Sękowej, a możliwe, że również w innych kościołach.
Dokument nie jest datowany, nie jest również sygnowany żadnym podpisem. Jest to, brudnopis redagowanego pisma, które niewątpliwie, przygotowywane było do wysyłki, do jakiegoś zwierzchnika kościelnego. Z analizy porównawczej, z charakterem i stylem pisma,, z innymi rękopisami, można z dużą dozą prawdopodobieństwa, przypisać ten dokument, ks. Stanisławowi Horowiczowi, któremu nie spodobała się, zastana w parafii Sękowa, obyczajność przy chrzcie dzieci.
A, oto dosłowna treść tego dokumentu.
Sprawa chrztu dziecka, to czyste awanturowanie się akuszerki (położnej) w Sękowej, na co ja mam świadków. W tutejszym kościele nie było zwyczaju chrzczenia dzieci w niedzielę, tylko w dzień powszedni. Dozwoliłem na chrzty w niedzielę po południu (po sumie) ze względu na obecny czas (?) i parafianie do tego się stosują.
Że się to obcej akuszerce nie podoba i już nie pierwszy raz to czyni, z chęci awanturowania się i postawienia na swoim, to mnie nie obchodzi. Raczy zawsze ksiądz prałat w rozmaitych sprawach wysłuchać się, (porozumieć się), ze mną, a nie będzie tylekroć w błąd wprowadzany przez złośliwość ludzką ,-1). Nie zezwalam w niedzielę na chrzest przed (nabożeństwem), gdyż: zauważyłem ,że w mszy św.Chrzestni nie uczestniczą, nie wysłuchują,- 2) by nie pili podczas nabożeństwa. O!
Jeżeli księdzu Prałatowi biskup nakaże, (może przywrócenie dawnego obyczaju), to niech bierze odpowiedzialność na swe sumienie, ja będę chrzcił wtedy, …(?),…, gdy ja, będę chciał – przyszło zapewne na myśl, księdzu proboszczowi (Sz.M.). I w tym miejscu, przyszła refleksja.
Gdyż, treść brudnopisu się urywa, mimo, że zostało jeszcze ¾ czystej strony. Może, po rozładowaniu emocji, dał sobie z tym listem do Prałata, po prostu spokój. W każdym bądź razie, z treści tego dokumentu wynika, że zaistniał jakiś konflikt, pomiędzy nowym księdzem proboszczem, a parafią i położną, który szczególnie zaiskrzył, przy próbie zmiany utartego od lat, obyczaju dokonywania chrztów dzieci w dni powszednie.
W tym miejscu, należy się czytelnikowi wyjaśnienie, że rolę Urzędu Stanu Cywilnego, sprawował wówczas ksiądz proboszcz. To na plebanii, lub w tak zwanej zakrystii kościoła, jeżeli była, dokonywano wszelakich zapisów dotyczących demografii ludności w prowadzonych, (od czasów zaborów obowiązkowo), Księgach metrykalnych.
Chrzty dzieci, odbywały się wkrótce po urodzeniu, zazwyczaj i zapewne nakazowo, do trzeciego dnia. Podczas chrztu, obowiązkowo musiała być obecna położna odbierająca poród. To ona, określała przy zapisie płeć dziecka i jego kondycję psychofizyczną, a jej nazwisko (i podpis, gdy posiadała umiejętność pisania), figurowały w księdze metrykalnej, obok danych dotyczących urodzonego dziecka.
Rodzice i chrzestni, decydowali tylko o przynależności do danego kościoła oraz podawali swoje dane osobowe. Jak wynika, z przytoczonego dokumentu, w parafii Sękowa, istniał obyczaj, wynikający zapewne z jakiegoś nakazu biskupa lub władz cyrkularnych, że chrzty odbywały się w dni powszednie. To logiczne, jeżeli był obowiązek dokonania chrztu niezwłocznie po urodzeniu się dziecka, czyli, kiedy nastąpiła taka potrzeba.
Ksiądz proboszcz, może dla własnej wygody, a może taki obyczaj panował w jego poprzednim miejscu pracy, wprowadza nowy porządek; chrzty, mają się odbywać w niedzielę, po sumie, czyli po południu, (po godzinie12 zazwyczaj). Łamie tym samym ustalony, może od lat, porządek rzeczy; gdyż, jeżeli dziecko przyszło na świat, na przykład, w niedzielę pod wieczór, to należało czekać na chrzest, cały tydzień do kolejnej niedzieli.
Stąd, konflikt z położną (była obca), która zapewne przychodziła z sąsiedniej parafii. Mogło się przecież zdarzyć, że wezwana była do porodu właśnie wtedy, gdy miała obowiązek uczestniczenia (w niedzielę po sumie), przy chrzcie, jakiegoś innego dziecka. Nie wiemy, jak ten konflikt się ostatecznie zakończył.
Wiemy natomiast, że aktualnie, chrzty odbywają się w kościele rzymsko-katolickim, właśnie w niedzielę po sumie. Ale to już przecież inne czasy, porody odbywają się w porodówkach, a ewidencję ludności, prowadzą inne instytucje.
Komitet parafialny.
W czasach zaboru austriackiego (nie dysponujemy ścisłymi danymi, od kiedy), być możliwe, że wkrótce po I rozbiorze, władze Austriackie wprowadziły obowiązek każdorazowego, na lat 6, wyboru Komitetu parafialnego.
Komitet ten, składający się z trzech niestałych członków, wybierany był (organizacja) przez Urząd gminny, na którego terytorium, funkcjonowała parafia i Kościół. Komitet, działał na rzecz gminy, a jego obowiązkiem, między innymi było, kontrolowanie wpływów i wydatków finansowych plebanii. Wybór Komitetu parafialnego, zbiegał się w czasie z wyborem władz gminy.
W wyniku wyborów, przeprowadzonych przez Urząd gminy Sękowa, na wniosek ówczesnego proboszcza, wyłoniono, przed 1 maja 1908 r., Komitet parafialny na lat sześć, w następującym składzie:
1.Jakub Mikruta (naczelnik gminy Siary).
2.Tadeusz (?), Franciszek? Tenerowicz (Naczelnik Gminy Sękowa).
3.Franciszek Wacławik (jakaś funkcja związana z kościołem, może kościelny).
Zgodnie z zasadami wyboru, tego komitetu, jego kadencja, zakończyć się miała w roku 1914. Wówczas to, Rozpoczęła się I wojna światowa.
Walec wojny, szczególnie słynne Gorlickie Verdun, ale również wcześniejsze, zmieniające się jak w kalejdoskopie, sytuacje wojenne na linii frontu; Ciężkowicko-Gorlicko-Bardyjowskiego, która to linia, przebiegała przez interesujące nas wsi: Siary (szczególnie na dole), Sokół, Sękową, na przełomie 1914/1915 roku…, przetoczył się ten walec wojny, w sposób szczególnie okrutny i dotkliwy dla tych miejscowości.
O poniesionych stratach, z przyczyny I wojny światowej, ludności cywilnej tych wsi, o spalonych domach i innych doznanych cierpieniach, przeczytać będzie można w oddzielnym, moim opracowaniu książkowym: Siary Sękowa Sokół w cieniu gorlickiego przełomu…
Tymczasem, zajmiemy się zniszczeniami dwu kościołów parafialnych w Sękowej.
I znowu, jak wielokroć w historii parafii Sękowa, owe diabły, tym razem o wiele potężniejsze, o olbrzymim destrukcyjnym potencjale, dokonały dzieła zniszczenia.
Tuż po inwazji, 2 maja 1915 roku, gdy powróciła, ewakuowana na jakiś czas, ze wsi Sękowa ludność, a ludność sąsiedniej wsi Siary, pozbierała się jakoś, powstają Komitety ratunkowe.
Po pierwsze, należy zebrać, zwieźć i zakopać w zbiorowych mogiłach, porozrzucane wszędzie zwłoki ludzi; żołnierzy trojga armi,czasem cywilów, oraz koni, aby zapobiec groźbie epidemii. (Później, przy udziale jeńców wojennych – Rosjan, będą te groby rozkopane, a zwłoki, po rozsortowaniu, przewiezione na okoliczne wzgórza, gdzie inne ekipy, budowały istniejące do dzisiaj, przeważnie kamienne, cmentarze)
Po drugie, należy zebrać i złożyć, w wydzielonych miejscach, wszelaką broń i amunicję, znalezioną obok zwłok.
Po trzecie, należy udzielić natychmiastowej, doraźnej pomocy poszkodowanej ludności cywilnej; pomoc medyczna, żywnościowa, i inna wg możliwości.
Powstają, powołane doraźnie, Komisje szacunkowe. Spisują straty w ludności cywilnej oraz straty materialne powstałe w gminach.
Przy plebani w Sękowej, zarysowuje się potrzeba, powołania parafialnego komitetu, ratowania przed całkowitą, nieodwracalną zagładą, starego zabytkowego, drewnianego XVI wiecznego kościoła i gojenia ran wojennych, kościoła nowego.
Z inicjatywy:
- Franciszka Gabriela – kierownika Szkoły w Siarach.
- Władysława Augustyna – kierownika Szkoły w Sękowej i tymczasowego nacz. Gminy.
- Jakuba Mikruty – byłego naczelnika Gminy Siary, członka Komitetu parafialnego.
- Franciszka Tenerowicza – byłego naczelnika Gminy Sękowa, czł. Komitetu parafialn.
- Władysława Długosza – przew. Powiatowego Komitetu Odb. –Członek honorowy.
Powstaje Społeczny Komitet ratowania i restauracji starego kościoła oraz doraźnego remontu kościoła nowego.
Na czele tego społecznego Komitetu, staje proboszcz parafii Sękowa, ksiądz Stanisław Horowicz. Z czasem, do prac Komitetu, włącza się szereg innych osób…
Dokument nr 16. z daty 02 stycznia 1922 r. L.22 pismo maszynowe, brak pieczęci nagłównej (lub zanikła).
Gorlice, 2 stycznia 1922.
W dniu7 stycznia b.r. o godzinie 11 tej przed południem odbędzie się w starostwie w Gorlicach w biurze nr 10. zebranie w sprawie odbudowy kościoła parafialnego w Sękowej na które uprzejmie zapraszam.-
W zebraniu winni wziąć udział wszyscy członkowie Komitetu parafialnego.
Starosta: (zamaszysty podpis nieczytelny)
Dokument nr 17. Z tej samej daty, pod tą samą liczbą, o takiej samej treści, lecz skierowany pod adres: Do wielebnego ks.Horowicza, proboszcza i kanonika w Sękowej.
Nie zachował się w archiwum parafialnym w Sękowej, lub nie był autorowi Szkicu… dostępny, żaden dokument określający jednoznacznie składy powojennych (po I wojnie światowej), komitetów; parafialnego i odbudowy starego kościoła w Sekowej. Prawdopodobnie było to jedno ciało, w skład którego, weszli zarówno członkowie przedwojennego komitetu parafialnego, jak też nowi członkowie, oraz członkowie honorowi.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa (ponad 90 %), na podstawie dostępnych autorowi Szkicu…, zachowanych dokumentów, można określić przybliżony skład Komitetu odbudowy, a mianowicie.
- Ks. Stanisław Horowicz – proboszcz, mianujący się przewodniczącym Komitetu.
- Władysław Długosz – były minister Galicji, członek Powiatowego Komitetu Odbudowy, jako członek honorowy.
- Franciszek Gabryel – kierownik Szkoły w Siarach, jako członek honorowy.
- Władysław Augustyn – kierownik szkoły w Sękowej, tymczasowy naczelnik Gminy Sękowa, jako członek honorowy.
- Józef Jamro – aktualny naczelnik Gminy Siary, jako członek honorowy.
- Ludwik Rybczyk – były(krótko), naczelnik Gminy Siary, członek Powiatowego Komitetu Odbudowy, jako członek honorowy.
- Jakub Mikruta – zwierzchność Gminy Siary, do 1914 roku, członek Komitetu parafialnego, jako członek rzeczywisty.
- Piotr lub Franciszek Tenerowicz – były zwierzchnik Gminy Sękowa, członek Komitetu parafialnego, jako członek rzeczywisty.
- Franciszek Wacławik – rolnik, jako członek rzeczywisty Komitetu parafialnego.
- Jan Czuba (z Koźleńca), jako nowy członek Komitetu odbudowy
- Ewentualnie jeszcze inni członkowie Komitetu odbudowy
Możliwe, że byli jeszcze inni członkowie honorowi, ale nie spotkano w żadnym dokumencie innych nazwisk.
Zapewne, Powiatowy Komitet Odbudowy zniszczeń wojennych, przydzielił fachowego inspektora nadzoru, był nim prawdopodobnie inż. Tuszowski z Gorlic (?).
Dokumentację dostarczył, i nadzór konserwatorski sprawował, Wojewódzki Konserwator Zabytków w Krakowie, w osobie Tadeusza Szydłowskiego.
Dokument nr 18. Z daty 12 stycznia 1922 roku.
Pismo odręczne, sporządzone ręką organisty Józefa Borka. Przynosi to pismo informację, o dokładnym terminie rozpoczęcia działań, mających na celu rekonstrukcję starego, drewnianego kościoła w Sękowej.
L.p.5/22.Do Powiatowego Biura Odbudowy w Gorlicach .
Na wiosnę b. r.(1922 r.) , przystąpić musimy do odbudowy zniszczonego działaniami wojennymi, kościoła parafialnego, w Sękowej, której (odbudowy Sz.M.) przypuszczalny koszt wynosić będzie około trzy miliony (3.000 000) M.p.(marek polskich).Znaczną część tej kwoty,spodziewamy się uzyskać z dobrowolnych ofiar parafian.
Ponieważ jednak Komitet odbudowy nie dysponuje jeszcze żadnymi funduszami,a ażeby wyzyskać zimowe miesiące w celu przygotowania materiału i dokonania niektórych prac przedwstępnych,- przeto w imieniu tegoż Komitetu zwraca się podpisany do Powiatowego Biura Odbudowy z uprzejmą, a gorącą prośbą o łaskawe przyznanie na ten cel subwencyi rządowej, już to w materyałach stojących do dyspozycyi Powiatowego Biura Odbudowy,- już to w gotówce przynajmniej na razie do wysokości 400 tysięcy M.p.,-
Wykaz posiadanych materyałów dołącza się.(Niestety, nie zachował się żaden wykaz Sz.M.). W Sękowej, dnia 12 stycznia 1922 r.
Za Parafialny Komitet Odbudowy: ks. Stanisław Horowicz – proboszcz.
Użycie przez ks. Stanisława Horowicza określenia odbudowa zniszczonego, działaniami wojennymi, kościoła parafialnego jest myląca (!). Zniszczony był bowiem stary, drewniany kościółek zabytkowy, który od dawna (od 1885r.), nie był już jedynym kościołem parafialnym.
Natomiast nowy, murowany kościół, został tylko podczas działań wojennych, nieznacznie (w stosunku do zniszczeń kościoła drewnianego), uszkodzony.To na remoncie nowego, murowanego kościoła, tuż po przesunięciu się frontu na wschód, skupiony był wysiłek proboszcza, księdza Stanisława Horowicza, jako swego- Jego, warsztatu pracy.
Równocześnie, odbudowywał obiekty plebańskie, zlokalizowane przy starym kościele.Wykorzystał w tym celu, przyznawane doraźnie subwencje i odszkodowania wojenne oraz zaciągane pożyczki. Po odbudowie obiektów plebańskich i doraźnym zabezpieczeniu starego kościoła, Ruszają gminne i parafialne akcje zbiórki pieniężnej na restaurację starego, drewnianego kościoła i budowę, w miejscu zniszczonego domu, Józefy Szymonowiczowej,- tak zwanej wikarówki i organistówki, zarazem.
Zarówno w Sękowej, jak również w Siarach, ustalono pierwotnie kwotę datku w wysokości 5.000 marek polskich od numeru, czyli od zagrody – domu – rodziny. Póżniej, jak wynika z zachowanego zestawienia wsi Siary, stawkę tę zwielokrotniono.
W Gminie Sękowa, akcją zbiórki pieniężnej kieruje kierownik Szkoły, członek Komitetu odbudowy i tymczasowy naczelnik Gminy, Władysław Augustyn.
W Gminie Siary, akcją zbiórki kieruje powojenny naczelnik Gminy, Józef Jamro, a z ramienia Komitetu odbudowy kościoła, były naczelnik Gminy Siary(do1914 r.?), Jakub Mikruta, gospodarz z Siar na dole.
Zachowały się trzy wykazy części składek na restaurację kościoła w Sękowej, złożonych przez mieszkańców wsi Sękowej i Siary, z wysokością złożonych kwot pieniężnych. Wykaz ogólny, sporządzony jest ręką (pismem) organisty – Józefa Borka i obejmuje wsi Sękową i Siary.
Dwa inne wykazy, już szczegółowe, sporządzili: w Sękowej, Władysław Augustyn, w Siarach, Jakub Mikruta.
Wykaz, składających datki na restaurację kościołów w Sękowej, z Gminy Sękowa, sporządzony był w sposób nieuporządkowany, to znaczy, nie zawierał numerów domów. Dopiero później, ktoś innym rodzajem atramentu, dopisał przy nazwiskach, również numer domu.Wykaz, Gminy Sękowa, zawiera przy danym nazwisku, tylko jedną kwotę, a z boku, w formie cyfr ułamkowych, określono, jaka część ustalonej kwoty, została wpłacona.
Po uporządkowaniu przez autora Szkicu…, tego wykazu, według narastającej numeracji domów, w wykazie powstało szereg pustych wierszy, bez nazwiska. Może to oznaczać, że dom o takim to, a takim numerze, został podczas inwazji w 1915 r. spalony lub zburzony, a jego mieszkańcy, jako poszkodowani, przypuszczalnie, zostali zwolnieni ze świadczenia na rzecz kościołów.
Szkoda jednak, że nie zachował się żaden dokument, wymieniający tych poszkodowanych. A może gdzieś jednak istnieje.
Uporządkowany wykaz składających ofiarę pieniężną, z Gminy (wsi), Sękowa, na restaurację kościołów parafialnych, uszkodzonych – zniszczonych w 1915 r.
Wykaz ten, zamieszczony jest w całości, w zasygnalizowanym opracowaniu: Siary Sękowa Sokół w cieniu gorlickiego przełomu, przytoczony w niniejszym rozdziale fragmentarycznie, z rzeczywistym podsumowaniem zebranych – złożonych kwot pieniężnych (poniżej).
W wykazie, zamieszczono mężczyzn z Sękowej, pracujących w kopalniach ropy naftowej.
L. p.
nr domu |
Imię i Nazwisko
Składającego ofiarę |
Kwota w mar-
kach polskich |
Część
Wpłaco- nej składki |
Uwagi,
Miejsce pracy |
Mężczyźni z Sękowej | Którzy mieli pracę, | w… | Kopalniach Ropy naftowej | |
„ | Adam Zachariasz | 5.000 | Jak obok | Nafta |
„ | Ignacy Tumidajski | 3.000 | „ „ | Hoss |
„ | Walenty Kret | 2.000 | Dąbrowa | |
„ | Walenty Zachariasz | 3.000 | Nafta | |
„ | Jędrzej Tenerowicz | 4.000 | Brugg | |
„ | Walenty Tumidajski | 2.500 | Dąbrowa | |
„ | Jan Apola | 1.000 | Wrocław | |
„ | Stanisław Apola | 1.000 | Wrocław | |
„ | Stanisław Konieczny | 2.000 | Limon | |
„ | Jan Borek | 2.000 | Karpaty | |
„ | Franciszek Hałgas | 2.000 | Fasty | |
„ | Piotr Niedziela | 2.000 | Borysław | |
„ | Wojciech Tokarczyk | 4.000 | Karla | |
„ | Walenty Tokarczyk | 3.000 | Fasty | |
„ | Józef Hajduk | 5.000 | Gottman | |
„ | Władysław Kretowicz | 5.000 | …………? | |
„ | Piotr Janik | 2.000 | Tlussig | |
20.4.1922 | O g ó ł e m: | 718.700 | Jest to… | część składki |
02.5.1915 | Ogólna ilość | zniszczonych | Domów: | siedemdziesiąt |
Nie zachował się drugi wykaz, składek uzupełniających, a może Gmina Sękowa, ze względu na poniesione ogromne straty; siedemdziesiąt domów zniszczonych, co stanowi 1/3 wszystkich domów w tej wsi, została od tych ciężarów uwolniona? Dzisiaj, z braku dowodów pisanych, na to pytanie trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć.
Inna sytuacja była we wsi Siary. Linia frontu przebiegała od wsi: Ropicy polskiej, poprzez przysiółek Pocieszka , Siary na dole, z terenem dworskim i dzielnicą Nawsie, (Szlaban).
Siary górskie, powyżej Szlabanu, aż po wieś Rychwałd, ucierpiały o wiele mniej, lub wcale. Dlatego zapewne, na mieszkańcach Gminy Siary, spoczął większy ciężar świadczeń na restaurację kościołów w parafii.
Poniżej zamieszczony wykaz, utworzono z dwóch, oddzielnych wykazów, z lat 1922 i 1923, sporządzonych według rzeczywistej numeracji domów, przez Jakuba Mikrutę, byłego naczelnika Gminy Siary, członka Społecznego Komitetu Odbudowy i restauracji kościołów parafialnych w Sękowej.
Kwoty zawarte w wykazie, z 1923 r. wskazują na postępującą gwałtownie inflację. Był to początek wielkiego kryzysu ekonomicznego w Polsce.
Wykaz składających ofiarę pieniężną z Gminy (wsi), Siary, na restaurację kościołów parafialnych, uszkodzonych – zniszczonych w 1915 r.
(Tak, jak w przypadku wsi Sękowa, jest to tylko część wykazu z ludnością prac. W kopalniach).
L.p.
Nr. Dom Siary dolne |
Imię i Nazwisko
Składającego ofiarę |
Kwota w M.p. zebrana
w 1922 r. |
Kwota w M.p. zebrana
w 1923 r. |
Uwagi,
Miejsce pracy
|
1 | 2 | 3 | 4 | 5 |
1 | Aniela Słopnicka | 3.000 | 40.000 | |
2 | Józef Śliwa, Maria | 2.000 | 32.000 | Do końca |
3 | Wojciech Białobok | 2.500 | 40.000 | I częśćii |
4 | Leon Białek | 1.500 | 16.000 | Tabeli |
5 | Franciszek Janik | 2.500 | 48.000 | |
6 | Eleonora Sygnarska | 500 | 8.000 | Ludność |
7 | Józef Tenerowicz | 1.500 | 40.000 | Siar dolnych |
8 | Marcin Zieliński | 2.500 | 16.000 | |
9 | Jakub Kiwacz | 1.500 | 24.000 | |
10 | Józef Białobok | 2.000 | 16.000 | |
11 | Jakub Mikruta | 3.000 | 40.000 | |
12 | Eleonora Białobok | 2.000 | 40.000 | |
13 | Hiacynty Zachariasz | 2.000 | 32.000 | |
14 | Tartak (wcześniej młyn dolny) | Nieczynny | ||
15 | Maciej Bajorek ( Balbina ) | 1.500 | 8.000 | |
16 | Długosz Władysław | Brak wpisu | Brak wpisu | |
108 | Franciszek Gabriel | 4.000 | 72.000 | Kier.Szko |
140 | Spalony | |||
172 | Franciszek Ściborski | 2.000 | 32.000 | |
173 | Józef Cetnarowski
Anna Pisarczyk |
1.000
1.000 |
10.000
10.000 |
|
191 | Maria Mazur | 500 | – | zmarł mąż |
69 | Wiktoria Trybus | – | – | ? |
70 | Michał Śliwa | 500 | ||
Brak nr. | Józef Mikruta
Magdalena Mikruta |
5.000 |
68.000 |
Odn. Sęko.
Pocieszka |
Mężczyźni z Siar | pracujący w | Kopalniach | Ropy naft. | |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 |
Brak nr. | ||||
„ | Karol Rybczyk | 5.000 | Silva,(Sitva) | |
„ | Paweł Rybczyk | 5.000 | Intan | |
„ | Jan Przybycień | 5.000 | Liman | |
„ | Józef Śliwa młody | 5.000 | Galicja | |
„ | Józef Śliwa stary | 5.000 | Galicja | |
„ | Filip Przybycień | 5.000 | Galicja | |
„ | Walenty Śliwa | 3.000 | Galicja | |
„ | Józef Kiwacz | 2.000 | Silva(Silna) | |
„ | Władysław Konieczn | 3.000 | Borysław | |
„ | Piotr Szloch | 5.000 | Bruggis | |
„ | Jakub Ćwikiel | 5.000 | Bruggis | |
„ | Jan Przybyłowicz | 3.000 | Bruggis | |
„ | Stanisław Woźniak | 2.000 | Wałuki(?) | |
„ | Józef Janik | 3.500 | Galicja | |
„ | Stanisław Janik | 3.500 | Galicja | |
„ | Antoni Zieliński | 3.000 | Karpaty | |
„ | Kazimierz Wałęga | 5.000 | Liman | |
„ | Tadeusz Wałęga | 2.000 | Liman | |
„ | Jan Liszka | 5.000 | Karpaty | |
„ | Franciszek Liszka | 3.000 | Karpaty | |
„ | Franciszek Jamro | 5.000 | Karpaty | |
„ | Jakub Haluch | 2.000 | Karolina | |
„ | Adam Przybyłowicz | 2.000 | Nafta | |
„ | Jakub Hajduk | 2.000 | Borysław | |
66 | Franciszek Tenerow | 500 | Galicja | |
Brak nr | Jan Rybczyk | 6.000 | 31/7 | Szynk |
„ | Walenty Wojtasiewic | 10.000 | 6/8 | Borysław |
„ | Paweł Wojtasiewicz | 5.000 | 6/8 | Borysław |
„ | Antoni Wojtasiewicz | 5.000 | 6/8 | Borysław |
„ | Franciszek Hankowi | 5.000 | 6/8 | Borysław |
„ | Jan Hankowicz | 5.000 | 6/8 | Borysław |
20,4.1922 | Razem wieś Siary | 483.500 | ||
W 1923 r. | Razem wieś Siary | 5.488.000 | ||
W V.1915 | Ilość spalonych, | znisczonych | Domów: | 49 |
Dokładnie nie wiadomo, pod jaką datą, i jaką kwotą, zamknięto rekonstrukcję starego, drewnianego kościoła w Sekowej. Na brudnopisie, przygotowywanego pisma, kierowanego… Do Świetnej Okręgowej ……………(Ekspozytury..?) Odbudowy we Lwowie, …
przez Powiatowe Biuro Odbudowy w Gorlicach…, którego treści (pismo ks. Horowicza) niesposób odczytać. Znalazły się jakieś wyliczenia, których suma wynosi: 1. 540.000.
Nie wiemy, (nie podano), w jakiej walucie.
W piśmie tym, we wstępie, zamieszczono daty: 1914-1915, które sugerować mogą wprowadzenie do sytuacji, zaistniałej po inwazji, następnie odczytano fragment zdania, że…Komitet kościelny już w roku 1916…,może chodzi o rozpoczęcie działań, zmierzających do odbudowy starego kościoła.
W połowie pisma, odczytano zaledwie, że:…w roku 1921 podpisany Komitet kościelny…, o coś… uprasza. Jest również mowa, że…wobec siedmioletniej zwłoki kościół może się kompletnie rozsypać…(!).
Dalsza część pisma, jest zupełnie nieczytelna. Niemniej, z tych kilku zdań wynika, że dopiero po roku 1921, rozpoczęto rekonstrukcję starego kościoła w Sekowej.
Dokument nr 34. Jest to pismo urzędowe, maszynowe, lecz bez żadnych pieczęci. Pismem tym, możemy zakończyć odbudowę starego kościoła w Sękowej. A oto jego treść.
W lewym górnym rogu:… Urząd Wojewódzki w Krakowie. Nr XII – 43/0. Szt.
Po prawej stronie, u góry: Kraków, dnia 5 marca 1930 r.
Poniżej:… Do Wiel. Urzędu Parafialnego, w Sękowej, pow Gorlice.
W treści, (dużymi czcionkami):… Na zasadzie art. 3 Rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 6 marca 1928 r. o opiece nad zabytkami / Dz.Ust. z r. 1928 Nr 29 poz. 265 /, zawiadamiam, że znajdujący się w posiadaniu Kościoła, stary drewniany kościół parafialny p.w.ss. Filipa i Jakuba jest uznany za zabytek, i podlega opiece prawa na zasadzie wspomnianego Rozporządzenia.-
Poniżej inną, mniejszą czcionką dopisano:… Od tej decyzji wolno wnieść rekurs do Ministerstwa W.R. i O.P., Dep. Sztuki , który podać należy do tut. Urzędu Wojewódzkiego w ciagu dni 14, licząc od dnia następującego po dniu doręczenia powyższej decyzji…
Za Wojewodę: Dr Andrzej Oleś (?)
Posiadłości instytucji kościelnej w gminie i wsi Sękowa.
Z protokołu obliczeń gminy Sękowa powiat Gorlice, z daty 10.listopada,1902 roku wynika co następuje:
Pod nowy kościół i dom Józefy Szymonowiczowej (później organistówka i plebania), wydzielone z obszaru dworskiego, obejmują parcele: – nr 189 b – 5 arów, 43m2 – nowy kościół.
– nr 204 b – 8 arów, 77m2 – dom Józefy Szymonowiczowej.
Pod założenie nowego cmentarza wydzielono z kmiecego pola w roku 1814 parcelę: – nr 168/3 obejmującą – 20 arów, 32m2.
Grunty uprawowe za nowym kościołem (współczesne osiedle), parcela: – nr 168/1 obejmująca – 3 ha,14 arów, 89m2.
Pod starym kościołem i plebanią wraz z zabudowaniami gospodarczymi wykazano parcele: – nr 167 – obejmująca – 7 arów, 62m2 oraz nr 3657 – 78 arów, 38m2.
Własność ks. J.Kielara, później St. Szajny, później ks. St. Horowicza, parcele: – nr 168/2 – obejmująca – 29 arów, 79m2, oraz nr 168/4 – 36 arów, 92m2.
Łączna powierzchnia gruntów plebańskich w gminie Sękowa w roku 1902, wynosiła 4hektary, 96 arów, 12m2. (Podano z Protokołu obliczeń gminy Sękowa pow. Gorlice, wg pomiaru na miejscu i obliczeń w Grybowie c.k geodety A. Piecuszkiewicza (?).).
Plebania w Sękowej posiadała również swoje grunty we wsi Siary, jak to wynika z kopii zestawienia powierzchni dóbr kościelnych, sporządzonego przez Urząd Podatkowy w Gorlicach, według stanu na 16. kwietnia, 1920 r.
Posiadłości plebani we wsi Sękowa: Posiadłości plebani we wsi Siary:
– role (kl. I – V) – 27 i ½ morga, – role (kl. V, IV) – 9 morgów,
– łąki (kl. II – IV) – 2 i ½ morga, – łąki (kl. V) – 1 mórg,
– pastwiska (kl. II – IV) – 3 i ¾ morga, – pastwiska (kl. III-IV) – 13 i 2/5 morga
– inne ( kl. VII ) – 3 morgi – inne (kl.VII ) – 1 mórg.
Razem pow. grunt. w Sękowej: 36 i ¼ morg. Pow. gr. we wsi Siary:24,4 morga.
Łączna powierzchnia gruntów w posiadaniu plebani w Sękowej, w roku 1920, wynosiła około -60, 8 morgów. W przeliczeniu na hektary, (nowopolska = 0,56ha), daje to około 34hektary gruntów.
Była to powierzchnia o około 10ha większa, niż przeznaczył w swym patencie kościołowi, król Kazimierz Wielki, w roku 1363.
Według wykazanych areałów plebańskich w Sękowej i Siarach, nowoutworzone gminy pobierają (usiłują pobrać) stosowne podatki. I tak:…
Nakaz płatniczy podatku gruntowego z dnia 21 06. 1924 r. na kwotę 6zł.46gr. Pod spodem pieczęć owalna z napisem: Zwierzchność Gminna w Siarach i podpis Jamro Józef.
Wezwanie do zapłaty z dnia 7.05. 1926 r.; zaległy podatek gruntowy, ks.Kielar (zmarł w 1915 r.), na kwotę 178 zł.88gr. Pod spodem pieczęć okrągła: Urząd Gminy Sękowa, naczelnik gminy T. lub P. Tenerowicz.
Pokwitowanie podatku, z daty 7.05. 1926 r., kwota 12,46 zł. Pieczęć okrągła: Urząd Gminy Sękowa, naczelnik Tenerowicz.
Podatek z gruntów w Siarach,(być może II półrocze), 10.11. 1926 r., kwota 13,45 zł. Pieczęć owalna: Zwierzchność Gminna w Siarach. Naczelnik gminy Jamro Józef.
Podatek gruntowy z gruntów w Sekowej, z daty 15.10. 1927 r. na kwotę 99,76 zł. Pod spodem pieczęć okrągła: Urząd Gminy Sękowa, naczelnik gminy Drzymała Franciszek.
Wykaz podatku gruntowego za I półrocze 1928 r. Kwota 7zł. 40 gr. + 10% = 0,49zł. Razem 7 zł. 89 gr., do tego składka (może podatek drogowy?), 4 zł. Razem do uregulowania 11zł.89gr. Siary, dnia 7 marca 1928 r. Znana nam pieczęć owalna z ozdobnikiem wewnątrz, z napisem w otoce: Zwierzchność Gminna w Siarach i podpis czytelny: w.z. Jamro.
W roku 1930, plebania otrzymuje monit, napisany odręcznie piórem: Do Wielebnego Urzędu Parafialnego w Sękowej. Zwierzchność gminna w Siarach przesyła wykaz podatku drogowego na rok 1929, który dotychczas nie został ściągnięty, wobec tego Zwierzchność gminna w Siarach uprasza o łaskawe nadesłanie tegoż podatku, w kwocie zł. 9,84 gr. słownie dziewięć złotych 84/100.
Odciśnięta pieczęć, już okrągła, z napisem wewnątrz otoki: Zwierzchność Gminna w Siarach, Siary dnia 5/I 1930 w.z. Jamro. Na odwrocie tego pisma, potwierdzam odbiór podatku drogowego za rok 1929 w kwocie 9,84 zł., dziewięć 84/100, Siary dnia 27/II 1930 i przy pieczęci okrągłej podpis Ludwik Przybycień.
W roku 1931. Gmina Sękowa, 2.XI 1931. Do Przewielebnego księdza Dziekana Horowicza Stanisława proboszcza w Sękowej. Zwierzchność Gminna Sękowej powiadamia, że z dniem 15 – XI – 1931 upływa termin płatności podatku gruntowego za II gie ½ roku 1931. , w kwocie – 93 zł. 08 gr. posiadłość (ks. Horowicza), i drogowy za rok 1931. – (razem) – 100 zł. 26 gr. Powyższe podatki płatne są w Urzędzie gminnym Sękowa przed terminem wyżej nadmienionym. Pieczęć okrągła: Urząd Gminy w Sękowej, Naczelnik Gminy Drzymała.
Podatek gruntowy z gruntów w Sekowej,( ks. St. Horowicz), z daty 7.o5. 1932 r. Kwota do zapłacenia 93,70 zł. Pod spodem dwie pieczęcie okrągłe, czerwony tusz: Urząd Gminy Sękowa, a druga również z takim samym napisem w otoce, a wewnątrz, poziomo: Naczelnik Gminy Drzymała Franciszek.
Przytoczone powyżej dokumenty, oprócz treści merytorycznej, wnoszą sporo wiadomości historycznych; przynoszą nam imiona i nazwiska ówczesnych naczelników gmin wchodzących w skład parafii, pokazują używane w gminach pieczęcie oraz ich ewolucje, dają pojęcie o niełatwym żywocie zwierzchności gminnych, borykających się, z wypełnianiem swoich powinności, wobec swych przełożonych wyższego szczebla.
Należy również zwrócić uwagę, że wszystkie dokumenty w gminie, również wszelaka korespondencja, prowadzone były i sporządzane odręcznie; zatem bardzo czasochłonnie. W okresie tym, gminy nie zatrudniały już pisarczyków, gdyż nieomal wszędzie, funkcjonowały szkoły ludowe i większość mieszkańców gmin, również naczelnicy, posiadała umiejętność czytania i pisania.
Temat będzie kontynuowany w podrozdziałach…
Autor Szkicu… Szczepan Mikruta.